- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1932
- Premiera: 21 I 1933
Tytuł angielski
ROMEO AND JULIE
Laboratorium
D'Alben Studio
Dystrybucja (na Małopolsce)
Muza-Film
Dystrybucja (na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim)
Silesia-Film
Obsada aktorska:
Zula Pogorzelska (Franka Krochmalska, praczka),
Adolf Dymsza (docent Teofil Rączka),
Konrad Tom (profesor Moniek Platfus),
Stanisław Sielański (Lamus, sekretarz w biurze "Romeo i Julcia"),
Antoni Fertner (Onufry Koziegłowicz),
Irena Skwierczyńska (Otylia, żona Koziegłowicza),
Wacław Ścibor (Roman, syn Koziegłowiczów),
Maria Nobisówna (Krysia, córka leśniczego, narzeczona Romana),
Stanisława Perzanowska (Adela Gzyms, klientka biura "Romeo i Julcia"),
Zygmunt Chmielewski (Walery Łypko, klient biura "Romeo i Julcia"),
Ryszard Misiewicz (Kajtuś, adorator Mary),
Józef Orwid (ojciec Kajtusia),
Stefania Betcherowa (Wzorkowska, właścicielka pralni),
Eugeniusz Koszutski (2 role: fotograf; mężczyzna tańczący z Mary),
Stanisław Belski (jegomość z cukierni),
Feliks Chmurkowski (stolarz Wiórek),
Bolesław Mierzejewski (komisarz policji),
Jerzy Roland (przedstawiciel Towarzystwa Asekuracyjnego "Plajta"),
Tekla Trapszo (matka Krysi),
Halina Zawadzka (uczestniczka kursu salonowych manier),
Irma Rutkowska (uczestniczka kursu salonowych manier),
Wacława Szczuka (uczestniczka kursu salonowych manier),
Stanisław Dobrzyniec (skrzypek w orkiestrze),
Wiktor Tychowski (gitarzysta w orkiestrze)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
- Piosenki
|
|
Docent Teofil Rączka i profesor Moniek Platfus zakładają spółkę „Romeo i Julcia”, czyli biuro pośrednictwa małżeństw, które w ofercie ma także kursy salonowych manier. Zgłasza się do nich praczka Frania Krochmalska i uczestniczy w wykładzie na temat dobrych manier podczas jedzenia, a także w trakcie tańca. Teofilowi i Mońkowi udaje się wyswatać Adelę Gzyms i Walerego Łypkę. Kiedy ich odwiedzają, są świadkami wielkiej awantury. Małżonkowie, widząc swoich swatów, gonią ich przez całe miasto. Pościg kończy się w komisariacie, gdzie Teofil i Moniek tłumaczą się, że nie odpowiadają za pożycie małżeńskich par.
Tymczasem Frania traci pracę. Wyjeżdża pod Warszawę i zostaje pokojówką u państwa Koziegłowiczów. Roman, ich syn, kocha się z wzajemnością w Krysi, córce leśniczego. Jego rodzice chcą jednak, by Roman ożenił się z Mary, córką ich zamożnego przyjaciela z Ameryki, która właśnie ma przyjechać do nich w odwiedziny. Roman, za radą Frani, zwraca się o pomoc do biura pośrednictwa małżeństw. Do Koziegłowów przyjeżdża Teofil, przebrany za Mary i Moniek, udający jej lokaja. W czasie przyjęcia „Mary” zachowuje się skandalicznie. Rodzice Romana rezygnują z jego zaręczyn z ekscentryczną Amerykanką. Roman płaci Teofilowi i Mońkowi dużą sumę pieniędzy, którą oni przeznaczają na urządzenie nowego, wytwornego biura pośrednictwa małżeństw.
Szalona komedia w reżyserii Jana Nowiny-Przybylskiego, twórcy wielu filmowych szlagierów dwudziestolecia międzywojennego. Historia nieco zwariowanej działalności biura matrymonialnego, prowadzonego z naukowym zacięciem przez parę oryginałów.
