- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1932
- Premiera: 26 II 1932
Tytuł roboczy
ŚPIEWAJĄCE LEGIONY
Laboratorium
D'Alben Studio
Obsada aktorska:
Jadwiga Smosarska (Hanka Runicka),
Witold Conti (Jerzy Mirski),
Bazyli Sikiewicz (Kazbow, oficer kozacki),
Józef Maliszewski (Andrzej Runicki, brat Hanki),
Maria Chaveau (ciotka Hanki i Andrzeja),
Wiesław Gawlikowski (stryj Hanki i Andrzeja),
Jan Kurnakowicz (stangret Jędrek),
Władysława Krukowska (Zośka, służąca we dworze, narzeczona Jędrka),
Jerzy Kobusz (legionista),
Jan Belina (oficer austriacki),
Girej Nauruz (Islam, podoficer kozacki),
Mahomet-Bej Czukua (Kozak),
Ludwik Fritsche (ksiądz),
Julian Krzewiński (oficer legionów),
Edward Puchalski (właściciel gospody),
Franciszek Petersile (adiutant),
Aleksander Maniecki (oficer rosyjski),
Benedykt Hertz (mężczyzna w gospodzie),
Lech Owron,
Chór Dana (legioniści),
Wincenty Nowakowski (legionista),
Mieczysław Fogg (legionista),
Adam Wysocki (legionista),
Tadeusz Bogdanowicz (legionista),
Zachariasz Papiernik (legionista),
Chór Bohema
- Treść
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
Warszawa, czerwiec 1914 roku. Hanka Runicka i Jerzy Mirski planują w sierpniu ślub. Prasa donosi o zamachu w Sarajewie i zabójstwie austriackiego następcy tronu, księcia Ferdynanda. Do Warszawy przyjeżdża Andrzej, brat Hanki. Ma wiadomości o powstających oddziałach polskiego wojska. Jerzy bez wahania rusza w drogę. Przekracza nielegalnie granicę zaboru austriackiego i dociera do Krakowa, gdzie zostaje wcielony do Legionów. W tym czasie Hanka przyjeżdża do dworu swojego stryja w Runicach.
Na rozkaz szefa sztabu c.k. polska brygada musi wycofać się za rzekę. Polski dowódca nie chce podporządkować się rozkazom obcej armii. Wysyła patrol pod dowództwem Jerzego na zwiad. W jednym z dworów natrafiają na sztab rosyjski. Jerzy zabiera plany. W wyniku potyczki z oddziałem Kozaków zostaje ciężko ranny. Nieprzytomnego znajduje na polu Jędrek, stangret z pobliskiego dworu w Runicach. Hanka troskliwie zajmuje się ukochanym. Tymczasem oddział Kozaków znajduje na polu czapkę i szablę polskiego żołnierza. Zaczynają poszukiwania. We dworze nie znajdują ukrytego na strychu Jerzego.
Kazbow, dowódca Kozaków jest zauroczony Hanką. Postanawia, że oddział przenocuje we dworze. W nocy, kiedy jego żołnierze bawią się, próbuje uwieść Hankę. Z opresji ratuje ją adiutant, który przynosi dowódcy rozkaz. Kozacy opuszczają dwór.
Z każdym dniem Jerzy powraca do zdrowia. W Runicach zjawia się Andrzej, przebrany za rosyjskiego oficera. Jerzy przekazuje mu plany rosyjskiego sztabu. Andrzej w cywilnym ubraniu i dokumentami ukrytymi w czapce rusza ze stangretem Jędrkiem do polskiego dowództwa. Po drodze natrafiają na Kozaków. Wywiązuje się strzelanina, Andrzej ginie. Jędrek ratuje się, zabiera czapkę z dokumentami.
