Wincenty Poziomka, niespełniony artysta utrzymujący się z pisania kucharkom listów miłosnych, dostaje w spadku po stryju pół sklepu spożywczego pod warunkiem, że zaopiekuje się trzyletnią Basieńką, wnuczką stryja. Marzący o karierze aktorskiej Wincenty prowadzi sklep z artystycznym polotem, doprowadzając go niemal do bankructwa. Wincenty kocha asystentkę notariusza, urodziwą pannę Helenkę, jednak nie ma odwagi wyznać jej miłości, bo wie, że nie będzie w stanie utrzymać rodziny. Chce zarabiać wykorzystując swój talent na scenie i stara się o wymarzoną pracę w teatrze. Tymczasem Helenka traci posadę, więc Poziomka proponuje jej pracę w swoim sklepie. Dzięki protekcji sąsiada - znanego artysty Krupkowskiego, Wincentemu nadarza się okazja scenicznego debiutu - który jednak okazuje się całkowita klapą. Sklep zostaje uratowany dzięki niespodziewanej filmowej karierze małej Basieńki. Wreszcie Helenka i Wincenty wyznają sobie miłość i odtąd mogą wspólnie prowadzić sklep i opiekować się Basieńką.
Niezapomniana komedia z udziałem znakomitego komika Adolfa Dymszy oraz utalentowanej i pięknej Marii Bogdy, która w plebiscycie w roku 1929 uznana została na najpiękniejszą Polkę. Po wojnie aktorka nie mogła kontynuować świetnie rozwijającej się kariery filmowej (zezwolono jej jedynie na udział w kameralnych formach teatralnych, z którymi wraz z mężem Adamem Brodziszem, sławnym filmowym amantem, objeżdżała kraj). Adolf Dymsza w roli zakochanego Wincentego Poziomki daje popis fantastycznej gry aktorskiej pełnej zwariowanego humoru i wyczucia granic absurdu, do jakich komik może się posunąć. W filmie wystąpił legendarny komik Kazimierz Krukowski (znany jako Lopek), niezbyt często pojawiający się na srebrnym ekranie, wszechstronnie utalentowany ulubieniec przedwojennych warszawskich kabaretów i bohater setek zabawnych dykteryjek.
Film wyróżnia bezpretensjonalny scenariusz genialnego Mariana Hemara i piosenka Nic takiego z muzyką Henryka Warsa, którą nucą wciąż kolejne pokolenia Polaków.
"Dymsza staje się komedjowym królem polskiego ekranu. Właściwie – królikiem, królem mógłby być, ale mu nie dają. Tworząc obraz specjalnie dla Dymszy, narzucają równocześnie wadliwy scenarjusz i zmuszają Dymszę do płaskich dowcipów. Abecadło miłości, w którem zresztą tytuł nie odpowiada treści, opiera się na jednej wielkiej popisowej scenie, reszta jest przybudówką i wyraźnie służy tylko doprowadzeniu do komicznego popisu Dymszy na scenie rewjowego teatrzyku, gdzie Dymsza ma zastąpić nieobecnego aktora. /.../ Zaprzepaszczono bardzo dobre nawiązanie akcji z Dymszą – opiekunem małej dziewczynki, dalekiej krewnej i na mocy testamentu współwłaścicielki sklepu, prowadzonego przez Dymszę. Spoczątku zdawało się, że będzie to jakby The Kid – słynny Brzdąc, grany niegdyś przez Chaplina i Jackie Coogana. Ten dobry motyw zniknął w dalszej akcji. Sentyment i poezję zamieniono na szmoncesy z Krukowskim, Tomem i Lawińskim. Partnerką Dymszy była Marja Bogda. Częściowo z winy scenarjusza, częściowo z własnej nie potrafiła dać roli przekonywującej i podbijającej widzów, tak jak to zrobił Dymsza, mała Wywerkówna i pierwszy zwierzęcy bohater naszego ekranu – pies Puk. Hemar nie popisał się w scenariuszu, ale dał ładną piosenkę Abecadło miłości – majstersztyk tekstu piosenkarskiego – przebój zrobiony z liter alfabetu. /.../ Dymsza czeka jeszcze na swego reżysera i na prawdziwie s w ó j film. Powinienby go zrobić jakiś polski Clair, któryby zrozumiał, że dla Dymszy potrzeba sentymentu 11 lipca i poezji Pod dachami Paryża, a nie szablon kasowej bzdury”.
