- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1939
- Premiera: 5 IV 1939
Aparatura
Tobis Klangfilm
Produkcja
Warszawskie Biuro Kinematograficzne Feniks
Atelier i laboratorium
Falanga
Dystrybucja
Warszawskie Biuro Kinematograficzne Feniks
Dystrybucja (na Małopolskę, Górny Śląsk, Zagłębie Dąbrowskie)
Polonia-Film
Obsada aktorska:
Kazimierz Wajda (Szczepan Migacz - Szczepko),
Henryk Vogelfanger (Antoni Tytyłyta - Tońko),
Stanisława Stępniówna (Krysia, wnuczka Gałeckiego),
Stanisław Grolicki (Gałecki, dziadek Krysi),
Stanisława Wysocka (baronowa von Dorn, babka Krysi),
Helena Grossówna (Wandzia Karśnicka, koleżanka Krysi),
Stanisław Sielański (Niuśko),
Antoni Fertner (Zenon Trombka, prywatny detektyw),
Zbigniew Rakowiecki (Tadeusz Barski, kuzyn Wandzi),
Andrzej Bogucki (Roman Karśnicki, architekt, brat Wandzi),
Amelia Rotter-Jarnińska (dr Kwaśniewska, przełożona internatu dla dziewcząt),
Helena Buczyńska (właścicielka kamienicy),
Helena Sulima (Karolina, służąca baronowej),
Feliks Chmurkowski (Karśnicki, ojciec Wandy i Romana),
Stanisław Woliński (strażnik w więzieniu),
Jerzy Chodecki (mecenas),
Jerzy Bielenia (lokaj w internacie),
Wacław Zdanowicz (lokaj Karśnickich),
Jan Bonecki (przodownik policji),
Zofia Wilczyńska (pielęgniarka),
Zofia Mellerowicz (sąsiadka),
Stefan Szczuka (mężczyzna w tłumie),
Helena Zarembina (kobieta w tłumie),
Irena Skwierczyńska (kobieta w oknie)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Galeria
Szczepko i Tońko, uliczni lwowscy muzykanci, spędzają Wigilię u sąsiada Gałeckiego i jego wnuczki Krysi. Kilka dni później starszy pan umiera podczas operacji. Szczepko i Tońko, choć biedni, biorą Krysię pod opiekę. Dziewczyna dowiaduje się z pożegnalnego listu dziadka, że jej babką jest baronowa von Dorn, która przed laty wyrzekła się swojego syna i jego rodziny. Baronowa, za pośrednictwem swojego adwokata, sprowadza osieroconą wnuczkę do siebie. Dziewczyna, nie mogąc znieść apodyktycznej babki, ucieka do swoich opiekunów. Następnego dnia jadą do Warszawy.
Baronowa wynajmuje detektywa Trombkę, który rozsyła za uciekinierami list gończy. Po kilku tygodniach trafia na ich ślad. Z opresji ratuje całą trójkę świadek ulicznego zamieszania architekt Roman Karśnicki. Szczepko i Tońko postanawiają umieścić Krysię w internacie dla dziewcząt z dobrego domu. Pieniądze zdobywają fortelem. Ucharakteryzowany Tońko donosi policji, gdzie jest poszukiwany Szczepko i dostaje tysiąc złotych nagrody. Szczepko trafia do więzienia. Uwalnia go baronowa von Dorn, która liczy, że pomoże jej odnaleźć wnuczkę.
W internacie Szczepko przedstawia się jako Roman Karśnicki z córką Krysią. W swój plan wtajemniczają Niuśka, dawnego znajomego ze Lwowa, który teraz tam pracuje. Krysia zaprzyjaźnia się z Wandzią, która też nosi nazwisko Karśnicka.
Detektyw Trombka trafia na ślad Krysi. Baronowa przyjeżdża do internatu, ale zamiast Krysi spotyka Wandzię. Jest przekonana, że detektyw wprowadził ją w błąd.
Szczepko i Tońko, aby zdobyć pieniądze dla Krysi, piszą anonim do baronowej. Żądają wpłaty pieniędzy na poste restante, grożąc w razie odmowy porwaniem. Szczepko przychodzi do baronowej z drugim anonimem, w którym porywacze straszą uprowadzeniem Krysi. Przerażona baronowa wpłaca pieniądze. Szczepko i Tońko przeznaczają je na opłacenie internatu. Krysia poznaje brata Wandzi Romka i jej kuzyna Tadeusza. Szczepko i Tońko, aby uwolnić Krysię od babki, chcą wydać ją za mąż. Udają się w tej sprawie do Romana Karśnickiego, ale nie wiedzą, że rozmawiają z Tadeuszem. Ten początkowo nie chce zgodzić się na ślub, ale kiedy widzi zdjęcie Krysi, która spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, zmienia zdanie. Tymczasem baronowa dowiaduje się, że porywacze, którzy wyłudzili od niej pieniądze to Szczepko i Tońko. Trafiają do aresztu. Dzięki baronowej szybko z niego wychodzą. Wszyscy z radością udają się na ślub Krysi i Tadzia.