W głównych rolach - Konrad Tom, aktor, reżyser, scenarzysta, Adolf Dymsza, król polskiej komedii (tu dodatkowo przebierający się za kobietę) oraz Zula Pogorzelska, gwiazda przedwojennego kabaretu, ulubienica Warszawy. Film z udziałem wielu innych znakomitych aktorów charakterystycznych m.in. Antoniego Fertnera. Wspaniała muzyka mistrza muzyki filmowej Henryka Warsa.
„Trzecia w bieżącym sezonie komedja polska Romeo i Julcia przyniosła nam coś nowego: oryginalny w pomyśle i zabawny scenarjusz. /.../ W filmie jest dużo gagów, pierwszorzędnych i dowcipnych sytuacyj zmontowanych w jedną, konstrukcyjną całość. /.../
Adolf Dymsza jest to bodaj u nas jedyny rasowy artysta komedjowo-groteskowy, który w kinematografii ma jeszcze dużo do powiedzenia. Świetny był Dymsza w scenie bontonu, w której wykładowcą był Konrad Tom. Warto podnieść przy okazji, że Zula Pogorzelska po raz pierwszy wygląda w Romeo i Julci młodo i pięknie, a rolę praczki Franki Krochmalskiej zagrała z umiarem i swobodą. Do szczęśliwych nabytków tej komedji należą: udany debiut w mówionym obrazie Antoniego Fertnera, odkrycie komicznych zdolności Stanisława Sielańskiego i doskonałe przeboje Henryka Warsa (zwłaszcza fox Ho, ho wykonany przez orkiestrę w prologu – na poziomie europejskim). /.../ Romeo i Julcia to jest przedewszystkiem film stworzony po to, aby ubawić i rozweselić naszą publiczność. A ten cel film osiągnął w zupełności”.
(Kino 1933 nr 6)
„Więcej niż brechta, więcej niż bzdura, więcej niż bezczelność. Dotąd robiono takie geszefty tylko na ułanach, powstaniach, kawalerjach, teraz zaczyna się nowy etap krajowej bujdy: polska komedja. Humor rodzimej produkcji, wesołe dziecię polskich wytwórni. Nasi panowie od filmu są jednak ludźmi odwagi cywilnej: nie boją się puścić puszczonej tak od stóp do głów – bezceremonjalnie i cynicznie – szmiry, nietylko wypranej z jakiegokolwiek filmowego sensu, ale i pozbawionej najprymitywniejszej uczciwości rzemieślniczej.
Wytwórcy polskiej wesołości dla mas poczynają sobie z równym tupetem jak ongiś twórcy bohaterskiego i romantycznego dramatu filmowego. Trzeba tylko spokojnie przeczekać jedną i drugą plajtę, które – miejmy nadzieję – nastąpią szybciej aniżeli te z przed paru lat – a wówczas może nawet okaże się, że są pewne dane na komedję filmową w Polsce. Trzeba się bowiem zastrzec, że ani p. Zula Pogorzelska, ani p. Dymsza, ani p. Tom nie są współwinowajcami w tej sprawie. Przeciwnie, robią co mogą, więcej niż mogą – potrafią nawet zmusić widzów do śmiechu, mimo że rzecz sama jest przeraźliwie smutna”.
(Stefania Zahorska, Romeo i Julcia, Wiadomości Literackie 1933 nr 7)
„Nie jest to parodja dramatu Szekspira, jak można się było obawiać, lecz poprostu firma, biuro kojarzenia małżeństw i szkoła bon-tonu. Założycielami tego biura są pp. Konrad Tom i Adolf Dymsza oraz ich totumfacki p. Sielański. Dwie trzecie filmu zajmuje pokaz nauki bon-tonu, przytem p. Tom, jako prof. Platfus, reprezentuje teorję, a p. Dymsza, jako asystent Rączka – praktykę wytwornych manier. Dopiero w końcu akcja przenosi się na wieś, gdzie wchodzą w grę nowe persony m.in. Antoni Fertner i Irena Skwierczyńska. Dymsza występuje tu w roli kobiecej, a mianowicie jako ekscentryczna Amerykanka. Epizod ten, stwierdzający niezwykłą wszechstronność tego komika, zawiera scenę, która może powetować wszystkie braki i wady filmu: scenę rzekomego szaleństwa rzekomej Amerykanki. Scena ta, brawurowo odegrana, ratuje nie tylko film, ale i interesy spółki matrymonialnej: w zakończeniu pokazano wspaniały jej rozkwit na tle bogatej wystawy.