(ABC. Nowiny Codzienne 1935 nr 61)
"Wdzięczne pole do popisu ma tu Dymsza, bo jego – i tylko jego – miał na myśli scenarzysta (Marian Hemar) korzystający z dobrego pomysłu Ireneusza Platera-Zyberka. Reszta ról sprowadza się do epizodów, słabo zarysowanych. Nawet popularny Lopek Krukowski nie jest należycie wyzyskany, nie mówiąc już o milutkiej Bogdzie, obarczonej mdłą i bezbarwną rólką. Do plusów zaliczam wprowadzenie do filmu dwu nowych twarzy: 6-letniej Basi Wywerkówny, córeczki znanego operatora oraz wspaniałego i mądrego psa Puka, z rasy dobermanów (własność aktora Bielicza). Wracając do Dymszy należy stwierdzić, że w roli sentymentalnego sklepikarza Poziomki czuje się on tak dobrze, jak w roli Antka Policmajstra. Sklepikarz jest coprawda podszyty artystą i gdyby tę podszewkę wydobyto na wierzch, pozwalając Dymszy wyszaleć w swoim ekscentrycznym repertuarze, efekt byłby niewątpliwie kapitalny. Ale scenariusz poszedł po innej linii: artystę ośmieszono i zabito nieudanym występem w rewii, tryumfuje natomiast sentymentalny amant (z czem Dymszy nie jest bynajmniej do twarzy). Byłoby lepiej, żeby właśnie zwyciężył Dymsza-aktor, a przegrał Dymsza-amant. W epizodach, blado na ogół zarysowanych, Konrad Tom niewyzyskany. Niewyzyskana również Monika Carlo. A jednak nawet drobne szczegóły powinny być w filmie przemyślane i starannie dociągnięte”.
(Wanda Kalinowska, Z ekranu na ekran – Abecadło miłości, Kino. Tygodnik Ilustrowany 1935 nr 11)
„Dymsza należy do tych artystów, z którymi publiczność zadzierzgnęła ścisły i serdeczny kontakt. To też każdy film z Dymszą – mniej czy więcej udany, zawsze wywołuje wielkie zainteresowanie. Adolf Dymsza ma naturalny komizm pokrewny Chaplinowi. Jego groteska to często śmiech przez łzy. Jego humor ma głębszy podkład uczuciowy. W ABC miłości jest jedna scena, najbardziej może przypominająca pomysły chaplinowskie: to scena, w której biedny sklepikarz Poziomka chce się przedzierzgnąć z drobnego kupca w wielkiego artystę i występuje w teatrze jako zastępca znakomitego artysty Krupkowskiego. W tej scenie święci tryumf szczery talent Dymszy. Jest coś tragikomicznego w tym wysiłku aktorskim biednego amatora, który za wszelką cenę chce zostać artystą, aby zdobyć miłość ukochanej kobiety. Nie zdaje sobie bowiem sprawy, że jest kochany i nie potrzebuje być niczem innem, tylko sobą, aby zyskać szczęście. W filmie ABC miłości ożywia wątłą akcję szereg epizodów komicznych, których atrakcyjną siłą jest udział w grze fenomenalnego psa – dobermana Teofila. Jak ten pies świetnie odtwarza swoją „rolę”! Obok Dymszy i Krukowskiego grają bardzo dobrze K. Tom i Orwid. Miłą i wdzięczną partnerką Dymszy jest bardzo naturalna w tej roli Marja Bogda. Rezyserja staranna, ale pozbawiona oryginalności, szablonowa”.
