- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1936
- Premiera: 14 IV 1936
Pierwowzór literacki
opera Stanisława Moniuszki
Aparatura
British Acoustic
Atelier i laboratorium
Sfinks
Obsada aktorska:
Lucyna Szczepańska (Hanna, córka miecznika, siostra Jadwigi),
Helena Grossówna (Jadwiga, córka miecznika, siostra Hanny),
Witold Conti (Stefan, syn stolnika, młodszy brat Zbigniewa),
Kazimierz Czekotowski (Zbigniew, syn stolnika, starszy brat Stefana),
Mieczysława Ćwiklińska (cześnikowa, stryjenka Stefana i Zbigniewa),
Mariusz Maszyński (palestrant Damazy),
Józef Orwid (Maciej, sługa Stefana i Zbigniewa),
Stanisław Sielański (Jasiek, sługa Stefana i Zbigniewa),
Eugeniusz Maj (miecznik, ojciec Jadwigi i Hanny),
Amelia Rotter-Jarnińska (podstolina),
Kazimiera Horbowska (łowczyni),
Michał Halicz (szlachcic),
Helena Zarembina (kucharka),
Irena Skwierczyńska (Kaśka, służąca),
Jadwiga Pstrokońska (Agata, siostrzenica cześnikowej),
Halina Kowalczykówna (córka podstoliny),
Halina Supełówna,
Bronisław Romaniszyn (Jankiel, właściciel karczmy),
Feliks Dobrowolski,
Konstanty Krugłowski,
Eugeniusz Koszutski (tancerz na balu)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
Stefan i Zbigniew, synowie stolnika, wracają z długiej wojennej wyprawy. Zgodnie z hasłem – w rycerskim stanie żona to przeszkoda – ślubują, że pozostaną kawalerami. Cześnikowa, stryjenka obu braci, planuje jednak, że poślubią oni jej dwie siostrzenice Agatę i Brygidę. Takie same zamiary wobec swoich córek mają łowczyni i podstolina.
Stefan i Zbigniew docierają do rodzinnego domu. W zaniedbanym gospodarstwie wyraźnie widać brak kobiecej ręki. Odwiedza ich cześnikowa wraz z Agatą i Brygidą. W tym samym czasie zjawia się też łowczyni i podstolina ze swoimi córkami.
Tymczasem Hanna i Jadwiga, córki miecznika, mieszkające w sąsiednim Kalinowie, wracają z przejażdżki saniami. Towarzyszy im palestrant Damazy, starający się o względy obu sióstr. Kiedy w pobliżu pojawiają się wilki, zatrzymują się w karczmie. W tym samym czasie zjawiają się tam Stefan i Zbigniew. Siostry wpadają im w oko. Niedługo potem bracia wybierają się z wizytą do Kalinowa, zwanego przez wszystkich „strasznym dworem”. W nocy w dworze straszy, co powoduje, że Hanna zbliża się do Stefana, a Jadwiga do Zbigniewa.
Damazy, widząc obie pary, bierze sprawy w swoje ręce. Kilka dni później Stefan dostaje list od Hanny z prośbą o spotkanie w karczmie. Taki sam list podpisany przez Jadwigę dostaje Zbigniew. Na miejscu okazuje się, że czekają na nich tajemnicze kobiety. Zaaranżowane przez Damazego spotkanie obserwują Hanna i Jadwiga. Wzburzone opuszczają karczmę. Hanna postanawia wyjść za Damazego. Taką samą decyzję podejmuje Jadwiga. Zmieniają zdanie, kiedy okazuje się, że autorem intrygi jest Damazy.
W „strasznym dworze” odbywa się bal. Przebrane Hanna i Jadwiga „porywają” z domu Stefana i Zbigniewa. Na balu w obecności wszystkich gości obie pary zaręczają się.
