- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1937
- Premiera: 18 II 1937
Tytuł roboczy
PĄCZEK CONTRA PĄCZEK
Tytuł angielski
NEIGHBORS
Aparatura
British Acoustic
Atelier i laboratorium
Sfinks
Dystrybucja
Polska Spółka Filmowa
Obsada aktorska:
Eugeniusz Bodo (Henryk Pączek, spiker radiowy),
Józef Orwid (Hipolit Pączek, właściciel kamienicy),
Helena Grossówna (Lodzia, bratanica Hipolita),
Alina Żeliska (Alicja Bonecka, koleżanka Lodzi),
Ludwik Sempoliński (Kulka-Kulkiewicz, złoty młodzieniec bez pieniędzy),
Czesław Skonieczny (Damazy, służący Henryka),
Stanisław Woliński (Protazy, służący Hipolita),
Julian Krzewiński (dyrektor Polskiego Radia),
Aleksander Suchcicki (Adamski, pracownik radia),
Feliks Chmurkowski (Stefan Bonecki, ojciec Alicji),
Bronisław Oranowski (sędzia),
Mieczysław Bil-Bilażewski (konferansjer na balu),
Eugeniusz Koszutski (wodzirej),
Henryk Wars (muzyk w zespole Henryka),
Ludwik Perski (muzyk w zespole Henryka),
Tadeusz Jeselzon (muzyk w zespole Henryka),
Zygmunt Jaroszewski (muzyk w zespole Henryka),
Stefan Laskowski (muzyk w zespole Hipolita),
Wincenty Łoskot (muzyk w zespole Hipolita),
Kazimierz Szerszyński (gość na balu)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Piosenki
Hipolit Pączek, właściciel warszawskiej kamienicy, jest miłośnikiem muzyki klasycznej. Razem z przyjaciółmi tworzy zespół, który od czasu do czasu gra w jego mieszkaniu. Utrapieniem Hipolita jest mieszkający nad nim Henryk Pączek, spiker radiowy i dyrygent kameralnej orkiestry jazzowej, która co jakiś czas ma u niego próby. Obaj sąsiedzi szczerze się nie znoszą. Hipolit chętnie pozbyłby się lokatora, ale ten płaci czynsz regularnie.
Pewnego dnia przyjeżdża Lodzia, bratanica Hipolita. Przez pomyłkę wchodzi do mieszkania Henryka, który w tym czasie bawi się na dancingu. Podchmielony Henryk wraca w nocy do domu. Przynosi ze sobą żywą gęś, którą wygrał na loterii. Jest mile zaskoczony obecnością urodziwej i pełnej wdzięku nieznajomej. Lodzia nie może wyjść, bo gospodarz zamknął drzwi, a klucz zgubił. W rezultacie Lodzia nocuje u Henryka, który udostępnił jej swoją sypialnię, a sam położył się spać w wannie. Rano mężczyzna znajduje klucz i wychodzi po zakupy na śniadanie. W tym czasie Lodzia przenosi się do stryja. Henryk jest zrozpaczony, bo zakochał się w nieznajomej od pierwszego wejrzenia. Na szczęście znajduje w pokoju wizytówkę z nazwiskiem Alicji Boneckiej.
