Profesor Jan Turwid pracuje nad nową szczepionką. Nie ma czasu, by zajmować się żoną Gabrielą. Prosi więc jej dawnego kolegę, hrabiego Wiktora Łańskiego, by dotrzymywał jej towarzystwa. Wiktor szybko zdobywa sympatię Gabrieli, ciotki Kordelii i Weroniki, córki Turwidów. Jan wyjeżdża na kongres lekarski, gdzie przedstawia wyniki swoich prac nad szczepionką. Gabriela zwierza się Wiktorowi, że bardzo kocha męża, ale martwi się, że oddalili się od siebie. Wiktor postanawia wyjechać. Na pożegnanie Gabriela całuje go. Scenę tę widzi Jan. Przekonany, że żona go zdradza, wstrzykuje sobie surowicę i pozoruje własną śmierć. Gabriela pogrąża się w rozpaczy. Jan potajemnie zakrada się do domu, by zabrać swoje materiały naukowe. Swój sekret powierza jedynie staremu słudze Feliksowi.
Przez kolejne lata Jan pracuje jako pomocnik aptekarza w małym miasteczku. Pewnego razu jedzie do Warszawy i spotyka się z Jerzym, bratem aptekarza, który jest lekarzem w tej samej klinice, w której kiedyś on pracował. Jan pomaga mu w badaniach. Dowiaduje się, że narzeczoną Jerzego jest Weronika Turwid, uzdolniona skrzypaczka. Jan poznaje ją na koncercie. Weronika jest zaskoczona jego podobieństwem do ojca., mówi o tym Wiktorowi. Łański odwiedza Jana i uświadamia mu, że swoim „samobójstwem” bardzo skrzywdził Gabrielę. Profesor nie chce jednak wrócić do rodziny. Zamyka się w klasztorze. Tuż przed śmiercią odnajdują go tam Wiktor i Gabriela. Uspokojony Jan umiera.
Wielki sukces filmu Profesor Wilczur ze znakomitą rolą Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich aktorów pierwszej połowy XX wieku, sprawił, że aktora obsadzono ponownie w roli charyzmatycznego lekarza. Bohater filmu U kresu drogi, wybitny lekarz, uczony porzuca dotychczasowe życie, karierę, piękną żonę i pozoruje własną śmierć. Skomplikowane i tragiczne koleje jego losu prowadzą go ku samotności w klasztorze, a potem śmierci.
Film wyróżnia doskonale prowadzona przez reżysera melodramatyczna fabuła i znakomita gra odtwórcy głównej roli. U jego boku zagrały piękne i utalentowane aktorki - Irena Malkiewicz-Domańska, dla której była to pierwsza duża rola filmowa oraz Tamara Wiszniewska. W pozostałych rolach wystąpili znakomici polscy aktorzy. Projektantem wspaniałych kobiecych kreacji, które wykorzystano w filmie był Jerzy Kersen, znany bywalec sławnej warszawskiej cukierni Lourse`a.
„Film U kresu drogi jest doskonałym dowodem, że nie trzeba bynajmniej zagęszczać ciemnych barw życia i pesymistycznych nastrojów, że nie trzeba operować „szwarccharakterami” i ckliwą, fałszywą nieskazitelnością dodatnich postaci, aby stworzyć dramat prawdopodobny psychologicznie i przekonywujący swym realizmem. Bohaterowie U kresu drogi to ludzie z krwi i kości, nie pozbawieni błędów i słabości, nie ma jednak wśród nich miejsca na podłość, podstęp, zło. Akcja jest mocna, ma posmak sensacji, nie ma jednak w niej taniej tendencji emocjonowania widza za wszelką cenę. Film jest moralny w głębszym znaczeniu tego słowa – w każdej scenie, w każdej postaci i w nastroju całej jego konstrukcji.