W roku 1936 nowa wytwórnia filmowa Imago-Vox rozpoczęła swoją działalność od adaptacji Strasznego dworu. Zamiarem twórców było nakręcenie nie tyle opery Stanisława Moniuszki, co raczej – w oparciu o jej libretto - filmu muzycznego z czasów Polski XVIII-wiecznej, kontuszowej. Powrót do lubianych przez widzów szlacheckich i patriotycznych sentymentów, wplecionych w komediową intrygę, dawał gwarancję sukcesu.
Reżyserią zajął się doświadczony Leonard Buczkowski, scenariusz powierzono Janowi Adolfowi Hertzowi, znanemu dramaturgowi, a nad stroną muzyczną czuwał kompozytor Adam Wieniawski. Obsada wymagała operowych głosów, stąd znaleźli się w niej artyści Teatru Wielkiego – Lucyna Szczepańska, nazywana „słowikiem Warszawy” oraz Eugeniusz Maj i Kazimierz Czekotowski. Wokalnie partnerował im Witold Conti, aktor o szkolonym głosie, który zaśpiewał słynną arię z kurantem. W pozostałych rolach wystąpili znani i lubiani: Mieczysława Ćwiklińska, Helena Grossówna, Mariusz Maszyński oraz Józef Orwid i Stanisław Sielański, szczególnie chwaleni za „komizm pierwszej próby”.
Recenzenci docenili wysiłki ekipy i nowej wytwórni, choć nie brakowało głosów krytycznych o złych stronach adaptacji czy technicznych niedociągnięciach zdjęć. Zgodnie jednak podkreślano znaczenie pojawienia się na ekranach „tak rdzennie polskiego i tak cudownie swojskiego utworu, jak opera Moniuszki, niedostępna dla szerokich mas na prowincji”.
„Zadanie, jakie realizatorzy Strasznego dworu mieli do rozwiązania nie było łatwe. Akcja opery Straszny dwór, zamknięta zaledwie w kilku obrazach, a często tłumacząca się w tekstach aryj i recitatiwów, przy transpozycji na „język filmowy” wymagała dużej inwencji i pomysłowości, by z jednej strony nie zatracić stylu utworu i by wydobyć z niego najważniejsze elementy obyczajowe, komedjowe i wokalno-muzyczne, z drugiej zaś strony, by nie stworzyć poprostu sfilmowanej opery.
Zadanie to spełnione zostało bez zarzutu. Mamy oto film, zbudowany na scenarjuszu żywym, pełnym ruchu i akcji, film nasycony szlachetnym romantyzmem i obyczajowością z epoki Polski kontuszowej, o djalogach, choć archaicznych, ale pięknych w swojej formie poetyckiej.
Realizator Strasznego dworu, główny motor wytwórni Image-Vox, Marjan Czauski, włożył w to odważne przedsięwzięcie filmowe niemało trudu, kapitału i pracy. Zmobilizował co najlepsze siły, skaptował do współpracy wybitnych specjalistów, jak prof. Adama Wieniawskiego w charakterze głównego doradcy muzycznego, dyrygenta Tadeusza Górzyńskiego na czele pełnej orkiestry symfonicznej Polskiego Radja, wielki zespół baletowy Opery Warszawskiej z Eugenjuszem Koszutskim na czele i co najlepszych artystów filmu i opery.
Reżyser Leonard Buczkowski tchnął w swoją pracę dużo poezji. Film od początku do końca utrzymany jest w jednolitym tonie, ujęcia są interesujące, reżyserja poszczególnych scen i budowa akcji przeprowadzona jest kulturalnie i z dużą inwencją.
Na czoło wykonawców wysuwają się: Ćwiklińska jako cześnikowa oraz Józef Orwid i Stanisław Sielański w rolach giermków. Ćwiklińska pokazała znów swoją klasę aktorską. Artystka potrafi rozgraniczyć styl gry filmowej od scenicznej. Stworzyła typ charakterystyczny dużej klasy. Józef Orwid i Stanisław Sielański – to komicy niezawodni.
Scena nocnych przeżyć w „strasznym dworze” wypadła kapitalnie.