W radiu spotyka swojego przyjaciela Kulkę-Kulkiewicza, który poluje na pannę z posagiem. Na jego liście znajduje się Alicja Bonecka, którą Henryk każe mu natychmiast wykreślić. Namawia go natomiast na małżeństwo z Lodzią Pączkówną, bratanicą swojego sąsiada. Henryk dzwoni do Alicji Boneckiej. Umawia się z nią, nie wiedząc, że rozmawia z Lodzią, która akurat odwiedziła Alicję. Kobieta nie wyprowadza go z błędu. Tymczasem Kulka-Kulkiewicz intensywnie przekonuje Hipolita Pączka, że jest najlepszym kandydatem do ręki Lodzi. Zaprasza ich na bal maskowy. Lodzia spotyka tam Henryka. Przyznaje się, że jest bratanicą Hipolita, ale Henryk jej nie wierzy. Lodzia przypadkowo słyszy, jak Henryk tłumaczy koledze, że Kulka-Kulkiewicz ożeni się z Pączkówną dla pieniędzy. Lodzia jest przekonana, że chodzi o Henryka i zrywa z nim znajomość. W trakcie zabawy Henryk wykonuje swój popisowy numer – przebrany za kobietę śpiewa piosenkę Sex appeal. Hipolit, przebrany za rycerza, traci głowę dla artystki. Henryk z nim flirtuje, ale zdenerwowany nieobecnością Lodzi, demaskuje się.
Następnego dnia Henryk idzie do Boneckiego, by prosić o rękę jego córki. Kiedy pojawia się Alicja, pomyłka wychodzi na jaw. Po kolejnych nieporozumieniach dochodzi do wspólnego występu muzyków Henryka i Hipolita w studiu radiowym. Sąsiedzi godzą się, a Lodzia i Henryk całują się.
Piętro wyżej to ostatni, a zarazem najbardziej kasowy film w dorobku wytwórni Urania-Film, której współwłaścicielem był Eugeniusz Bodo. Receptą na sukces okazał się świetny, pełen komizmu scenariusz Emanuela Schlechtera i Ludwika Starskiego, przebojowe piosenki skomponowane przez Henryka Warsa (można go zobaczyć w roli jednego z muzyków) oraz doborowa obsada aktorska.
Eugeniusz Bodo w roli zakochanego w uroczej sąsiadce (Helena Grossówna) pokazał w tej znakomitej komedii najwyższy kunszt swoich umiejętności aktorskich i wokalnych. Brawurowa scena, w której przebrany za gwiazdę Hollywood, Mae West, śpiewa znany szlagwort Sex appeal to nasza broń kobieca oraz fragment, w którym uszczęśliwiony nuci przed mikrofonem radiowym Umówiłem się z nią na dziewiątą należą do najbardziej znanych obrazów polskiego kina przedwojennego.
W roku 1938 w ramach 18 Międzynarodowych Targów Wschodnich we Lwowie film Piętro wyżej otrzymał nagrodę Rady Naczelnej Przemysłu Filmowego.
„Nareszcie! Nareszcie bardzo dobra filmowa komedia polska, nie ustępująca wcale dobrym amerykańskim wzorom. To jest naprawdę – piętro wyżej – w rozwoju polskiego filmu tego typu. Tym dopiero filmem Eugeniusz Bodo (obok roli głównej jest i współautorem scenariusza) zrehabilitował się całkowicie (nazbyt wiele grzechów ciążyło bowiem na dotychczasowych jego filmach).
Nareszcie tedy – możemy już śmiało zabierać ze sobą malkontentów do kina i mówić: Patrzcie, oto jest film produkcji polskiej. I nie będą narzekali. /…/ Ten duży i zasłużony sukces należy zawdzięczać harmonii, jaką uzyskano przez celowe współdziałanie wszystkich realizatorów filmu, począwszy od reżysera i wykonawców, a skończywszy na operatorze i dekoratorach. W rezultacie - film bardzo dobry, dowcipny i ciekawy. Dwie godziny naprawdę beztroskiego śmiechu. Nie wiem, czy takim rezultatem mogła się dotąd pochlubić jakakolwiek komedia filmowa”.
(Kino 1937 nr 10)
„Piętro wyżej jest dowcipną, pełną ruchu i życia komedią filmową, zręcznie pomyślaną i zrealizowaną. Scenariusz Schlechtera i Starskiego odbiega od przeciętnego standardu komedii polskiej, wyróżnia się oryginalną koncepcją, dobrą konstrukcją, logicznym nie przeładowanym zgrupowaniem efektów komicznych i zwartą, wartką akcją. Doskonałe są również dialogi i piosenki Schlechtera.