Zdrowe podstawy w materiale scenariusza pozwoliły reżyserowi Waszyńskiemu zbudować dobre widowisko. Ze szczególnym uznaniem podkreślić należy umiar w rozwiązaniu scen dramatycznych, subtelność w podejściu do akcji i aktora – rzeczy, niestety, tak rzadkie w naszej dotychczasowej produkcji. /.../
Role główne obsadzone trafnie. Naczelną postacią obrazu jest Junosza-Stępowski. Stępowski jest ostatnio stanowczo lepszy w rolach pierwszoplanowych niż epizodach. Ma w nich, jak to się mówi w żargonie aktorskim – „większy dech”. Jego kreacja w tym obrazie jest b. dobra, odnosi się jednak lekkie wrażenie, że znakomity artysta nie wydobył z niej maksimum możliwości, na jakie go stać. Jest to rola ciekawa i efektowna. Stępowski występuje w niej w trzech różnych charakteryzacjach. Piękną sylwetkę o dużej kulturze aktorskiej i szlachetnej aparycji stworzyła Irena Malkiewicz-Domańska. Brodniewicz miał rolę dobrą. Dość blado wypadła para amantów (zresztą są to postacie drugiego planu) Brodzisz i Wiszniewska. Mieczysława Ćwiklińska stworzyła znakomity i misternie opracowany portrecik charakterystyczno-komiczny w roli ciotki-spirytystki. Doskonałe epizody mieli Karol Dorwski i Feliks Chmurkowski. Piękne dekoracje są dziełem Norrisa. Zdjęcia Wywerki – doskonałe, technicznie czyste, bez zarzutu. Montaż Raniszewskiego – bardzo dobry”.
(Film. Ilustrowany Kurier Kinematograficzny 1939 nr 13)
„Temat tego filmu narodził się ze Znachora, choć nie dorównywa mu ani pomysłowością założenia, ani sprawnością w rozwinięciu akcji. Wrażenie tego pokrewieństwa potęguje jeszcze identyczność odtwórcy roli głównej. Tak samo, jak profesorem Wilczurem w Znachorze, tak i tu znakomitym uczonym-wynalazcą, profesorem Turwidem, jest Kazimierz Junosza-Stępowski, aktor zbyt doskonały, by miał nie zagrać dobrze, ale i zbyt eksploatowany, by mógł stworzyć jakąś nową rolę. Dobrą rolę ma Brodniewicz. Z przyjemnością oglądamy dawno niewidzianego na ekranie Brodzisza. Tamara Wiszniewska i Irena Malkiewicz-Domańska – urodziwe i poprawne. Ćwiklińska, jak zwykle, zaćmiewa wszystkich partnerów, znajdujących się obok niej na ekranie”.
(Kino 1939 nr 21)
„Ta druga wersja Znachora – pomysł bowiem jest schematycznie ten sam – nie wnosi nic nowego do krajowej twórczości filmowej. Zdjęcia są trochę czystsze, ale ich technika i montaż pozostał ten sam; pod tym względem film żadnych nowych walorów nie uzyskał. Reżyseria wykazuje duże niedbalstwo. Jeśli idzie o wykonanie aktorskie – obraz jest w swoim założeniu dramatem, tymczasem żadna z osób, męczących się na ekranie, nie stanowi złożonego charakteru dramatycznego, poprzestając na pewnej typowości, wskutek czego mamy przed sobą szereg woskowych postaci, o których, jak o nakręconych maszynkach wiemy, jaki ruch w następnym momencie uczynią. Ta męcząca mechaniczność jest spowodowana dwoma czynnikami: brakiem nowych twarzy i niedbalstwem reżysera, który nie szuka ciekawszych rozwiązań artystycznych, poprzestając na stereotypowej i przesadnej zresztą mimice, pozwalając każdemu z aktorów na interpretowanie roli według maniery, od której żadna z „gwiazd” krajowego filmu nie jest wolna.
