„- Jakie różnice znajduje Pani w pracy dla teatru i filmu?
- Na próbach teatralnych zawsze zyskuję. Słuchając tekstu, zastanawiam się nad treścią, opracowuję koncepcję i szlifuję rolę. Podczas prób filmowych w naszych warunkach nie ma na to czasu i trzeba przyjść na zdjęcia z gotową koncepcją. Uwagi reżysera mogą ją wzbogacić, ale z myślą o szlifowaniu trzeba się pożegnać.
W teatrze wyczuwa się fluid, idący z widowni. Czasami bywa publiczność zimna, to znów serdeczna, skupiona, to znów rozbawiona i to się aktorowi udziela. Natomiast przed aparatem filmowym trzeba dużej dozy skupienia, by sobie świat wyobraźni stworzyć, zwłaszcza jest to zadanie trudne, że się nagrywa film kawałkami.
Muszę się zwierzyć, że przed każdą sceną w atelier mam tremę. Wynika ona z tego, że nie ogarniam pamięciowo tekstu. Kiedyś zwróciłam na to uwagę, mówiąc: „Panie Michale! Nie umiem tekstu! Nie będę mogła grać!”. Waszyński uśmiechnął się dobrodusznie. „Zaraz przeczyta Pani sobie tekst i będzie dobrze”. Gram więc z tremą, której nie odczuwam w teatrze”.
(rozmowa z Marią Gorczyńską, Wiadomości Filmowe 1934 nr 21)
„Pani Marja Gorczyńska przyjmuje mnie w gustownie urządzonym i miłym saloniku. Na ścianach porozmieszczane są obrazki: są to przeważnie widoki z nad morza, na fortepianie uśmiechają się do mnie z ramek trzy oblicza uroczej artystki, a na dyskretnie z boku ustawionym stoliczku piętrzą się duże albumy z fotografjami.
- Zbieram fotografje – objaśnia mi p. Gorczyńska – i mam już ich sporą kolekcję. Masa fotosów z filmów, z teatru i z podróży. Po każdym wyjeździe przybywa mi nowy album. Najmilszą moją rozrywką w wolnych chwilach jest przeglądanie ich. Każdy album dostarcza mi innych wspomnień. Ten naprzykład przenosi mnie myślą do Jugosławii – mówi sympatyczna artystka, wskazując na duży, ciemny, w skórę oprawiony album. – Lubię ten kraj ogromnie, jest piękny i godny kilkakrotnego zwiedzenia – opowiada p. Gorczyńska.
- Sądząc z ilości fotografji pani musi znać kawał świata.
- Podróżowałam bardzo dużo. Znam prawie całą Europę, a z dalszych eskapad mogę wymienić podróż do Marokka. Podróże są moją pasją i uważam, że niema na świecie bardziej emocjonujących i ciekawych rzeczy od poznawania nowych krajów, ich zabytków, kultury i sposobu życia. Pamiętam, że najsilniejsze wrażenie zachowałam z Hiszpanji. Byłam podczas świąt Wielkiejnocy w Sevilli i nigdy nie będę mogła zapomnieć tego święta spędzonego razem z tamtejszą ludnością. Hiszpanie są szalenie gościnni, serdeczni i dbają o wygody swoich gości. Mężczyźni są tam piękni i urodą swoją znacznie przewyższają nawet Włochów”.
(Ziuta Heyman, Popołudnie z Marją Gorczyńską, Kino Dla Wszystkich 1934 nr 8)
Maria Gorczyńska urodziła się 27 stycznia 1899 roku w Lublinie. Już w tamtejszym gimnazjum zaczęła się jej „artystyczna kariera”. Po latach wspominała: „Naśladowałam profesora matematyki, starego kawalera, postać wysoce charakterystyczną. Udawało mi się to znakomicie i zyskało poklask koleżanek, które przepowiedziały mi karierę sceniczną. W miarę posuwania się z klasy do klasy naśladowałam wszystko i wszystkich. Wyrobiło mi to markę „utalentowanej aktorki” i nie było przedstawienia amatorskiego w którym nie brałabym udziału”.
W czasie I wojny światowej jej rodzina znalazła się w trudnej sytuacji materialnej. Maria zaczęła więc pracować na poczcie. W roku 1920, mimo sprzeciwu rodziny, rozpoczęła naukę w Szkole Dramatycznej w Warszawie. Jeszcze jako studentka zadebiutowała w Teatrze Polskim rolą Zosi w Weselu Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Aleksandra Zelwerowicza.