Reżyseria Leona Trystana – dobra. Film nie posiada dłużyzn, poszczególne sceny gładko wiążą się ze sobą, z aktorów wydobył reżyser maksimum ich możliwości. Eugeniusz Bodo w roli Henryka Pączka, speakera – pieśniarza, przypomniał nam swe dawne, dobre kreacje. Jest miły, swobodny i naturalny, co jest zjawiskiem niezwykłym wśród naszych amantów filmowych. Helena Grossówna jest znacznie słabsza i nieprzekonywująca w roli Lodzi. Kapitalną kreację stworzył Orwid (Hipolit Pączek), świetny aktor charakterystyczny. Z obsady dalszej wymienić należy Stanisława Wolińskiego (Protazy), godnego nareszcie większej, odpowiedzialniejszej roli. Opracowanie muzyczne filmu Henryka Warsa – wzorowe. Ładne, przyjemne piosenki, trafna ilustracja, przede wszystkim doskonale zrealizowany w kompozycji pomysł „muzycznej walki” dwóch amatorskich orkiestr, pozwalają nam film ten ocenić jako jeden z najlepszych w dotychczasowej twórczości Warsa”.
(Mieczysław Sztycer, Piętro wyżej, Film 1937 nr 6)
Paweł i Gaweł w jednym stali domu... Dwóch panów Pączków mieszkało na jednej klatce schodowej, na niższem piętrze starszy pan Pączek, sangwiniczny właściciel domu, miłośnik klasycznej muzyki, grający na flecie, o piętro wyżej — młody spiker radiowy tego samego nazwiska. Stąd nieporozumienia i omyłki, stąd wzajemna nienawiść, która staje się motorem akcji, wywołującej na widowni tak niepohamowany śmiech, jakiego od dawna nie słychać było podczas wyświetlania komedii produkcji krajowej. Piętro wyżej przekracza pod tym względem wszelkie oczekiwania, równocześnie odcina się od produkcji krajowej charakterem humoru.
Film ma podkład obyczajowy, rodzajowość mieszczańską rozpostartą między starą Warszawą Prusa a sprawozdaniami sądowymi Wiecha. Muzyczny zespół staruszków, para lokajów zajętych zabawą w bibra, łowca posagowy, pomylone oświadczyny, dymiący piec lokatora i połamany flet gospodarza, te i tym podobne motywy zapełniają film konkretną treścią komediową, której brak odczuwa się zazwyczaj w komediach krajowych wzorowanych na wiedeńskich konceptach.
Scenariusz sporządzony przez pp. Bodo, Szlechtera i Starskiego zawdzięcza też swoje zalety szczęśliwemu doborowi motywów. Piętro wyżej jest drugą z kolei komedią zrealizowaną przez reżysera L. Trystana, który jak dotychczas okazał się jedynym u nas reżyserem komediowym nie dopuszczającym artystów do szarży i błaznowania, kładącym nacisk na komizm wydobywany poza dialogiem. W przeprowadzeniu scen widać sens i zamysł, obliczenie na puentę, która nigdy nie zawodzi. Humor pochodzący z motywów obyczajowych przeradza się z rozwojem akcji w komizm przypominający nadrealistyczną humorystykę braci Marks, mało u nas znanych artystów amerykańskich, których widzieliśmy tylko w jednym filmie. Takie sceny, jak legion brodatych cyklistów przejeżdżających przed oczami grających w bibra lokajów, jak abrakadabra przedmiotów nagromadzonych na stoliku, wśród których Eugeniusz Bodo poszukuje rozwiązania miłosnej zagadki, jak Orwid w zbroi rycerza w pustym mieszkaniu — usprawiedliwiają to porównanie. Są to wyborne sceny humorystyczne odpowiednio podprowadzone.
