- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1939
- Premiera: 27 V 1939
Produkcja
Polska Agencja Telegraficzna
Atelier i laboratorium
Falanga
Dystrybucja
Biuro Filmowe Polskiej Agencji Telegraficznej
Obsada aktorska:
Ludwik Solski (król Fryderyk II w dramacie „Wielki Fryderyk" Adolfa Nowaczyńskiego, ojciec w dramacie „Niespodzianka" Karola Huberta Rostworowskiego, Judasz w dramacie „Judasz z Kariothu" Karola Huberta Rostworowskiego, Harpagon w komedii „Skąpiec" Moliera i inne),
Wojciech Brydziński (generał von Zieten w dramacie „Wielki Fryderyk" Adolfa Nowaczyńskiego),
Feliks Chmurkowski (minister von Herzberg w dramacie „Wielki Fryderyk" Adolfa Nowaczyńskiego),
Mieczysław Gielniewski (parobek w dramacie „Niespodzianka" Karola Huberta Rostworowskiego),
Stefan Hnydziński (parobek w dramacie „Niespodzianka" Karola Huberta Rostworowskiego),
Karol Dorwski (parobek w dramacie „Niespodzianka" Karola Huberta Rostworowskiego),
Edmund Biernacki (parobek w dramacie „Niespodzianka" Karola Huberta Rostworowskiego),
Jan Ciecierski (karczmarz Abramek w dramacie „Niespodzianka” Karola Huberta Rostworowskiego),
Zofia Grabowska (Rachela w dramacie „Judasz z Kariothu” Karola Huberta Rostworowskiego),
Artur Socha (apostoł Piotr w dramacie „Judasz z Kariothu” Karola Huberta Rostworowskiego),
Marian Wyrzykowski (2 role: apostoł Jan w dramacie „Judasz z Kariothu” Karola Huberta Rostworowskiego; Kossakowski-Szczęsny w dramacie „Horsztyński” Juliusza Słowackiego),
Stanisław Malatyński (Kleant, syn Harpagona w komedii „Skąpiec” Moliera),
Jerzy Woskowski (Strzałka, służący Kleanta w komedii „Skąpiec” Moliera),
Stanisława Angel-Engelówna (2 role: Rózia w komedii „Dożywocie” Aleksandra Fredry; Anna w dramacie „Warszawianka” Stanisława Wyspiańskiego),
Elżbieta Barszczewska (Salomea w dramacie „Horsztyński” Juliusza Słowackiego),
Aleksander Bogusiński (łotr w komedii „Wiele hałasu o nic” Williama Szekspira),
Leokadia Pancewiczowa (Gospodyni w dramacie „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego),
Zofia Kajzerówna (Maria w dramacie „Warszawianka” Stanisława Wyspiańskiego),
Amelia Rotter-Jarnińska (Pani domu w dramacie „Warszawianka” Stanisława Wyspiańskiego),
Józef Węgrzyn (generał Chłopicki w dramacie „Warszawianka” Stanisława Wyspiańskiego),
Mieczysław Milecki (młody oficer w dramacie „Warszawianka” Stanisława Wyspiańskiego),
Karol Lewicki (dyrygent w dramacie „Warszawianka” Stanisława Wyspiańskiego),
Maria Malanowicz-Niedzielska,
Stanisława Kawińska,
Halina Cieszkowska (Ludka w dramacie "U mety" Karola Huberta Rostworowskiego),
Zbigniew Ziembiński (Franciszek w dramacie "U mety" Karola Huberta Rostworowskiego),
Irena Wasiutyńska (gość na przyjęciu weselnym w dramacie "U mety" Karola Huberta Rostworowskiego),
Irena Wojciechowska,
Janina Horska,
Leszek Stępowski,
Zdzisław Karczewski,
Ziemowit Karpiński,
Jan Dębski,
Zdzisław Relski,
Adam Grzymała-Siedlecki (autor wykładu o aktorstwie Ludwika Solskiego),
Eugenia Ludecka (uczestniczka wykładu o aktorstwie Ludwika Solskiego),
Janina Krzymuska (uczestniczka wykładu o aktorstwie Ludwika Solskiego),
Władysław Neubelt (uczestnik wykładu o aktorstwie Ludwika Solskiego),
Feliks Żukowski (uczestnik wykładu o aktorstwie Ludwika Solskiego),
Ryszard Misiewicz (inspicjent w teatrze)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
Z autobusu na Placu Teatralnym w Warszawie wysiada Ludwik Solski. W garderobie teatru przygotowuje się do spektaklu.