Jerzy dochodzi do zdrowia. Kiedy szykuje się do drogi, we dworze pojawia się oddział Kazbowa. W czasie rozmowy dowódcy z Hanką pies zdradza ukrytego za kotarą Jerzego. Jerzy z pomocą stryja próbują obezwładnić Kozaka. Obaj zostają pojmani. Stangret Jędrek rusza konno po pomoc. W czasie przesłuchania Jerzy nie zdradza żadnych informacji. Kazbow każe go rozstrzelać. Hanka błaga go, by cofnął rozkaz. Obiecuje mu się oddać. Kazbow udaje, że odwołuje rozkaz, a w rzeczywistości każe rozstrzelać Jerzego z dala od dworu. Tuż przed egzekucją we dworze zjawia się oddział polskich żołnierzy. Jerzy zostaje uwolniony. Dochodzi do walki z Kozakami. W tym czasie Kazbow rzuca się na Hankę. Z pomocą przychodzi jej Jerzy. Kozacy uciekają. Hanka i Jerzy tulą się do siebie.
„Z materjału, który nam pokazał Henryk Szaro w swoim ostatnim filmie, można łatwo oddzielić plewy od ziarna i wskazać, jakie elementy powinny już stanowczo przejść do lamusa polskiej kinematografji, a jakie stanowią drobny lecz uchwytny zalążek przyszłości.
Tematyka. Okazuje się, że grzeszy tutaj głównie nie sam wybór takiego właśnie a nie innego tematu (w tym wypadku patrjotyczno-wojennego), ale raczej szablon i ubóstwo w podejściu do tegoż tematu, w jego filmowem potraktowaniu. 1914. Dni naładowane elektrycznością. Panika dyplomacji. Wiadomości krzyżują się jak błyskawice. Wypowiedzenia wojny walą pękiem piorunów. Burza dziejowa. Bezprzykładny kataklizm. Dla jednych – śmierć, dla drugich – zmartwychwstanie. Grobowiec Austro-Węgier. Kolebka niepodległej Polski. Taka była rzeczywistość.
Ale rzeczywistość filmu polskiego jest inna: bladoróżowa rzeczywistość pocztówek wielkanocnych. Więc znowu: wsi spokojna, wsi wesoła… ułani, ułani… dworek, dworek… ułan i dziewczyna… kozacy, kozacy… kozak i dziewczyna… ułani i kozacy gonią się zawzięcie… Przy najlepszych nawet chęciach autorów scenarjusza zrozumiałem jest, że w powyższych ramach mało można otrzymać oryginalnych i mocnych wyników.
Realizacja. Pod tym względem film ma swoje, niekiedy duże zalety, ale fragmentaryczne, w kilku luźnych, specjalnie wypracowanych epizodach (potyczka, wizja rannego legionisty, zabawa kozaków itd.). Brak jednolitego rytmu montażowego. Pod względem aktorskim – wysuwają się na pierwszy plan kreacje trzech aktorów teatralnych: Sikiewicza w roli oficera kozaków, Kurnakowicza jako Jędrka i Gawlikowskiego (świetne zbliżenia) jako właściciela dworu. Dalej Witold Conti, który nieźle się wywiązał, bez szarży, z niewdzięcznej, bo bezbarwnej roli młodego legjonisty. Wreszcie Jadwiga Smosarska, tym razem słabsza niż zwykle.
Fotografja doskonała, zwłaszcza w śmiałych zbliżeniach. Muzyka również niewiele pozostawia do życzenia. Natomiast strona djalogowa jest fatalna. Słowa i zdania są rozciągnięte, aktorzy mówią au ralenti (w zwolnionym tempie) – wskutek czego dialogi brzmią sztucznie i teatralnie”.
(Wł. Br. Rok 1914 - kopiec graniczny filmu polskiego, Kino 1932 nr 11)
Po Sybirze, zachęceni olbrzymiem powodzeniem, jakie film ten zdobył, jego realizatorowie postanowili na nowo zatryumfować – tym razem wielkim filmem historyczno-współczesnym. Rok 1914 – wybuch wojny, wkroczenie legjonów w granice b. Kongresówki – oto temat i tło tego filmu, który istotnie rozpoczyna się bardzo interesująco i z takim rozmachem, że widz przypuszczać zaczyna, że będzie miał do czynienia z epopeją. Upoważnia go poniekąd do tego mniemania i to, że scenarjusz Sterna i Szary opatrzył swoim podpisem, jako współautor, pisarz tak wybitny i tak doskonale obznajomiony z historją legjonów, jak Wacław Sieroszewski. Wielka rzeka – zdawałoby się – rozleje się falą potężną, w której zginą, zdławione porywem ogromnym, małostki i ułomności dotychczasowe różnych polskich filmów, ich śmiesznostki i powtarzające się wady.