Mniej wybredna w gatunku komediowym, ale umiejętnie wykonana przez Eugeniusza Bodo parodia Mae West należy do najbardziej rozweselających pomysłów typu skeczowego. Poza tym Eugeniusz Bodo najlepiej prezentuje się jako piosenkarz, mając do dyspozycji niezwykle udane melodie Warsa i teksty Schlechtera. Halina Grossówna broni swojej roli wdziękiem, urodą i miłym uśmiechem. Jednakże po świetnej — amerykańskiej — kreacji tej artystki w Dwóch dniach w raju należało spodziewać się czegoś więcej.
Każdy skręt akcji, każda nieomal sytuacja znalazła dowcipny odpowiednik w oprawie muzycznej Warsa, trafnie zharmonizowanej z komediową treścią.
Sukces osiągnięty w filmie Piętro wyżej głównie dzięki inteligentnej reżyserii i szczęśliwemu doborowi motywów komediowych powinien stać się wskaźnikiem dla produkcji krajowej, zwrócić ją w kierunku tła obyczajowego i humoru sytuacji, a raz na zawsze oderwać od łatwizny dialogów nadzianych skeczowymi dowcipami”.
(Piętro wyżej, Nasz Przegląd 1937 nr 63)
„Początek jest nieco mozolny i założenie cokolwiek sztuczne, ale z chwilą, gdy widz oswoił się z topografją i charakterystyką środowiska, wciąga się rychło w przebieg wydarzeń i reaguje coraz głośniejszym śmiechem na niespodzianki, wypływające z początkowych przesłanek. /…/ Dzięki zbiorowej inwencji autorów scenarjusza E. Schlechtera, L. Starskiego i E. Bodo Piętro wyżej obfituje w liczne „gagi”, naogół szczęśliwie pomyślane. Do tych należy np. pogoń dwóch lokajów za brodaczami, postać „łowcy posagowego” Kulkiewicza (Ludwik Sempoliński), przyłbica Hipolita Pączka na balu maskowym, występ Eugenjusza Bodo w roli „Mae West” i przeprowadzka „przez pomyłkę” mebli nieszczęsnego stryja Hipolita.
W reżyserji Leona Trystana widać znaczny postęp w porównaniu z jego debjutem komedjowym z Dwóch dni w raju. Postęp notujemy także w ogólnem kulturalnem nastawieniu tej krotochwili filmowej, nie wpadającej ustawicznie w trywjalną groteskę, jak poprzednie produkcje krajowe tego typu. Miłą wreszcie niespodziankę sprawił publiczności sam Bodo, lepiej usposobiony, żywszy, zabawniejszy i sympatyczniejszy niż w poprzednich swoich kreacjach. Epizod z trawestacją (Mae West), niezależnie od strony komicznej, można podziwiać jako nielada wyczyn w zakresie charakteryzacji.
Dwie zasadnicze piosenki (Dziś ta, jutro tamta oraz Umówiłem się z nią na dziewiątą) są melodyjne, mają dowcipne teksty i mile wpadają w ucho. Gorzej z koncertem jazzowym przez radjo w scenie końcowej; zresztą „de gustibus non est”, może ludziom podoba się i taka muzyka.
Z innych wykonawców należy wymienić Józefa Orwida, który zawsze umie „postawić” rolę i pogłębić ją odpowiednią charakteryzacją; Ludwika Sempolińskiego, niezrównanego w rolach eleganckich „gogusiów”, no i przedewszystkiem Helenę Grossównę, której uroda, temperament i szczerość gry są bodaj największą ozdobą filmu, zbyt faworyzującego płeć brzydką.
Technika oświetlenia nie we wszystkich scenach stoi na odpowiednim poziomie, natomiast pod względem dźwiękowym nie można filmowi nic zarzucić”.