Fragment dramatu Adolfa Nowaczyńskiego Wielki Fryderyk z Ludwikiem Solskim w roli króla Fryderyka II.
Trwa wykład Adama Grzymały-Siedleckiego o aktorskich dokonaniach Ludwika Solskiego.
Fragment dramatu Karola Huberta Rostworowskiego Niespodzianka z Ludwikiem Solskim w roli gospodarza Szywały.
Fragment dramatu Karola Huberta Rostworowskiego Judasz z Kariothu z Ludwikiem Solskim w roli Judasza.
Fragment komedii Moliera Skąpiec z Ludwikiem Solskim w roli Harpagona.
Fragment komedii Aleksandra Fredry Dożywocie z Ludwikiem Solskim w roli lichwiarza Łatki.
Fragment dramatu Juliusza Słowackiego Horsztyński z Ludwikiem Solskim w roli tytułowej.
Fragment komedii Williama Szekspira Wieczór Trzech Króli z Ludwikiem Solskim w roli Chudogęby.
Fragment komedii Williama Szekspira Wiele hałasu o nic z Ludwikiem Solskim w roli sędziego Dogberry.
Fragment dramatu Stanisława Wyspiańskiego Legion z Ludwikiem Solskim w roli Mickiewicza.
Fragment dramatu Karola Huberta Rostworowskiego U mety z Ludwikiem Solskim w roli profesora Słupińskiego.
Fragment dramatu Stanisława Wyspiańskiego Wesele z Ludwikiem Solskim w roli Gospodarza.
W trakcie wykładu Adama Grzymały-Siedleckiego pojawiają się zdjęcia z garderoby Ludwika Solskiego w krakowskim teatrze, a także z jego warszawskiego mieszkania.
Fragment dramatu Stanisława Wyspiańskiego Warszawianka z Ludwikiem Solskim w roli Starego Wiarusa.
W roku 1938 Biuro Filmowe Polskiej Agencji Telegraficznej wystąpiło z inicjatywą realizacji cyklu filmów dokumentalnych poświęconych najwybitniejszym aktorom polskiego teatru. Bohaterem pierwszego z nich został Ludwik Solski, wówczas 84-letni nestor polskiej sceny, mający w swoim dorobku kilkaset ról, niekwestionowany mistrz sztuki aktorskiej. Początkowo Romuald Gantkowski miał zrealizować film krótkometrażowy. Udało mu się jednak przekonać producenta, by ze względu na rangę „polskiej filmoteki teatralnej” nakręcić film pełnometrażowy. Scenarzystą został Adam Grzymała-Siedlecki, wybitny krytyk teatralny, który uważał Solskiego za twórcę „własnej epoki sztuki aktorskiej”.
