- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1939
- Premiera:
Tytuł angielski
BLACK DIAMONDS
Aparatura
Tobis-Klangfilm
Dystrybucja
Polskie Zakłady Filmowe Kohorta
Obsada aktorska:
Zbigniew Sawan (inżynier Franciszek Nawrat, zawiadowca kopalni),
Zofia Kajzerówna (Tereska, sekretarka Nawrata),
Stanisława Wysocka (matka Nawrata),
Ina Benita (Irena),
Aleksander Zelwerowicz (Pogorzałka),
Franciszek Dominiak (Świtała, sztygar),
Józef Kondrat (Gustlik),
Stefan Hnydziński (Kałuża),
Feliks Żukowski (Żuczek),
Włodzimierz Łoziński (Walek),
Paweł Owerłło (Ratkiewicz),
Jerzy Chodecki (Smolski),
Władysław Grabowski (Ildefons),
Jagna Janecka (Zofia, przyjaciółka Ireny),
Helena Łopuszańska (Lili, przyjaciółka Ireny),
Mieczysław Winkler (górnik na zebraniu),
Helena Buczyńska (kobieta tańcząca z Ildefonsem),
Eugeniusz Koszutski (górnik na zabawie),
Wincenty Łoskot (bufetowy na zabawie),
Edmund Biernacki (sekretarz Nawrata)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
Inżynier Franciszek Nawrat dowiaduje się w dyrekcji kopalni Mars, że przedsiębiorstwo zostanie sprzedane zagranicznemu koncernowi. Na posiedzeniu proponuje założenie spółdzielni robotniczej i wykupienie kopalni przez górników. Rada kopalni zgadza się na takie rozwiązanie i daje Nawratowi czas na załatwienie wszystkich formalności.
Po spotkaniu jeden z dyrektorów prosi Nawrata, aby zajął się zagranicznymi gośćmi, którzy mają zwiedzać kopalnię. Wśród nich znajduje się córka zagranicznego potentata Irena la Rochelle. W czasie wycieczki kobieta zakochuje się w Nawracie i zaprasza go na narty do Wisły.
Na zebraniu Nawrat przedstawia górnikom swój pomysł wykupienia kopalni. Nie wszyscy są chętni, ale przekonuje ich Pogorzałka, starszy górnik, który ma w kopalni duży autorytet. Transakcja kończy się sukcesem. Tymczasem Irena obmyśla plan, jak uwieść Nawrata. Pod pretekstem, że jej przyjaciółka po wizycie w kopalni chciałaby napisać powieść z życia górników, zaprasza go wieczorem na dancing. Nawrat odmawia, gdyż wieczorem idzie na zabawę z okazji założenia spółdzielni. Irena nie daje jednak za wygraną. Przyjeżdża do kopalni i prosi inżyniera, by choć przez chwilę towarzyszył jej na dancingu. Nawrat ulega. Świadkiem tej sceny jest Teresa, sekretarka Nawrata, skrycie w nim zakochana.
Romans z Ireną rzutuje na pracę Nawrata w kopalni. Częściej bywa u niej w domu niż w kopalni, o co górnicy mają pretensje. Pewnego wieczora w kopalni Mars wybucha pożar. Pracownicy kopalni próbują odszukać Nawrata. Dzwonią do mieszkania Ireny, ale kobieta informuje przez lokaja, że inżyniera u niej nie ma. Teresa czuje, że to kłamstwo. Jedzie do Ireny i zastaje u niej Nawrata. Inżynier natychmiast jedzie do kopalni. Razem z kilkoma górnikami schodzi pod ziemię. Na skutek tąpnięcia zostają przysypani. Po kilku dniach ratownikom udaje się zlokalizować uwięzionych. Niestety, jeden z górników, Kałuża, już nie żyje.
Po wypadku Teresa opiekuje się Nawratem, który wraca do zdrowia. Heroiczne poświęcenie inżyniera podczas ratowania kopalni sprawia, że górnicy wybaczają mu wcześniejsze zaniedbania.
Dziennikarz Janusz Skwara wielokrotnie pisał o Jerzym Gabryelskim i jego twórczości. W artykule w tygodniku Film (1978 nr 46) tak przedstawił okoliczności powstania filmu Czarne diamenty.
„W początkach roku 1939 Jerzy Gabryelski przyjechał na Śląsk z myślą o realizacji filmu o górnikach. Starał się nakłonić do współpracy przy scenariuszu znanego pisarza Gustawa Morcinka. Ten jednak, przerażony radykalizmem tematu, wycofał się z przedsięwzięcia, nie chcąc narazić się sanacyjnym władzom. Czas był niespokojny, zbierały się chmury nadciągającej wojny. Gabryelski znalazł sprzymierzeńca w osobie młodego literata śląskiego Wilhelma Szewczyka, który napisał do jego filmu gwarowe dialogi i zorganizował mu górnicze kostiumy. Jednocześnie do ataku przystąpił reżyser Józef Lejtes. Wykorzystując niesnaski między Gabryelskim a Morcinkiem, postanowił porozumieć się z pisarzem i zrealizować konkurencyjny film Inżynier Szeruda, oparty na powieści Morcinka wydanej przez śląską oficynę. Rozpoczął się wyścig zakończony pełnym sukcesem Gabryelskiego. W początkach sierpnia film był gotów. Lejtes zdołał jednak zablokować jego wejście na ekrany. Potem wybuchła wojna. Szczęśliwie ocalała kopia była później wyświetlana w kręgach Polonii amerykańskiej. Z olbrzymim powodzeniem”.