(B. Piętro wyżej, Kurier Polski 1937 nr 52)
Początkowo film miał nosić tytuł Pączek contra Pączek. Właściciele kin uznali go jednak za mało atrakcyjny. Zgodzili się natomiast na tytuł Piętro wyżej, zaproponowany przez dystrybutora filmu - Polską Spółkę Filmową. Zastrzeżenia wynikające z naruszenia praw autorskich wnieśli wtedy Władysław Krzemiński i Izaak Gärtner (Jerzy Gert), autorzy operetki O piętro wyżej, emitowanej wówczas w Polskim Radiu. Sprawa trafiła do sądu.
We wrześniu 1938 roku film został zdubbingowany na język jidysz. Nosił tytuł Shkhnim (Sąsiedzi). Piosenki, które wykonywał Eugeniusz Bodo, zaśpiewał znany żydowski aktor i piosenkarz Mieczysław Oppenheim.
W roli muzyka w zespole Henryka wystąpił Ludwik Perski, jeden z najbardziej znanych i cenionych po II wojnie światowej realizatorów filmów dokumentalnych.
Sex-appeal
(muz. Henryk Wars, sł. Emanuel Schlechter)
wykonanie w filmie: Eugeniusz Bodo
Wy jesteście mocni, silni - my słaba płeć,
Lecz my mamy coś, co byście wy chcieli mieć
Co jest warta wasza siła, wasza pięść i twarda dłoń?
My kobiety, choć słabiutkie, mamy na nas jedną broń!
Sex appeal, to nasza broń kobieca,
Sex appeal, to coś co was podnieca,
Wdzięk, styl, szarm, szyk -
Tym was zdobywamy w mig.
Jeden znak, a już nie wiecie sami
Co i jak, wzdychacie godzinami:
Ech! Och! Ach! Ach!
I męczycie się, że strach.
Jeden uśmiech, jedna minka, już każdy z was
Najtwardszy głaz
Od razu grzeczny jest,
Serdeczny jest
dla każdej z nas
Słaba płeć, a jednak najsilniejsza,
Słaba płeć, a jednak najmocniejsza,
Wdzięk, szyk, szarm, styl,
Wasza broń to sex appeal!
Ta ma auto, ta brylanty, ta futer puch,
Inna znowu pereł sznur, a ja - parę nóg,
I na twarzy dwa dołeczki, ładne oczy, ładne brwi,
To ważniejsze niż bogactwa, bo w tym wszystkim właśnie tkwi.
W nagraniach i wydaniach nutowych pojawia się inny tekst drugiej zwrotki:
Perły, futra nie są ważne, bo słaba płeć
Zamiast pereł, aut i skarbów wdzięk musi mieć
Miły uśmiech, zgrabne nóżki, mały nos i ładne brwi
To ważniejsze niż bogactwa, bo w tym wszystkim właśnie tkwi.
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Orkiestra taneczna pod dyr. Henryka Warsa, refren śpiewa Adam Aston, 1937
- Orkiestra taneczna pod dyr. Henryka Warsa, 1937
- Orkiestra taneczna pod dyr. Jerzego Gerta, refren śpiewa Albert Harris, 1937
- Tadeusz Faliszewski z towarzyszeniem orkiestry, 1937
- Menasze Oppenheim z towarzyszeniem orkiestry tanecznej „Syrena-Record” (w jęz. jidysz), 1938
Umówiłem się z nią na dziewiątą
(muz. Henryk Wars, sł. Emanuel Schlechter)
wykonanie w filmie: Eugeniusz Bodo
Ósma cztery jakaś płyta,
Ósma dziewięć ktoś coś czyta,
To nie ważne, najważniejsza dziś jest ona
Pierwsza, siódma, trzecia, piąta...
Ktoś mi wszystko dziś poplątał,
Ale jedno, jedno wiem
Umówiłem się z nią na dziewiątą,
Tak mi do niej tęskno już,
Zaraz wezmę od szefa akonto,
Kupię jej bukiecik róż,
Potem kino, kawiarnia i spacer
W księżycową jasną noc
I będziemy szczęśliwi, weseli,
Aż przyjdzie północ i nas rozdzieli,
I umówię się z nią na dziewiątą,
Na dziewiąta tak jak dziś.