Do filmu wybrał 13 jego różnorodnych kreacji w dramatach Adolfa Nowaczyńskiego, Karola Huberta Rostworowskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Juliusza Słowackiego oraz w komediach Szekspira i Aleksandra Fredry. Współczesną ramą filmu jest publiczny wykład Adama Grzymały-Siedleckiego o aktorskich dokonaniach Ludwika Solskiego i jego miejscu w historii teatru. W filmie pojawiają się autentyczne zdjęcia garderoby aktora z Teatru Miejskiego w Krakowie, w której centralnym punktem jest ogromne płótno ze szkicami wybitnych malarzy m.in. Teodora Axentowicza i Włodzimierza Tetmajera, ozdobione dedykacjami ówczesnych luminarzy kultury m.in. Stanisława Przybyszewskiego, Gabrieli Zapolskiej, Heleny Modrzejewskiej, Stanisława Wyspiańskiego, Leopolda Staffa, Marii Rodziewiczówny, Elizy Orzeszkowej, Stefana Żeromskiego, Kornela Makuszyńskiego, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Jana Kasprowicza. Kamera utrwaliła też wnętrze warszawskiego mieszkania Ludwika Solskiego, w Alejach Jerozolimskich 31, pełne cennych dzieł sztuki, wśród których można zobaczyć m.in. rzeźbę aktora autorstwa Ksawerego Dunikowskiego i kolekcję obrazów Stanisława Wyspiańskiego.
W sierpniu 1938 roku film Geniusz sceny (wraz z Halką Juliusza Gardana i 4 filmami krótkometrażowymi) reprezentował polską kinematografię na VI Międzynarodowej Wystawie Sztuki Filmowej w Wenecji, gdzie uzyskał medal za kreacje Ludwika Solskiego.
Polska krytyka uznała film za ciekawy eksperyment połączenia filmu i teatru. Podkreślano zwłaszcza znaczenie utrwalenia na taśmie filmowej „syntezy umiejętności wielkiego aktora”.
Wybuch II wojny światowej uniemożliwił realizację następnych filmów z tego cyklu, których bohaterami mieli być m.in. Kazimierz Junosza-Stępowski, Stanisława Wysocka i Stefan Jaracz.
Zachowana kopia filmu Geniusz sceny jest niekompletna. Brakuje w niej przede wszystkim fragmentu komedii Aleksandra Fredry Pan Jowialski z Ludwikiem Solskim w roli tytułowej.
„Pomysł jest nowy i zasadniczo godny pochwały. Genjusz sceniczny Ludwika Solskiego należało uwiecznić, jego twórczość powinna pozostawić ślad na taśmie filmowej, zachowana dla potomności, nie w jednej roli, lecz w wielu, w całej ich zdumiewającej różnorodności.
Po wielkich aktorach pozostają tylko słowa, tylko opisy wrażeń, teraz tradycja aktorska oprze się na niezmylonym, objektywnym obrazie taśmy. Lecz jest w tem wszystkiem niebezpieczeństwo, z którego – zdaje się – nie zdawali sobie sprawy inicjatorzy eksperymentu. Nie można techniki aktora teatralnego przenieść na film „na surowo”, bezpośrednio, tak jakby grał dla ekranu. Szczególniej jeśli chodzi o aktora jak Solski, który gra ekspansywnie, ekspresyjnie i który zmienia gruntownie swój typ, pomagając sobie w tem bardzo mocną charakteryzacją. Taka charakteryzacja i taka ekspresyjność ruchowa i głosowa, przeniesiona na taśmę, działa wręcz koszmarnie – ekran zbyt wyolbrzymia, ekran nie znosi takich efektów. Należało zastrzec się, że chodzi o grę teatralną, a nie filmową, należało wszelkimi możliwemi środkami rozbić złudzenie, że rzecz dzieje się na ekranie, należało zachować ramy teatru, podkreślić jej jak najbardziej, całą umiejętność filmową skierować na to, by na ekranie czuło się teatr – nie sfotografowany, ale ujęty w cudzysłów. Należało bohaterem takiego reportażu uczynić „aktora”, a nie jego kreacje – Fryderyka Wielkiego lub Judasza. Nie pokazano w tym reportażu powstawania roli, nie pokazano aktora przy pracy, nie dano historji choćby jednej tylko kreacji, jej odmian czy przemian. A przecież tego wymagał film o aktorze. Bardzo blado wypadła „rama” reportażu, pojęta jako odczyt o Solskim – taką rozumową oprawę dano filmowi zamiast fascynującej oprawy sceny – i bez polotu postawione, mechanicznie obok siebie, fragmenty dramatów, choć temat wołał o krztynę poezji, choć zza reportażu wybłyskuje nowy przedziwny dramat, kiedy obok Fryderyka Wielkiego staje Wiarus, obok Skąpca - Judasz, obok Horsztyńskiego – Poeta z Wesela”.