Dwie miłosne pary grają Lucyna Szczepańska z Witoldem Conti i Helena Grossówna z Kazimierzem Czekotowskim. Jeśli śpiew Szczepańskiej wypadł doskonale, to – powiedzmy to szczerze – w sensie fotogeniczności i gry aktorskiej skądinąd czarująca ta artystka operowa nie wzniosła się ponad miarę przeciętną. W jej fotogenji tkwi tajemnica niedocieczona, która na ekranie skaża urodę tej ze sceny ślicznej i pełnej powabu artystki. Ale jej czarujący śpiew rehabilituje te braki.
Conti sprawił nam miłą niespodziankę. Śpiewa doskonale, wygląda dobrze i gra z nerwem. To samo można powiedzieć o nowym nabytku Czekotowskim, którego głos brzmi dźwięcznie, a gra aktorska jest pełna umiaru. Helena Grossówna ma kilka bardzo szczęśliwych momentów, szczególnie w djalogach, gdy imponuje czystością dykcji i doskonałym timbrem głosu.
Marjusz Maszyński nie dał sobie rady z rolą palestranta Damazego. Niewiadomo, czy jest głupi, czy zły. Do roli swojej nie wniósł nic nowego. Kilka słów pochwały należy się śpiewakowi operowemu Eugenjuszowi Mayowi, który bardzo ładnie zaśpiewał pieśń w końcowym akcie i stworzył wierny typ szlachcica. Reszta wykonawców: Rotterowa, Horbowska, Skwierczyńska i Halicz dobrze wywiązali się ze swoich zadań".
(M. Szczęsny, Straszny dwór, Wiadomości Filmowe 1936 nr 8)
„W sposobie realizacji Strasznego dworu tkwi zasadniczy błąd. Przenosząc operę na ekran mamy do wyboru dwie metody: albo poprostu chcemy dać reprodukcję teatru, albo przetworzyć operę na film tj. dać teatr plus kino. Realizator dał mniej niż teatr i mniej niż kino. Muzycznie i głosowo nie stoi przeróbka na poziomie opery warszawskiej, a pod względem kinowym daje tylko zarys, tylko przedsmak właściwej interpretacji (ucieczka przed wilkami, kulig). Pomimo to należy się wdzięczność inicjatorom i wykonawcom za przyswojenie produkcji krajowej tak rdzennie polskiego i tak cudownie swojskiego utworu, jak opera Moniuszki, niedostępna dla szerokich mas na prowincji.
Libretto Strasznego dworu posiada bardzo dużo zalet komedjowych: dobre tło obyczajowe, pomysłową intrygę, świetnie postawione typy i niezgorszy humor. Zadaniem sprawnej reżyserji było wyzyskanie tych licznych walorów przy pomocy techniki filmowej. Naogół jednak nie są one wyzyskane poza solowemi występami niektórych gwiazd, jak Mieczysława Ćwiklińska, Lucyna Szczepańska, Marjusz Maszyński, Eugenjusz May, Stanisław Sielański, Witold Conti. Fragmenty wokalne wypadły naogół dobrze, w interpretacji artystów opery, którym usiłował dorównać fotogeniczny gwiazdor filmowy Witold Conti.
Dobra aparatura dźwiękowa w atelier na Wolskiej przyczyniła się niemało do wyników dodatnich w tym zakresie. Gorzej, o wiele gorzej wypadły zdjęcia z winy zarówno braków oświetlenia, jak i wadliwych zbliżeń. /…/ Ucierpiały na tem zwłaszcza sceny baletowe, które powinny były tworzyć gwóźdź widowiska. W zbliżeniach ucierpiały – jak zwykle – artystki, nielitościwie zniekształcone i zeszpecone. Należało raczej zrezygnować z niektórych zbliżeń Lucyny Szczepańskiej niż wyrządzać jej niedźwiedzią przysługę. /…/ „Zbliżenie” jej dźwięcznego głosu w zupełności wystarcza. Poco psuć je zbliżeniem twarzy, skoro nie umie się jej odpowiednio oświetlić ani ująć?