Jak ten czas powoli leci
Pierwsza druga, w pół do trzeciej...
Do dziewiątej jeszcze tyle tyle godzin.
Gdyby można zrobić czary,
Ponapędzać te zegary,
By dziewiąta była już.
W "Głosie Porannym" (1937 nr 86) wydrukowano nieco inny tekst piosenki:
Ósma rano mam być w biurze.
Wyjdę z biura, kupię różę,
Po tym długo, długo nic...
A po tym ona pierwsza,
Siódma, trzecia, piąta.
Ktoś mi wszystko dziś poplątał
Ale jedno, jedno wiem
Umówiłem się z nią na dziewiątą,
Tak mi do niej tęskno już.
Zaraz wezmę od szefa a conto,
Kupię jej bukiecik róż,
Po tym kino, cukiernia i spacer
W księżycową jasną noc
I będziemy szczęśliwi, weseli,
Aż przyjdzie północ i nas rozdzieli
I umówię się z nią na dziewiątą, na dziewiątą tak jak dziś.
Jak ten czas powoli leci,
Pierwsza, druga, wpół do trzeciej,
Do dziewiątej jeszcze tyle, tyle godzin,
Gdyby można zrobić czary,
Ponapędzać te zegary
By dziewiąta była już...
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Mieczysław Fogg, orkiestra "Syrena-Record", 1937
- Marian Demar, orkiestra pod dyr. Iwo Wesby'ego, 1937
- Orkiestra Taneczna pod dyr. J. Gerta, refren śpiewa Albert Harris, 1937
- Tadeusz Faliszewski z tow. orkiestry, 1937
Dzisiaj ta i jutro ta
(muz. Henryk Wars, sł. Emanuel Schlechter)
wykonanie w filmie: Eugeniusz Bodo
Gdy ktoś, jak ja
Posadę dobrą ma
I młody jest i ogień ma we krwi,
Ten wciąż, co dnia
Używa gdzie się da
I trzyma się zasady, która brzmi:
Jeżeli kochać, to dzień, lub dwa,
Bo wtedy człowiek przyjemność ma,
Gdy dzisiaj ta, a jutro ta.
Co dziś użyję, to wiem, że mam,
Co dziś wypiję, to wiem, że sam,
Na razie brać, brać co się da.
Za parę lat, kto wie,
Co spotka jeszcze mnie,
Więc puki czas korzystam z życia.
Co będzie jutro nie moja rzecz,
Nie patrzę na przód, nie patrzę wstecz,
Jedno wiem, wiem, wiem, wiem:
Żyję dzisiejszym dniem!
Dziś, dziś, dziś, dziś,
To mi zaprząta myśl!
***
Gdy ktoś, jak ja...
Jak ja pewnego dnia
Poczuje, że się ktoś do serca wkradł,
To z nim już źle,
Już nie wie, czego chce,
Choć wiedział przez dwadzieścia parę lat.
Zaczyna marzyć, zaczyna śnić,
Że bez tej jednej nie może żyć,
Że dzisiaj ta i jutro ta!
A reszta znika, jak znika dym,
Bo ona przy nim i ona z nim
I ona już każdego dnia.
I nagle cel już mam,
Bo już nie jestem sam
I jestem pierwszy raz szczęśliwy.
Nie patrzę naprzód, nie patrzę wstecz,
Znalazłem moją najdroższą rzecz
I wiem, że ta, ta, ta, ta
Ta moje serce ma!
Ta, ta, ta, ta
Do ostatniego dnia!
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Orkiestra taneczna pod dyr. Iwo Wesby, refren śpiewa Adam Aston, 1937
- Orkiestra Teatru Rewiowego APW pod dyr. Henryka Warsa, 1946