Specjalnie niefortunnie wypadł powrót na ekran Brodzisza, który jest wprost rażący w swojej nieporadności aktorskiej. Ciekawą filmowo byłaby Malkiewicz-Domańska, mająca dodatnie warunki zewnętrzne i specjalnie tutaj dobrze fotografowana, gdyby nie jednostajność jej wyrazu. Wskutek fałszywego pojęcia o oświetleniu, jakie ma Waszyński, twarz Wiszniewskiej w zbliżeniu (moment gry na skrzypcach) wyglądała dosłownie jak lalka woskowa na wystawie fryzjerskiej. Tych momentów, pełnych jakiejś potwornej martwoty, jest w tym filmie specjalnie dużo. Jedną z licznych nieudolności scenarzysty (Stern) jest epizod Dorwskiego. Ów tajemniczy antykwariusz, w pierwszym momencie odżegnywający się od wszelkich rozmów z klientem, już w następnym dochodzi do zwierzeń na temat zmarłej żony. Między tymi krańcowymi przeskokami z jednej ostateczności w drugą nie ma żadnego przejścia psychologicznego – aby dalej, aby handel szedł. /…/
I jeszcze jeden minus reżyserski – przeraźliwy brak wszelkiego tempa. Ubogi pomysł jest rozciągnięty na zastraszające dłużyzny, widzowi podaje się wszystko systemem zwolnionych zdjęć i nudnych, długich scen mimicznych. Reżyser gubi się w nastrojach, nie umiejąc opanować techniki dynamizowania tematu. Jak zwykle, wyczerpanie treści i finał akcji następuje już w pierwszej połowie obrazu, druga jest epilogiem, rozwadniającym zawarte w pierwszej części momenty dynamiczne. Składają się na nią zawsze takie nastrojowe obrazki, jak płacz bezustanny po jakichś stratach lub chodzenie wzdłuż płota z nieodzownym czepianiem się sztachet. Ta wada, obserwowana we wszystkich niemal filmach krajowych, jest dowodem krańcowej nieudolności scenarzystów, wyszkolonych na szlagierach i szmoncesach, nie umiejących objąć szerszego horyzontu fikcji artystycznej, która przecież rządzi się nieubłaganą logiką, jakże daleką od „logiki” szmoncesu!”
(Tadeusz Sobolewski, U kresu drogi, Prosto z Mostu 1939 nr 22)
„Trochę w tem wszystkiem jest Niepotrzebnego człowieka, trochę Znachora i trochę Frankensteina. Pomysł papierowy, bez rumieńców życia, wykonanie bez inwencji. Brak tempa… Do plusów zaliczyć należy rozbrat z czarnością barw, nakładanych zwykle na odbicie rzeczywistości polskiej na ekranie. Wyjątkowo w tym filmie nie ma ani łotrów, ani wiarołomnych kobiet, ani cynicznych uwodzicieli, ani brutalnych chamów. To już jest poprawa, którą chętnie podkreślamy. Pani Mieczysławie Ćwiklińskiej dano znów rolę groteskowej idjotki; współczujemy tej świetnej artystce. Do plusów jeszcze zaliczamy piękne dekoracje wnętrz (Stefan Norris) i niektóre bardzo udatne zbliżenia. Popisał się zwłaszcza mistrz-operator Wywerka pewnem zbliżeniem ślicznej Tamary Wiszniewskiej ze skrzypcami; za to jedno należy mu się uznanie. Notujemy z przyjemnością, że reżyser Waszyński wypełnia (nareszcie!) muzyką pewne przerwy w djalogu, co mu się chwali. Co do gry, to nie wykracza ona poza ustalony szablon. P. Irena Malkiewicz-Domańska kopjuje wygląd i sposób mówienia p. Marji Gorczyńskiej. P. Kazimierz Junosza-Stępowski kopjuje samego siebie”.