Dwa inne plusy Romea i Julci to wprowadzenie p. Zuli Pogorzelskiej w roli eleganckiej subretki zamiast groteskowego kocmołucha, jak w poprzednich komedjach filmowych, a następnie – ujawnienie zdolności komicznych p. Sielańskiego.
Do minusów zaliczyć należy brak należytego tempa, reżyserję ospałą, niewyzyskanie zespołu ani pomysłów, wreszcie – niski poziom techniki dźwiękowej”.
(B. Romeo i Julcia, Kurier Warszawski 1933 nr 23)
Stylowe meble zapewniła firma Kaniewski, a lampy i żyrandole – firma Marciniak.
„Pewnego dnia popularni komicy, Dymsza i Tom, stanęli przed groźnem okiem obiektywu w charakterze zupełnie niezwykłym: właścicieli biura matrymonialnego i kursów salonowych manier pod firmą Romeo i Julcia sp. z o. o. Tom – gentelman… semita, Dymsza – wesoły, nadwiślański łobuziak, w strojach z Kercelaka, nie bardzo jakoś wyglądali na profesorów bontonu. Miny jednak mieli poważne.
- Cisza! Zdjęcia! – rozległ się głos reżysera – i wszyscy zamarli w bezruchu.
Tom – profesor Platfus – mówi o bontonie. Dymsza – jego docent, Teofil Rączka – pokazuje praktycznie, jak dystyngowana dama konsumuje. Przed nim na stole nakrytym do obiadu, talerz, na którym rumieni się smakowita pieczeń z jarzynką. Uczennice kursów w skupieniu śledzą każdy ruch „profesora”.
Gdy Dymsza, ruchem pełnym dystynkcji, włożył do ust… nóż z jarzyną aż po samą jego rękojeść, idealna cisza, panująca do tego momentu w atelier, przerwana została parsknięciem operatora, który nie mógł powstrzymać dławiącego go śmiechu. Całem atelier wstrząsnął przeraźliwy śmiech. Zadrżały dekoracje, „sztuczne wąsy” drgnęły… taśma pękła… objektyw spojrzał groźnie i… „zawył”. Reżyser, kierownik produkcji, operatorzy, aktorzy, statyści, mechanicy – wszyscy w śmiech. Gdzie bonton, panowie?
Jeden Dymsza, przejęty pierwszą w życiu lekcją, został przeraźliwie sztywny, w todze profesorskiej, dystyngowany, na swem miejscu. Scenę należało powtórzyć. Na marne poszła kosztowna taśma, światło i tym podobne wydatki przy zdjęciach”.
(Śmiech w atelier powodem przerwy w zdjęciach, Kurier Polski 1933 nr 14)
Ho, ho!
(muz. Henryk Wars - sł. Konrad Tom)
wykonanie w filmie: Adolf Dymsza
Przedwojenne nagranie płytowe piosenki:
- Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Henryka Warsa, refren śpiewa Mieczysław Fogg, 1932
Nie warto
(muz. Henryk Wars - sł. Konrad Tom)
wykonanie w filmie: Zula Pogorzelska
W cichą noc błękitną,
Gdy akacje kwitną,
Szczęściem i miłością świat oddycha,
„Kochaj” słodkie hasło brzmi.
Czemu w noc tę właśnie
Blask twych oczu gaśnie,
Łza ci spod powieki spływa cicha
Czemu? Luby powiedz mi!
Nie warto,
Wierz mi luby nie warto
Dręczyć myślą upartą
Duszę drżącą jak ptak.
Nie warto
Jątrzyć ranę otwartą
I tak płakać nie warto,
I przejmować się tak
Miłością dyszy zaczarowany park,
Wyznania czułe same spływają z warg
Nie warto
Wierz mi smucić się nie warto.
W bramę szczęścia otwartą
Niech prowadzi nas czar.
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
To jest bon ton
(muz. Henryk Wars - sł. Konrad Tom)
wykonanie w filmie: Konrad Tom i chórek żeński
Przedwojenne nagranie płytowe piosenki:
- Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Henryka Warsa, refren śpiewa Mieczysław Fogg, 1932