(K-c. ABC miłości, Kurier Warszawski 1935 nr 63)
Koszutski Eugeniusz, Krukowski Kazimierz
Urządzenie gabinetu dentystycznego zapewniła firma W. Światłowskiego ul. Zgoda 15, palto Marii Bogdy dostarczyła firma Stefanii Kryńskiej ul. Chmielna 26, zabawki - firma Ringelbluma ul. Marszałkowska 151, a o urządzenie pokoju dziecięcego zadbała firma Meblak ul. Śliska 40.
„Kazimierz Krukowski omal nie postradał swego słynnego nosa. Stało się to przy nakręcaniu Abecadła miłości w atelier na Trębackiej. Scena wyobrażała bójkę w sklepie spożywczym. Trzech drabów napada na Lopka i tarmosi go bez litości. W pewnej chwili napadnięty nakrywa głowę blaszanem pudłem, by osłonić się od gradu pocisków: kartofli, kapusty, kalafiorów itd. Trzeba trafu, że w blaszance była dziura, w którą trafił wydatny nos popularnego Lopka. Ostra blacha podcięła mu dolną część nosa. Przerwano scenę i silnie krwawiąc Krukowski udał się do garderoby, gdzie wezwany lekarz pogotowia opatrzył ranę i zatamował krew. Na pochwałę świetnego artysty należy dodać, że w dwie godziny potem, pomimo osłabienia z upływu krwi, scenę dokończył… Jeszcze jedno: K. Krukowski miał prawo żądać, żeby w tak ryzykownej scenie zastąpił go „double” (zastępca gwiazd). Tak robi się wszędzie. Ambitny jednak Lopek nie dał się wyręczyć. Kiedy musiano przerwać nakręcanie Abecadła miłości z powodu wypadku z nosem Lopka, rozległ się tubalny glos Dymszy: - Ładna produkcja, niema co! Nawet nosa zapasowego niema w rekwizytach”.
(Kino 1935 nr 3)
„Basieńka, bardzo grzeczna i posłuszna, często folguje swojej niepohamowanej naiwności dziecięcej. Grę przed objektywem uważa za zabawę. Razu pewnego, po sfilmowaniu pewnej sceny, rzekła do reżysera Waszyńskiego: - Proszę pana, przestańmy się już bawić i zabierzmy się nareszcie do roboty… Lub taki epizod: pewna scena wymagała, by Basieńka wyskoczyła przez okno za Dymsza i Pukiem. Wszystko było już przygotowane. Basia wiedziała już, co ma robić, lecz w ostatniej chwili zbuntowała się: - Nie wyskoczę!... - Dlaczego, Basieńko? Przecież okno jest nisko, a tam leży gruby i miękki siennik… - Kiedy, ja się nie boję, tylko jakoś nie wypada, aby grzeczna dziewczynka skakała przez okno: to dobre dla chłopca. W końcu jednak dała się przekonać. Innym razem Basieńka miała powiedzieć Krukowskiemu: „Proszę poczekać, zaraz zawołam kogoś”, i oto całkiem niespodziewanie, już podczas zdjęcia, zamiast wyuczonych słów, powiedziała: „Niech pan będzie grzeczny i zdejmie kapelusz…”
(Hr. Xawery, Basieńka i Puk – niezwykła para przyjaciół, Kino 1935 nr 4)
Z miłości do kina #3
ABC miłości (muz. Henryk Wars - sł. Marian Hemar) wykonanie w filmie: Maria Bogda i Adolf Dymsza [zwrotka nie występuje w filmie]
Zawsze te same litery Czy Ci więcej zanucę czy mniej, Czy dwa takty piosenki, Czy dwa akty opery. Jak Ci rzec o tęsknocie swej, Kiedy wciąż są te same litery, A tak wiele Ci wyznać w nich mam. Ach weź wszystkie dwadzieścia cztery I co chcesz to sobie ułóż sam.