Niestety, z wielkiej rzeki robi się mały strumyczek, zasychający powoli w trzęsawiskach szablonu. Scenarjusz, pomyślany kapitalnie, zawiódł na całej linji. Historja wielkiego wysiłku i poświęcenia zmieniła się w anegdotę, w ckliwą i banalną historyjkę o latających tam i z powrotem czerkiesach, o gnębionej przez oficera kozackiego panience, której cnota jest niewzruszona i która zachowuje się akurat tak samo, jak bohaterka Wiernej rzeki Żeromskiego. Tylko, że to, co u tamtej jest bohaterstwem – w Roku 1914 jest banalnością. /…/ Zasadniczą, istotną wartość Roku 1914 stanowią natomiast sceny początkowe i prześliczne zdjęcia. Nie mówię tu tylko o plenerach, bardzo ładnych i zasługujących na uznanie. Oklaskiwano również sceny, w których bohater filmu, walcząc z gorączką, widzi oczyma wyobraźni bitwę. Sceny te udały się doskonale i reżyserowi Henrykowi Szarze, i operatorowi. Gra aktorów jest bardzo nierówna. Są role znakomicie grane, są i takie, które nie wykraczają poza ramy poprawności. Znakomity jest Kurnakowicz, z którego film polski będzie miał istotną pociechę. Miał kilkanaście scen, a każdą zagrał kapitalnie. Doskonałą sylwetkę oficera czerkieskiego dał Wasiljew-Sikiewicz, bardzo dobry był Fritsche. Natomiast role bohaterki i bohatera – Smosarska i Conti – zbanalizowane przez autorów scenariusza – nie ożywiły się w grze, nie nabrały rumieńców i pozostały blade i nikłe. Nie jest to jedynie winą artystów, którzy włożyli dużo trudu i wysiłku w odtworzenie tych ról anemicznych, przypominających znane i wielokrotnie powtarzane na filmie szablony.
To są blaski i cienie Roku 1914. Niestety, rozłożono te blaski i cienie nierównomiernie, co sprawia, że film z początku rośnie w moc, a potem nagle opada jak gdyby z sił. Odkąd z rozległych równin, po których maszeruje żołnierz polski do ukochanej ojczyzny, jęczącej w jarzmie niewoli, wkroczyliśmy w filmie na utarte szlaki banalnej historji o czerkiesach, dworku polskim, oficerach i pięknej panience – film przestał nas interesować czemś nowem, żywem, mocnem, dotąd na ekranie nie spotykanem. Wąwozy i wzgórza kieleckie, prześliczne widoki starych młynów, stawów, szumiących potoków i srebrnej rzeki olśniły nasz wzrok.
Ale na wrażliwość widza nie oddziałały w takim stopniu, jak sobie tego napewno życzyli realizatorowie tego filmu, zakrojonego na wielką miarę, a wykonanego pospiesznie, ukazującego wielkie zjawiska w pospolitym skrócie…Szkoda!”
(t. Nowy film polski, Świat 1932 nr 10 BC)
„Jak zwykle filmy reżysera Henryka Szaro, tak i ten obraz jest na tle polskiej produkcji filmowej prawdziwym ewenementem artystycznym. Zadanie, które postawił sobie reżyser było niełatwe. W naszych warunkach bowiem jest rzeczą niezwykle trudną ukazanie początku burzy dziejowej. Autorzy scenarjusza jednak, Wacław Sieroszewski i Anatol Stern, którzy opracowali go wespół z reżyserem, zdołali szczęśliwie ominąć nastręczające się trudności.
W mocnym dramatycznym skrócie potrafił oddać scenarjusz niepokój przed burzą dziejową, przenosząc równocześnie cały ciężar świetnie skonstruowanej treści na romantyczną historję dwojga zakochanych, których rozłącza wybuch wojny.
Reżyser Szaro zdołał osiągnąć w Roku 1914 jeszcze większe bodaj wyniki artystyczne niż w swym ostatnim filmie Na Sybir. Dał ogromną skalę nastrojów, poczynając od liryki scen miłosnych, a kończąc na grozie dramatycznej walki garstki polskich bohaterów z nawałą kozacką.