(B. U kresu drogi, Kurier Polski 1939 nr 137)
Przy realizacji producenci korzystali z pomocy następujących firm:
meble laboratoryjne – firma Konrad Jarnuszkiewicz i S-ka ul. Grzybowska 25
meble stylowe – firma J. Sroczyńskiego ul. Marszałkowska 150 i Pałac Sztuki ul. Trębacka 2
urządzenie laboratorium – firma Phirex ul. Królewska 29
instrumenty chirurgiczne – firma J. Jodłowskiego ul. Marszałkowska 81
futra – firma Ch. Elsohn Aleje Jerozolimskie 21
zegary – firma R. Jeannot & Cie ul. Sienna 8
aparaty radiowe – firma Jana Czerwińskiego ul. Szpitalna 8
Relacja z planu.
„Dziwne, niespodziewane wrażenie, z którego trudno się otrząsnąć. Otwieramy szerokie, obite wojłokiem drzwi do hali, na której odbywają się zdjęcia i wpadamy w gąszcz poplątanych kabli elektrycznych, między podparte słupkami tylne płaszczyzny różnych fragmentów dekoracyj stojących wśród chaosu rozmaitych bezużytecznych już chyba rekwizytów i części technicznych urządzeń. Lecz jeszcze jeden krok – nagle zapalają się wszystkie lampy i reflektory oślepiającym blaskiem – i jakby za zrządzeniem bajkowych sił – znaleźliśmy się na ulicy jakiegoś miasteczka. Przed chwilą był szary, dżdżysty zmierzch marcowego dnia, a teraz jest lato, piękny pogodny poranek na głównej ulicy prowincjonalnego miasta. Po bruku dudni wózek mleczarza, wąskimi chodnikami biegną ludzie do swych codziennych zajęć, przed drzwiami sklepu stanął fryzjer w białym kitlu i opowiada jakiemuś klientowi ostatnie nowiny z kurierka. Tuż obok jest restauracja, po drugiej stronie jezdni antykwarnia i sklep spożywczy. U wylotu ulicy jest rynek, a w głębi rynku w starym parku kościółek. Ot, takie sobie, małe, anonimowe miasteczko, jakiś Rypin, Modlin czy Brzuchowice. Wtem rozległ się przeraźliwy gwizd, gaśnie słońce małego miasta i czar pryska. Kościółek jest malowany na płótnie, ulica, przed tym niewidoczna w dalszej perspektywie, nagle się kończy jakimś rusztowaniem, na którym stoją elektrycy – słońce jest tylko zwykłą silną lampą żarową, domy są zbudowane z tektury i dykty – wszystko jedynie dekoracją, wielką, do jednodniowego życia stworzoną budowlą, która „gra” w filmie U kresu drogi. Reżyser Waszyński opowiada nam, ile trudu kosztowało zbudowanie tej dekoracji, która na taśmie widoczna będzie zaledwie przez kilka minut, ile na nią zużyto materiałów, jak brukowano podłogę atelier prawdziwą przez Zarząd Miejski nadesłaną kostką uliczną. Jest to bezsprzecznie jedna z największych i najtrudniejszych dekoracyj w dziejach kinematografii polskiej, do złudzenia, w najdrobniejszych szczegółach imitującą ulice w małym miasteczku”.
(Roman Kornaszewski, Ulica z dykty – fragment miasteczka w filmie U kresu drogi, Film IKK 1939 nr 9-10)
Z miłości do kina #7
Fotosy
Materiały prasowe
Plakaty
Ludwik Fritsche, Kazimierz Junosza-Stępowski, Irena Malkiewicz-Domańska, Mieczysława Ćwiklińska, Stanisław Łapiński
Ludwik Fritsche, Kazimierz Junosza-Stępowski
Irena Malkiewicz
Mieczysława Ćwiklińska, Irena Malkiewicz
Film. Ilustrowany Kurier Kinematograficzny 1939 nr 7
Strona Internetowa współfinansowana przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu
Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.
Główny serwis POIiŚ