A, B, C, D, E, F, Uśmiech, rozmarzenie, rozmarzenia śpiew, G, H, I, J, K, L, Szczęście, ach zbyt śmiały cel. M, N, O, P, R, S, Jeden błysk uśmiechu, dwie kropelki łez. T, U, W, pojmiesz wnet: Miłość to jest X i Z.
...
Prosta treść: ty i ja A, Ą, B, C, Ć, D, E, Ę, F, G, H... Młody dzień, życie - sen, I, J, K, L, Ł, M, N... Cały świat - ja i ty O, Ó, P, R, S, Ś, T, U, W, X, Y... Szczęścia sens pojmiesz wnet: Koniec abecadła: Z.
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
Tola Mankiewiczówna, Orkiestra „Syrena-Record”, 1935
Orkiestra „Columbia” pod dyr. Henryka Golda, refren śpiewa Janusz Popławski, 1935
Czyż jest w doczesnym życiu większa rozkosz, większy cud, Niż sławnym być artystą i nieść sztukę między lud? Jak posiąść ową Sztukę, ale tę przez duże "S"? Nauką, czy talentem, może pracą, może bez?
Nic takiego, nic trudnego, po prostu tra-la-la-la-la, maleńkie tra-la-la-la-la, Nic wielkiego, nic ważnego, zwyczajnie tra-la-la-la-la-la-la-la-la!
O świcie budzi mnie miłosnych listów wonny stos, Czytając wkładam frak i stwierdzam, czy mam jeszcze głos, A potem jadam obiad, ale skromny, przyznam wręcz: Szampiter, kawior, sledzik, po angielsku mówiąc lunch.
Nic takiego, nic ciężkiego, po prostu tra-la-la-la-la, maleńkie tra-la-la-la-la, Ach kolego, nic takiego, zwyczajnie tra-la-la-la-la-la-la-la-la!
A po obiedzie, po obiedzie teatr, tłum i szał, Wychodzę, śpiewam, brawo! - Właśnie mistrzu, ja bym chciał... - Dyrekcja wpłaca gażę, jak co dzień, na PKO, - A potem? - Po teatrze - szałów noc... - A w nocy co?
- Nic takiego, nic ważnego, maleńkie tra-la-la-la-la, maleńkie tra-la-la-la-la, Nic ważnego, nic ważnego, zwyczajnie tra-la-la-la-la-la-la-la-la!
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki: nie nagrano
Fotosy
Programy filmowe
Kadry
Fotodokumentacja
Adolf Dymsza, Monika Carlo (z lewej)
Adolf Dymsza, Maria Bogda
Adolf Dymsza
Maria Bogda, Adolf Dymsza
Adolf Dymsza, Kazimierz Krukowski
Basia Wywerkówna, Adolf Dymsza
Eugeniusz Koszutski, Kazimierz Krukowski, Elżbieta Antoszówna
Basia Wywerkówna, Adolf Dymsza i pies Puk
Maria Bogda, Kazimierz Krukowski
Adolf Dymsza, Józef Orwid
Kazimierz Krukowski, Jan Dobosz-Bielicz
Maria Bogda
Kazimierz Krukowski, Jan Dobosz-Bielicz
Adolf Dymsza
Jan Dobosz-Bielicz, Konrad Tom
Elżbieta Antoszówna i Kazimierz Krukowski
Program filmowy
Adolf Dymsza i Puk
Basia Wywerkówna, Puk, Maria Bogda i Adolf Dymsza
Adolf Dymsza i Helena Zarembina
Ewa Erwicz i Adolf Dymsza
Aniela Rolandowa i Adolf Dymsza
Eugeniusz Koszutski, Kazimierz Krukowski i Elżbieta Antoszówna (2 z prawej)
Jan Dobosz-Bielicz, Konrad Tom
Ludwik Lawiński
Monika Carlo, Jerzy Roland, Józef Orwid, Zygmunt Regro-Regirer
Strona Internetowa współfinansowana przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu
Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.
Główny serwis POIiŚ