Po dyplomie, do końca lat 20-tych, występowała w Miejskich Teatrach Dramatycznych, najczęściej w Teatrze Letnim, w którym dominowały komedie i farsy. Ten repertuar nie był jednak spełnieniem jej aktorskich ambicji.
Dopiero z początkiem lat 30-tych, kiedy przeszła na stałe do Teatru Narodowego, mogła wykazać się w poważniejszym repertuarze. Role w dramatach Tadeusza Rittnera Don Juan (reż. Juliusz Osterwa, 1930) i Głupi Jakub (reż. Józef Śliwicki, 1930) oraz Friedricha Schillera Intryga i miłość (reż. Aleksander Węgierko, 1934) były jej największymi sukcesami. Udane były też jej kreacje w dramatach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej Zalotnicy niebiescy (reż. Janusz Warnecki, 1934) i Popielaty welon (reż. Aleksander Zelwerowicz, 1939).
Równolegle rozwijała się kariera filmowa Marii Gorczyńskiej. Na ekranie, podobnie jak na scenie, pojawiła się jeszcze przed ukończeniem studiów. Już w pierwszym filmie, adaptacji powieści Gabrieli Zapolskiej O czym się nie mówi (reż. Edward Puchalski, 1924) pokazała „aktorski pazur”. Recenzent Kuriera Polskiego nie miał wątpliwości, że „film polski zyskuje w niej bardzo poważną i pożyteczną siłę artystyczną”. Sama zaś wspominała po latach: „Silnie dramatyczna rola Mańki przypadła mi bardzo do gustu, uważam więc debiut swój za nader szczęśliwy”.
Na następne propozycje młoda, utalentowana i wyjątkowo urodziwa aktorka nie musiała długo czekać. W ciągu pięciu lat zagrała aż w ośmiu filmach, u najlepszych reżyserów i choć nie były to główne role, to jednak wiele znaczyły. „Walny triumf”, jak pisano w Kurierze Warszawskim, odniosła jako wiejska dziewczyna w Iwonce (reż. Emil Chaberski, 1925), sensacyjno-sentymentalnej opowieści z Kresów, największym hicie tego okresu.
Z kolei w Ziemi obiecanej, ekranizacji powieści Władysława Reymonta (reż. Aleksander Hertz, Zbigniew Gniazdowski, 1927) rolę namiętnej i uwodzicielskiej Lucy Zuckerowej „oddała bez zarzutu”, jak oceniał Kurier Polski. Świetnie wypadła też jako księżna Turchanowa w dramacie Mogiła Nieznanego Żołnierza (reż. Ryszard Ordyński, 1927). „Doskonale opracowana kreacja, stojąca na bardzo wysokim szczeblu kunsztu artystycznego. Jej grę cechuje duża kultura artystyczna i nieprzeciętny talent interpretacyjny” – chwalił aktorkę recenzent Kurier Polskiego. Uznanie zdobyła też jako Laura w Przedwiośniu wg powieści Stefana Żeromskiego (reż. Henryk Szaro, 1928). Przekonująco zagrała kobietę wyrachowaną i pełną temperamentu, która z łatwością zdobywa kochanków. „Jest naprawdę dobra, a w scenie erotycznej z Sawanem – wprost świetna” – pisał jeden z dziennikarzy.
Pierwszą główną rolę w swojej karierze filmowej Maria Gorczyńska zagrała w roku 1930. Melodramat Tajemnica lekarza (reż. Ryszard Ordyński), jeden z pierwszych dźwiękowców, zrealizowany w studiu Joinville pod Paryżem, był polską wersją amerykańskiego filmu wytwórni Paramount. Reklamowany jako „historia nieszczęśliwej kobiety, którą tragiczne zrządzenie losu rzuca z objęć kochanka w ramiona znienawidzonego męża”, nie znalazł uznania. Aktorka jednak po raz kolejny udowodniła, że była mistrzynią w kreowaniu kobiecych postaci. „Zasługuje na specjalne wyróżnienie, bo rolę miała niezwykle trudną i dramatyczną, wymagającą wielkiego opanowania w głosie i geście” – pisał recenzent Kuriera Warszawskiego. Tajemnicy lekarza nie wspominała jednak dobrze. „To straszny film! Praca odbywała się w fatalnych warunkach. Np. dźwięk robił Hiszpan, nie znający osobliwości naszego języka, więc wszystko było na jego nutę” – opowiadała w Wiadomościach Filmowych. Zniechęcona tym doświadczeniem, zerwała z filmem.