W lipcu 1939 specjalna komisja złożona z przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Rady Naczelnej Przemysłu Filmowego, Polskiego Związku Producentów Filmowych wytypowała film Czarne diamenty na pierwszy międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes. Oprócz niego polską kinematografię miały również reprezentować filmy: Robert i Bertrand (reż. Mieczysław Krawicz, 1938) oraz Polska w Gdańsku (dokumentalny, real. Mieczysław Bil-Bilażewski, 1939).
Festiwal Filmowy w Cannes, zaplanowany od 1 września 1939 roku, nie odbył się.
Film Czarne diamenty nie miał oficjalnej premiery przed wojną.
„Na pozór Czarne diamenty nie różnią się niczym od typowego utworu o tematyce górniczej. Jest tu więc ciężki wysiłek fizyczny pod ziemią, a w kulminacyjnym momencie – dramatyczny pożar, który odcina bohaterów od życia na powierzchni. Napięcie zostało tu wyeksponowane w sposób maksymalnie przekonywający. Sceny walki z żywiołem, a później heroiczne wysiłki ratowników zmierzające do odkopania zasypanych ludzi należą do najlepszych i świadczą o dużym kunszcie reżysera – zwłaszcza jeśli się zważy, w jakim pośpiechu film został zrealizowany i jak tanimi środkami.
Ale przecież nie o to jedynie Gabryelskiemu chodziło. Ważniejsza jest tu wymowa polityczna filmu, na owe czasy śmiała, budząca zrozumiałe zaniepokojenie sanacyjnych władz.
Podstawowy konflikt rozgrywa się wokół kopalni Mars i jej najbliższej przyszłości. Zagraniczni właściciele postanawiają Marsa zamknąć, mimo że zasoby węgla są jeszcze spore. Polscy urzędnicy ze zjednoczenia skwapliwie przystają na propozycję. Niespodziewany opór wychodzi od załogi. Kierowana przez inżyniera FranciszkaNawrata – postanawia wykupić akcje od zagranicznych firm i gospodarować na swoim, zjednoczona w spółdzielnię robotniczą. Śmiała myśl zostaje podchwycona przez hutników, zatacza coraz szersze kręgi. „Będziemy pracować dla siebie” – woła inżynier Nawrat, a tysiące głosów wtóruje mu z twardą niezłomnością.
Zanim dojdzie do końcowych scen zbratania inżyniera z załogą, będzie po drodze trochę papierowego melodramatu. Gabryelski zrobił ukłon w stronę producenta, kazał Nawratowi romansować z córką jakiegoś francuskiego potentata. Kusi go ona mirażami podróży do Paryża, życia uładzonego. W końcu jednak bohater się przełamie i powróci do śląskiej rzeczywistości. Wątek ów skłonił niektórych historyków kina do twierdzeń, że chodzi o nacjonalizm, a nawet szowinizm.
Nic bardziej fałszywego. Nawrat walczy z obcym kapitałem w imię polskich interesów, które spełniły się po roku 1945, w Polsce Ludowej. Jest więc prekursorem słusznych zmian polityczno-społecznych, na swój sposób rozumianych. Ważny jest także jego radykalizm. Gabryelski nieustannie podkreśla robotnicze pochodzenie bohatera, który jest synem powstańca śląskiego. Jego ojciec odejmował sobie chleba od ust, by „wyprowadzić syna na ludzi”. Po ukończeniu studiów Nawrat czuje się nadal związany z klasą, z której się wywodzi, walczy o jej ideały.
Piękny patriotyzm Gabryelskiego – bo o patriotyzmie trzeba tu mówić, nie o nacjonalizmie – splata się nierozerwalnie z jego radykalizmem społecznym. Nie chodzi już tylko o samą tematykę filmu /…/ Reżyser wiele zdjęć nakręcił na biedaszybach. Jako statystów zatrudnił wielu autentycznych bezrobotnych, którzy swym udziałem i wyrażanymi w trakcie realizacji poglądami przyczynili się do ostatecznego kształtu filmu”.
(Janusz Skwara, Recenzowane po latach. Czarne diamenty, Film 1978 nr 46)
Zdjęcia we wnętrzu kopalni nakręcono w kopalni Prezydent Mościcki w Chorzowie.
Relacja z planu.