W arji z kurantem popełniono kardynalny błąd, dając zupełnie zbyteczne zbliżenie mechanizmu starego zegara. Dawniej w filmach niemych, gdy reżyser chciał naocznie pokazać bicie zegara, musiał obnażyć jego mechanizm, aby wydobyć ruch młotka, uderzającego w dzwon. W filmie dźwiękowym ten uzus jest niepotrzebny, bo przecież bicie zegara doskonale słychać.
Poczciwa publiczność nie zdaje sobie sprawy z wielu mankamentów i błędów (na co krytyka musi mieć oczy i uszy otwarte), bawiąc się w najlepsze tam zwłaszcza, gdzie działa niechybny staropolski humor w interpretacji Maszyńskiego (palestrant Damazy), Orwida (stary Maciej z przepyszną maską), Sielańskiego (kapitalny sługa), a także urocza kobieca finezja Ćwiklińskiej, Szczepańskiej, Grossówny”.
(L. B. Straszny dwór, Kurier Polski 1936 nr 107)
„Naszym kiniarzom, którzy paskudzą jeden za drugim najlepsze tematy, wydaje się, że wystarczy aktorów i statystów ubrać w historyczne stroje (o epokę zresztą mniejsza) i postarać się o trochę historycznych mebli i wnętrz, żeby wskrzesić przeszłość przed oczami widzów. A wynikiem jest operetka.
Straszny dwór – temat zdawałoby się wymarzony dla kina, łączący w sobie pierwiastek plastyczny i kostjumowy, fabularny – sensacyjny i muzyczny, a wreszcie reklamowy – popularność, został w niezwykle umiejętny sposób tak zepsuty, że powstała nudna brechta wyprana dosłownie z wszelkiej atrakcyjności. Kostjumy i wnętrza są ni przypiął, ni przyłatał, bo aktorzy poza wtrąconem słówkiem w rodzaju „waćpan” mówią, ruszają się i zachowują się jak nowocześni członkowie szanowanej klasy mieszczańskiej. Wspaniałe pałacowe salony „dworków szlacheckich” umeblowane są staremi meblami na sposób pani Dulskiej, na środku stoi podobny stół z albumami, a naokoło kokieteryjnie ustawione foteliki, niepokoi nas tylko brak palmy w doniczce. W karczmie rano pachciarz zachowuje się jak dyrektor Nowej Gospody otwierający lokal: zydle i stołki pozakładane są na stoły nogami do góry, zdejmuje się je więc i czeka aż przyjdzie jeden dziedzic z drugim na poranną kawę z ciastkiem i ploteczki. W szeregu obrazów inscenizator starał się wyraźnie kopjować dekoracje teatru Wielkiego o znanym poziomie plastycznym.
Muzycznie jeden skandal: Conti i Maj ucinają koguty, co w filmie jest chyba wyjątkowo oburzające, zważywszy, że można każdą arję powtarzać dopóki nie zostanie poprawnie zaśpiewana, a jeżeli to niemożliwe, zmienić śpiewaka. Makabryczność strasznego dworu miast dreszczyku grozy budzi nieodpartą chęć ziewania. Aktorzy kręcą się samopas, jakby nie kierowani i bezradni, i odstawiają swoje kawałki bez względu na całość efektu.
„O tak, to straszny, bardzo straszny dwór” wzdycha nieszczęsny recenzent skazany na odsiedzenie tych dwóch godzin w Apollo”.
(Andrzej Mikułowski, Straszny dwór, Prosto z Mostu 1936 nr 18)
Film Straszny dwór został zrealizowany pod protektoratem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego (sekcja im. Stanisława Moniuszki).
Muzykę wykonała orkiestra Polskiego Radia pod dyrekcją Tadeusza Górzyńskiego.
- Fotosy
- Programy filmowe
- Plakaty