Scena wizji rannego żołnierza przerasta swoim artyzmem wiele pamiętnych momentów wojennych filmów zagranicznych. Natomiast pewne zastrzeżenia budzi zbyt wolne tempo pierwszego aktu i należy żałować, że film na początku ma za mało djalogów.
Pod względem aktorskim film jest prawdziwym triumfem Jadwigi Smosarskiej, która daje tu kreację do głębi wzruszającą. Godnymi jej partnerami są Sikiewicz i Conti. Niezwykłym talentem zabłysnął Kurnakowicz w roli parobka wiejskiego.
Zdjęcia Vlassaka i Theyera oraz muzyka Rybickiego stoją na poziomie wyjątkowo wysokim.
Rok 1914 może zasłużenie liczyć na ogromne powodzenie”.
(Rok 1914, Kurier Poranny 1932 nr 59)
Toalety Jadwigi Smosarskiej zapewniła firma Bogusław Herse.
Część zdjęć nakręcono w Bronowicach Małych pod Krakowem.
W scenach batalistycznych udział wzięły następujące formacje:
- 8 pułk ułanów im. księcia Józefa Poniatowskiego w Krakowie
- 11 pułk ułanów z Ciechanowa
- batalion 20 pułku z Bronowic
- Związek Strzelecki z Krakowa
- oddział Dżygitów Kaukaskich
Relacja z planu.
„Conti odtwarza rolę leguna. Nie oszczędza się, gdy musi przedzierać się przez moczary czy w galopie przeskakiwać przez rowy i inne przeszkody. W jednej ze scen, po wypadzie na nieprzyjaciela, musi, raniony niby kulą nieprzyjacielską, spaść z galopującego konia. Reż. Szaro, obawiając się, że Conti może zranić się naprawdę i uniemożliwić dalszą pracę, chciał zdjęcie to zrobić trickowo, ale Conti stanowczo się temu oparł, mówiąc: - Gdy gram leguna, jestem żołnierzem, nie aktorem!
Wszyscy z niepokojem oczekiwali chwili, gdy Conti na znak reżysera, zwali się z pędzącego konia. Reżyser dał znak – Conti spadł… Mocno się potłukł. Obecni ułani twierdzili, że artysta jest szczęściarzem, rzecz mogła się bowiem skończyć o wiele gorzej – złamaniem nogi lub skręceniem karku. Większe jednak niebezpieczeństwo zagrażało Contiemu w Krakowie, gdy pensjonarki tamtejsze zaczęły szturmować doń z prośbą o autograf. Po podpisaniu paruset autografów Contiemu omdlała ręka, a tłumy wciąż zapełniały hall. Trzeba było użyć „siły zbrojnej”, ażeby odbić uroczym krakowiankom młodego artystę”.
("Szczęściarz" Conti, Kino Dla Wszystkich 1931 nr 45)
Relacja z planu
„W okolicy Krakowa pod Bronowicami odbywała się w tych dniach bitwa pomiędzy żołnierzami 8 p. ułanów a chmarą kozactwa. /…/ Uczestnicy tej walki tak przejęli się swą rolą, że w furji natarcia ułani przekroczyli granice pola zdjęć, wyznaczone przez realizatora i operatora. Ścigając kozaków, kawalerzyści wpadli na wielkie pole kapusty, które doszczętnie stratowali. Oczywiście, kierownik produkcji dyr. Libkow, polecił natychmiast zapłacić gospodarzowi Michałowi Garwolewskiemu za wyrządzone mu szkody. Ale zacny gospodarz ani chciał o tem słyszeć. – Nasze żołnierzyki, piorąc Moskali, życie własne oddają, żeby Polska była nasza, a jabym miał kapusty swojej nie oddać!?...
Na nic nie zdała się argumentacja. Gospodarz nie chciał wziąć ani grosza i żonie zakazał. Wobec tego pieniądze wraz z podziękowaniem przesłano mu pocztą”.