W roku 1936 duży sukces odniosła komedia Michała Waszyńskiego Będzie lepiej, w którym zadebiutowali na ekranie Szczepko (Kazimierz Wajda) i Tońko (Henryk Vogelfanger), artyści „mikrofonowi” Wesołej Lwowskiej Fali, najpopularniejszej audycji radiowej w II RP. Okazali się, jak wtedy pisano, nadspodziewanie dobrymi aktorami filmowymi.
Drugi film z ich udziałem – Włóczęgi Michał Waszyński nakręcił na początku 1939 roku. Oryginalny styl komików, ich bezpretensjonalny humor, lwowska gwara, a przede wszystkim optymistyczna filozofia życia na przekór różnym przeciwnościom losu znów przyniosły filmowi powodzenie. Przyczynili się do niego również pozostali aktorzy – Stanisława Wysocka, Stanisław Sielański, Antoni Fertner, Helena Grossówna oraz 25-letnia debiutantka Stanisława Stępniówna.
Dużym walorem filmu są piosenki: Dobranoc, oczka zmruż i Lwów jest jeden na świecie (znana bardziej pod tytułem Tylko we Lwowie), do których słowa napisał Emanuel Schlechter, lwowiak z pochodzenia, także współscenarzysta filmu, a muzykę – Henryk Wars. Piosenka Tylko we Lwowie, niezwykle popularna wówczas, pozostaje do dzisiaj najbardziej znanym przebojem o tym przedwojennym polskim mieście.
W połowie 1939 roku Michał Waszyński przystąpił do trzeciego filmu z udziałem Szczepka i Tońka - Serca batiarów. Realizację przerwał wybuch II wojny światowej.
„Bardzo miła i zabawna komedyjka. Popularni gwiazdorzy radiowi, Szczepko i Tońko, wnoszą ze sobą zupełnie specyficzny rodzaj humoru i bardzo dobrze się stało, że pozwolono im tym razem być tylko sobą – sympatycznymi, poczciwymi batiarami lwowskimi.
Największą zaletą tego filmu jest właśnie to, że jest sympatyczny. Sympatyczne dowcipy, sympatyczna atmosfera, sympatyczni aktorzy. Szczepkowi i Tońkowi sekundują dzielnie: czarująca Grossówna, bardzo miła i naturalna Stępniówna oraz niesłychanie zabawny Sielański. Wspaniała Stanisława Wysocka tworzy tu znowu jedną ze swych niezapomnianych ról. Reżyseria Waszyńskiego – uważna, czujna i technicznie bez zarzutu.
Nieustanne wybuchy śmiechu na sali świadczą o tym, że ten rodzaj zabawy kinowej bardzo się publiczności podoba”.
(Włóczęgi, Kino 1939 nr 18)
„Bohaterowie lwowskiej „Wesołej Fali”, popularni Szczepko i Tońko, reprezentują ten rodzaj humoru, który trafia do serc najszerszej publiczności. Jest to humor okraszony sentymentem i ożywiony chęcią służenia jakiejś dobrej sprawie. Wieńczy zaś go śpiewny lwowski akcent i tak rzadka w naszych filmach umiejętność prowadzenia djalogu. Pod tym względem team dwóch świetnych batjarów jest w Polsce bezkonkurencyjny.
Można się było obawiać, że zaszkodzi mu wadliwa reżyserja i scenarjusz bez polotu. Jednakże dzielni Lwowianie wyszli i stąd obronną ręką. Scenarjusz pp. Toma i Schlechtera nie jest wolny od wad pospiesznej roboty, a reżyserja (M. Waszyński) wydaje się dość pobieżna. Jednakże całość jest lepsza od przeciętnych, bezdusznych i wrzaskliwych fars krajowego wyrobu, ma zdrowszy klimat moralny i nie pozostawia po sobie uczucia niesmaku. To już jest postęp, za który należy się twórcom Włóczęgów szczere uznanie.