(Stefanja Zahorska, Geniusz sceny, Wiadomości Literackie 1939 nr 25)
„Kiedy się kładzie fundamenty jakiegoś ważniejszego przybytku, zamurowuje się w nim w puszce uszczelnionej akt erekcyjny. Teraz pod każdy przybytek teatralny w Polsce będzie się zapewne zamurowywało ten oto film, świadczący kim jest dla sceny Ludwik Solski.
Piękne jest to świadectwo dla tego wielkiego i pracowitego artysty lecz dla nas kinomanów, wyświetlany w Palladium obraz jest nauką, co za nieprzebyte przestrzenie dzielą film od sceny. Tłumaczy nam, dlaczego prawdziwy kinoman nie rozumie teatru, irytuje się nawet nim. Oto obiektyw kinematograficzny potrafił stokroć rzetelniej podpatrzyć życie niż oczy genialnego nawet aktora. Ruchy ludzkie, słowa i uśmiechy stały się na ekranie do maksimum naturalne i proste – gdy tymczasem gra sceniczna, choćby w najnaturalniejszej formie ujęta, ma pewien patos, pewien szablon, pewien ustalony od czasów chyba greckich grymas historiona, ma pozę, maskę – nie ma bezpośredniości ekranu.
Z podanych nam rozmaitych scen, nudnych i niepotrzebnie objaśnianych przez p. Grzymałę Siedleckiego, najwyżej stoi Wielki Fryc. Na tę kreację, przerastającą o niebo samą sztukę p. Nowaczyńskiego, patrzy historyk z zachwytem, artysta z ciekawością, a nawet kinoman – bez rozczarowania. Natomiast Judasz, natomiast Niespodzianka, Molier i cały prawie zespół towarzyszący Solskiemu – to wychodzi poza zakres i poza wymaganie sztuki filmowej. Dobrze, że utrwalono w pospiesznym skrócie piękny dorobek artystyczny Solskiego – ale dla kina nie ma ta kronika teatralna wartości, chyba jako przykład, jak mało może się nauczyć artysta filmowy od teatralnego, a jak wiele teatralny od kinowego”.
(MJW, Geniusz sceny, Kurier Poranny 1939 nr 149)
„Skondensowanym teatrem, a ściślej skondensowanym aktorem teatralnym we fragmentach najcelniejszych swych kreacyj – nie wszystkich, oczywiście – jest Genjusz sceny czyli sfilmowana antologja Ludwika Solskiego. /…/ Nie wiemy, z jakich pobudek nakręcono Genjusza sceny i co chciano tym filmem pokazać.
Jeśli chciano dowieść, że teatr i film – to dwie rzeczy różne, w takim razie eksperyment udał się wyśmienicie. Istotnie, teatr można reprodukować w całości albo w kawałkach na taśmie filmowej, ale filmem tego nazwać nie można. Nie znaczy to wcale, by widowisko to przeszło bez wrażenia. Przeciwnie, patrząc na próbki niepospolitych kreacyj znakomitego aktora, jednego z największych nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, widownia przeżyła niewątpliwie więcej różnorodnych wrażeń artystycznych niż na niejednym czysto filmowym „przeboju”.
Tchnienie wysokiej sztuki wionęło z ekranu zwłaszcza w kapitalnej scenie z Niespodzianki. Może dlatego, że ten właśnie fragment był najwięcej „kinowy” w scenerji i w grze. Dlatego również, że stanowił jak gdyby odrębny skecz, zrozumiały od początku do końca, ze wstępem i ekspozycją, z finałem. I dlatego jeszcze, że bodaj ze wszystkich popisowych scen Solskiego, ta jedna była właściwie wprowadzona na ekran, dzięki sfilmowanej prelekcji A. Grzymały-Siedleckiego, który przygotował widownię odpowiedniem streszczeniem dramatu K. H. Rostworowskiego.