(Morowy gospodarz, Kino Dla Wszystkich 1931 nr 45)
Relacja z panu
„Jakich cudów dokonać można w atelier filmowem! Oto stoi jeszcze w całej swej wielkości dziedziniec koszarowy, jeszcze nie ostygnęło miejsce po żołnierskim ognisku, a już obok tworzą architekci wnętrze pokoju. Ściana wyrasta obok ściany, już i umeblowanie się znalazło – wygodny fotel, staroświeckie biurko z krzesłami dokoła, na ścianie zegar się ożywia, a nade drzwiami i rogi jelenie wnet wyrastają, no i broni ręcznej nie brak i rogów myśliwskich – jak na szlachecki dom przystało.
W górze, na ścianach usadowili się elektrotechnicy ze swojemi lampami, czekając rozkazu, by cały pokój zalać powodzią światła. Z boków czyhają ogromne jupitery, gotowe wszystko wziąć w krzyżowy ogień promieni światła. Wszystko już gotowe. Mikrofon zawisł nad fotelem, który czeka na swego gospodarza dziedzica. Oto i on nadchodzi. Krzepki jeszcze, średniego wzrostu, odziany w piżamę. Głowa przyprószona siwizną, ale oczy zdradzają siłę i energję. Poznajemy Wiesława Gawlikowskiego.
– Jakaż to będzie scena teraz? – pytamy utalentowanego aktora.
- To taka niby poobiednia rozrywka. Będę sobie siedzieć w fotelu i przygrywać na flecie.
– Co, pan gra na flecie?
– Film wszystko może! Czy jest dla kina coś niemożliwego? Ot, i gram na flecie, mógłbym nawet grać na saksofonie też, a w jaki sposób to się dzieje, zobaczycie za chwilę.
- Panie Wiesławie! – rozlega się głos reż. Szaro. – Zaczynamy!
Gawlikowski siada w fotelu, przykłada flet do ust, przebiera zgodnie palcami po klapach i otworach fletu i wnet daje się słyszeć rzewna jakaś melodja. Tony pochodzą z drugiego fletu, na którym gra w ukryciu zawodowy klarnecista, ale Gawlikowski gra z takim napięciem, z taką zręcznością poruszają się jego palce, że ma się najzupełniej wrażenie, że to on, a nie kto inny wydobywa tę upojną melodję. I gdy sobie dziedzic przygrywa na flecie wpada stangret Jędrek (Kurnakowicz) i wskazując na papier, który trzyma w ręce, woła:
- Będzie wojna, panie dziedzicu! Będziemy się bić, panie dziedzicu!”
(Wiesław Gawlikowski opowiada o swojej nowej roli, Kino Dla Wszystkich 1931 nr 52)
Mahomet-Bej Czukua, Czerkies, wówczas student Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie, tak wspominał realizację filmu Rok 1914.
„Polsko-kaukazkie braterstwo broni ma starą i piękną tradycję od roku 1832. /…/ To też przykro nam było, gdy w filmie Rok 1914 wypadło nam złamać to odwieczne braterstwo broni i wystąpić w roli wspólnych naszych wrogów Kozaków; jedyną pociechą było to, że zachowaliśmy swe stare narodowe stroje. No i odnowienie wspomnień wojskowych dla tych z pośród nas, którzy odbywają wyższe studja w Warszawie.
Miło było znaleźć się znowu w gościnnych krakowskich koszarach, miło usłyszeć dźwięk trąbki ułańskiej – choć stanowczo zbyt wcześnie zrywała nas do ciężkiej pracy po mniej bogobojnie spędzonych wieczorach. Gwiaździste oczy Smosarskiej rozjaśniały nam nasz ciężki los. Pod jej okiem z rozkoszą leciał człowiek z konia na kamień lub w błoto, z wdziękiem odtwarzał truposza. Energiczny głos reżysera Szaro w tych momentach nabierał anielskich brzmień. Rozruszały się stare kości. Niejeden z nas wspomniał chwile, kiedy jako młody chłopak marzył o sławie dżygita i zaprawiał się w dżygitowskich ćwiczeniach rycerskich. Jakże miło było nacierać na przeciwnika koniem, stającym dęba, aby swemu jeźdźcowi pomóc wysadzić wroga z siodła!”
(Kino 1932 nr 6)
- Materiały prasowe
- Programy filmowe