„Było to drugiego dnia ćwiczeń O.P.L*. Niby to nie obawialiśmy się niczego, uspokojeni i przygotowani przez odpowiednie władze do tego, że nic nam nie grozi. A jednak… byliśmy nieco podenerwowani… Proszę więc sobie wyobrazić, jakiego wrażenia doznałam, gdy przemierzając szybko dziedziniec atelier Falanga – usłyszałam silną detonację i zobaczyłam masę dymu i pyłu węglowego, wydobywającego się z otwartych na ścieżaj drzwi szopy, w której buduje się dekoracje do zdjęć. Dym zaciemnił mi na moment pole widzenia. Stanęłam oszołomiona, nie mogąc sobie zdać sprawy z tego, co się stało. Byłam zupełnie pewna, że to skutek bomby zrzuconej z samolotu „nieprzyjacielskiego”.
Gdy kłęby dymu zrzedły nieco, wróciła mi świadomość. Boże wielki, toż jestem na terytorium „świata złudzeń”! Cóż oni tam wyrabiają?! Niesposób było dostać się do środka. Obeszłam szopę i weszłam przez boczne drzwi do atelier. Co się tu stało?
Koło zwalonej kopalni, której świetną konstrukcję podziwiałam dnia poprzedniego – siedzą na zydlach okopceni, zszarzali, z zaciętymi minami górnicy: Kałuża, Sztygar, Gustlik, Żuczek, Waluś, inżynier Nawrat… Nie brak nikogo. Są wszyscy!
A jednak – jak zapewniają mnie chłopcy – był pożar w kopalni. Musieli wysadzić w powietrze jedną ścianę szybu, żeby ogień powstrzymać i… w szybie jest sześciu „zasypanych” górników. „Zasypani” to właśnie siedzący na zydlach.
- Jak to się stało? – pytam.
- A no, zwyczajnie – odpowiada „Kałuża” (Hnydziński), zapalając złe błyski w oczach – jaśnie pan inżynier Nawrat tak cudownie wycelował, że założył minę i odciął sześciu górników w szybie, „pieron” diabelski.
Mówi to z taką nienawiścią, że chłopcy wybuchają śmiechem:
- Stefan, tak się zeźliłeś, jak byś naprawdę gniewał się na Nawrata.
- Bo to, proszę pani – tłumaczy z łobuzerską miną Kondrat – poszło im o dziewczynę. Kałuża kochał Tereskę, a on mu ją zbałamucił.
- Ach wy, pierony zatracone – Hnydziński wzrusza ramionami i odchodzi w głąb hali.
- „Zasypani” schodzą do szybu! – drze się megafon – nie tędy, przecież, tu odcięty jest szyb, z drugiej strony…
Operator Lipiński zjeżdża do szybu. Reżyser Gabryelski czeka na planie. Po jakiejś pół godzinie schodzę i ja do „odciętego szybu”. Z wnętrza dochodzą jakieś niesamowite głosy. To Żuczek (Żukowski) w piątym dniu siedzenia w zamkniętym szybie, miota się w przystępie ataku szału. „Waluś” (Łoziński) pisze list pożegnalny do matki… Po raz trzeci zaczyna: „Najdroższa mateńko”, po raz trzeci nie kończy, dostaje histerii…
- „Kałuża”, bliżej! Robić zbliżenie!... Waluś, nie przesuwaj się! Gotowe… Dać tu „Żabę”, odsunąć na prawo „Jadzię”… Zbliż się na plan, Zbyszek…
- No, Gustlik, zagraj mu, psia krew. Jak nie trzeba było, to rzępoliłeś, zagraj mu na organkach, pokaż mu swoje sztuczki, może się uspokoi – woła ochrypłym głosem sztygar (Dominiak).
Kondrat – „Gustlik” patrzy z podełba i przysiada się do Walusia…. Dziwne otumanienie ogarnia mnie.
- No, odsypcie się chłopcy, dość już mam tego – kieruję się do otworu szybu.
- Niech pani zaczeka jeszcze chwilę na górze, zaczynamy zaraz kręcić scenę z Wysocką, matką Nawrata – zaprasza Gabryelski.
W małym pokoiku, przed obrazem Matki Boskiej, klęczy Wysocka. Głęboki szept modlitwy, szlachetnie zarysowany profil, mądre, piękne, wzniesione ku górze oczy… Śliczne zdjęcie… Ta kobieta, modląca się o życie syna przed wizerunkiem Matki Boskiej, wygląda sama jak obraz … Bożej Matki. Wspaniałe wrażenie! To już nie złuda, to najprawdziwsze życie, najprawdziwsza tragedia rozgrywająca się w duszy zbolałej matki… Takie wrażenie dać może tylko tak wielka artystka, jaką jest Stanisława Wysocka. Szept tej głębokiej modlitwy prześladował mnie, szedł jeszcze długo za mną po wyjściu z atelier…”
* O.P.L. – Obrona Przeciwlotnicza
(Wan. Kal. Uwaga! Zapalić światła! Jedziemy na czysto! Kino 1939 nr 15)