Do powrotu na ekran namówił ją po trzech latach Michał Waszyński, który od tej pory chętnie z nią współpracował. Wystąpiła w jego komedii Pieśniarz Warszawy (1934) razem z Eugeniuszem Bodo, grając artystkę rewiową, która zostaje wplątana w miłosną intrygę. Duet zakochanych, jaki stworzyła z Michałem Zniczem, tak bardzo się podobał, że jeszcze w tym samym roku Michał Waszyński obsadził ich w farsie Co mój mąż robi w nocy (1934).
Mimo sukcesów na niwie komediowej, na ekran wróciła dopiero trzy lata później.
W dramacie Ostatnia brygada (1938) Michał Waszyński powierzył jej rolę jednej z trzech kobiet zabiegających o względy zamożnego przemysłowca (Zbigniew Sawan). Pokazała typ kobiety-szpiega, pięknej i niebezpiecznej. Film nie miał jednak dobrej prasy.
Pole do aktorskiego popisu dał jej dopiero dramat psychologiczny Druga młodość (reż. Michał Waszyński, 1938), który okazał się najważniejszym filmem w jej karierze. Zagrała atrakcyjną, ale nieszczęśliwą mężatkę, która zakochuje się w dużo młodszym mężczyźnie (Witold Zacharewicz), koledze jej dorosłego syna. Bardzo przekonująco oddała uczucia bohaterki, którą „zła” miłość najpierw uszczęśliwia, a potem doprowadza do upadku. „Jej interpretacja ma akcenty wzruszające” – pisał recenzent Kuriera Polskiego.
Podobną rolę, ale w wersji melodramatycznej, zagrała w filmie Moi rodzice rozwodzą się (reż. Mieczysław Krawicz, 1938). Jako atrakcyjna mężatka zdradza niewiernego męża (Kazimierz Junosza-Stępowski) i przyczynia się do dramatu ich dorastającej córki (Jadwiga Andrzejewska). „Świetna i prawdziwa w każdym calu” – ocenił jej ostatni występ przed wojną recenzent tygodnika Kino.
W czasie okupacji Maria Gorczyńska przebywała w Warszawie. Nie występowała w teatrach jawnych. Pracowała jako kelnerka w kawiarni U Aktorek. Należała do Armii Krajowej.
W Powstaniu Warszawskim była łączniczką i sanitariuszką na terenie Śródmieścia. Po upadku powstania wyszła z Warszawy z ludnością cywilną.
Dotarła do rodzinnego Lublina, gdzie występowała w tamtejszym teatrze. Grała też gościnnie w Krakowie, Wrocławiu, Katowicach, Poznaniu i Łodzi. W roku 1947 wróciła na stałe do Warszawy. Z jej inicjatywy powstał Teatr Klasyczny (dziś Współczesny) przy ul. Mokotowskiej. Na tej scenie zagrała m.in. w dramacie Leona Kruczkowskiego Niemcy (reż. Erwin Axer, 1949). Na początku lat 50-tych związała się na stałe z Teatrem Polskim. Wtedy też podjęła współpracę z Teatrem Polskiego Radia.
W filmie pojawiła się tylko raz. Zagrała matkę Chopina w filmie Aleksandra Forda Młodość Chopina (1951).
Zmarła w Warszawie 23 czerwca 1959 roku.
Maria Gorczyńska była jedną z najciekawszych aktorek kina przedwojennego.
Jej dorobek filmowy nie należy do najbogatszych, ale powstawał, co warto podkreślić, zarówno w okresie kina niemego, jak i dźwiękowego. Obdarzona królewską urodą i wyrazistą kobiecością świetnie prezentowała się na ekranie. Warunki predestynowały ją do ról amantek, uwikłanych w miłosną grę z mężczyznami.
W jednym ze wspomnień Jerzy Macierakowski napisał: „Potrafiła zawsze odnajdywać dla kreowanych postaci akcenty prawdziwie ludzkie, obrazując uczucia najbardziej różnych odmian współczesnej kobiety”.