Głównym wątkiem scenariusza są dzieje osieroconej panienki (S. Stępniówna), którą opiekują się serdecznie dwa poczciwe batjary, muzykanty uliczne, Szczepko i Tońko. Jest i straszna babunia (St. Wysocka), która szuka swej wnuczki przy pomocy śmiesznego detektywa (A. Fertner). Jest warszawski cwaniak (St. Sielański), który pomaga swoim lwowskim kolegom ukryć panienkę w internacie dla zamożnych dziewcząt. Są dwaj młodzi, przystojni kawalerowie (Z. Rakowiecki i A. Bogucki), z których jeden tańczy, a drugi śpiewa. Słowem, jest wszystkiego po trochu. Jest nawet lew i wielbłąd z warszawskiego Zoo. Jest trochę mało piosenek, z których jedna o Lwowie mile wpada w uszy (Wars). No i jest powodzenie”.
(B. Włóczęgi, Kurier Polski 1939 nr 98)
„Humor Szczepka i Tońka nie jest błazeństwem, ale poezją; wypływa on z jakiejś odwiecznej radości życia i z tego doniosłego faktu, że krew jest czerwona i zdrowa. Ci dwaj sympatyczni „trubaciarzy Lwowa” cieszą się po prostu z tego, że żyją, że na niebie są gwiazdy, które oczywiście są ich własnością: „ta na cu ci pieniądze, Tońciu durnuwety, ta hulaj na dach i przypatrz si, ili masz złota na niebi – ta kto ma tyli bugactwa, co my?” – a już jeżeli można komuś wyświadczyć braterską przysługę, choćby swoim kosztem, to radość jest nieopisana. Te wspaniałe w swojej prymitywności sposoby rozumowania i wnioskowania, ta niewzruszalna baciarska etyka – oto fundamenty, na których wyrasta poezja ich humoru.
Szkoda tylko, że akcję przeniesiono ze Lwowa do Warszawy, że Lwów to bardzo piękne miasto pokazano tylko na makietach – ale to już jest taki sklepikarski system „naszych” reżyserów, którzy potrafią popsuć i ob-żydzić każdy temat.
Film ten wykazał, że Szczepko i Tońko są o wiele lepszymi aktorami aniżeli zmanierowani „tragicy” i „amanci” warszawscy; dzielnie sekunduje im miłą tonacją swojej gry Stępniówna, stylowo zagrała „straszną babunię” Stanisława Wysocka, nieco jednostajna w swoim pensjonarskim temperamencie jest Grossówna. Rakowiecki jako amant nie był tu zupełnie na miejscu.
Obydwu trubaciarzom należy zwrócić uwagę, aby nie pozwolili w przyszłości postponować Lwowa, aby nie grali już więcej na tle chwiejącej się dekoracji, z nieudolnie wymalowaną na niej wieżą katedry, ale na prawdziwym lwowskim rynku, na placu Targów Wschodnich lub w uroczym zakątku ulicy Czereśniowej. Lwów jest tak fotogeniczny, że zastępowanie jego piękna makietami jest koszmarną profanacją”.
(Tadeusz Sobolewski, Włóczęgi, Prosto z Mostu 1939 nr 17)
„Z przyjemnością zobaczylibyśmy naszych przyjaciół z Lwowskiej Fali, z radio – Szczepka i Tońka z ich złotym humorem, piosenkami i lwowskim przemiłym akcentem tajojskim, gdyby ich nie wpakowano w tak głupi scenariusz. Opiekują się dziewczątkiem sierotą – ale ona jest za duża, a oni są za młodzi na opiekunów, sytuacje są nieprawdopodobne i naciągane. Nawet udany dowcip nie oparty na dobrej fabule robi wrażenie czegoś sztucznego, wyciąganego za włosy, nieprzyjemnego. Tylko zupełna organiczność i literackość fabuły sprawia wrażenie artystyczne. Poza tą niemożliwością i towarzyską, i życiową, czyniącą całą historię nieprawdopodobną, film jest wesoły, niefrasobliwy i ma dobre tempo. Pod względem wizualnym nie zawiera nic szczególnie oryginalnego.
Szczepko i Tońko są dobrym nabytkiem dla filmu i warto ich zużytkować w bardziej udanym scenariuszu. Reżyseria Waszyńskiego jest pomysłowa – nie ma on tylko tendencji do stwarzania tego, co można by nazwać obrazem z punktu widzenia malarskiego, jak np. bywa to u Feydera, u Lubicza. Ale jest to ten przygnębiający styl warszawski, zaduszony we wnętrzach. Wielka Stanisława Wysocka miała tu większą rolę, którą zagrała wybitnie, jak zawsze, zagrała ozdobnie, mieszając przebłyski uczucia ze złością starej kobiety”.
(Anna Zahorska, Włóczęgi, Kultura 1939 nr 21)