/…/ Chcąc utworzyć archiwum czy antologję wielkich kreacyj teatralnych dla potomności, należy kreacje te przenosić bezpośrednio na taśmę. W ten sposób wielki aktor teatralny, dzięki reprodukcji filmowej, może być niejako skondensowany w blaszanem pudełku i przechowany w konserwach, czyli w filmotece. Zrobiono to właśnie z Ludwikiem Solskim. Genjusz sceny to nie film z gatunku tych, które trzymają się długo na ekranie, bo miljonowa rzesza miłośników kina znajduje w nich to, czego pragnie. Genjusz sceny to monografja sztuki doskonałego teatralnego aktora, wyreżyserowana sposobem teatralnym przez człowieka teatru dla ludzi teatru i dla miłośników sceny”.
(L. B. Teatr w puszkach blaszanych, Kurier Polski 1939 nr 153)
„Ciekawym przyczynkiem do potrzeby stworzenia kinoteki, czyli archiwów filmowych, jest ta dorywcza, bezplanowa próba skondensowania na taśmie twórczości scenicznej Ludwika Solskiego. Nazywamy tę próbę dorywczą, bo, o ile nam wiadomo, nie stanowi ona początku żadnej serii filmów podobnych. A jest bezplanową dlatego, że nie wyjaśniono sobie dokładnie, czym powinien być Geniusz sceny: filmem kasowym? prestiżowym? dokumentalnym?
Dorywczość odbiła się na wykonaniu, bezplanowość – na eksploatacji. Wykonanie jest nierówne i zdradza pośpiech. Niektóre fragmenty są za długie (Fryderyk Wielki), inne znów za krótkie. Jedne są poprzedzone odpowiednią prelekcją (A. Grzymała-Siedlecki), inne – puszczone bez komentarza. Fragment Niespodzianki wypadł dobrze, bo prelegent wprowadził publiczność kinową in medias res. Fragment Warszawianki był „puszczony”, bo nikt nie przygotował widowni ani rzeczowo, ani lirycznie do odbioru właściwego wrażenia.
Inne fragmenty wmontowano pospiesznie, bez uprzedzenia, jak gdyby na widowni byli sami teatrolodzy albo uczniowie i uczennice PIST. Finał nie był obmyślony ani w ogóle przewidziany. A skutek? Film, bądź co bądź niezwykły i wartościowy, przemknął przez ekran i nie wywarł należytego wrażenia. A szkoda!
Ludwik Solski jest zjawiskiem wyjątkowym, z którym porównać można chyba słynnego angielskiego aktora George Arlissa, z tym jednak zastrzeżeniem, że skala talentu Solskiego jest bez porównania większa. Nie może równać się z nim także chluba scen francuskich, Charles Dullin. Toteż publiczność prowincjonalna, która nigdy nie widziała Solskiego ani w Niespodziance, ani we Fryderyku, ani w Judaszu, ani w Weselu, ani w Horsztyńskim, ani w ogóle nigdy – ma tu nieocenioną okazję zapoznania się z najwyższą klasą gry teatralnej.
Choćby dlatego trzeba życzyć Geniuszowi sceny powodzenia na dalszych ekranach, zamykając zarazem oczy na pewne niedociągnięcia realizacji, kompozycji i montażu.
Geniusz sceny może liczyć na powodzenie w miastach, gdzie Ludwik Solski znany jest tylko ze słyszenia. I w innych, gdzie go znają ze sceny i zechcą zobaczyć na ekranie”.
(Geniusz sceny, Aktualności 1939 nr 5-6)
Film Geniusz sceny został zrealizowany pod protektoratem Ministerstwa Oświaty.
Prace nad filmem trwały 4 miesiące.
Fragmenty przedstawień nakręcono w atelier Falanga, a scenę wykładu Adama Grzymały-Siedleckiego w sali Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej.
Za udział w filmie Ludwik Solski zrezygnował ze swojego honorarium.