- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1938
- Premiera: 15 IX 1938
Tytuł angielski
PAWEŁ AND GAWEŁ
Pierwowzór literacki
bajka Aleksandra Fredry
Aparatura
Tobis-Klangfilm
Kierownictwo administracyjne
Dystrybucja (na Małopolsce i Śląsku)
Bezet-Film
Obsada aktorska:
Eugeniusz Bodo (Paweł Gawlicki),
Adolf Dymsza (Gaweł Pawlicki),
Helena Grossówna (Violetta Bellami, skrzypaczka),
Józef Orwid (Hubert, impresario Violetty),
Ludwik Sempoliński (żigolak),
Tadeusz Fijewski (Stefek, pracownik Pawła),
Halina Doree (Anielcia, córka gospodyni),
Karol Dorwski (reporter),
Halina Łapińska (Paulina, garderobiana),
Zofia Mellerowicz (gospodyni, matka Anielci),
Irena Skwierczyńska (Cyganka I),
Michał Halicz (Cygan),
Maria Łaska (Cyganka II),
Roman Dereń (redaktor),
Stefania Betcherowa (klientka Pawła),
Józef Redo (klient Gawła),
Edmund Biernacki (pan Śledzik, pracownik Gawła),
Leopold Morozowicz (mężczyzna w restauracji),
Mieczysław Winkler (recepcjonista w hotelu),
Stefan Szczuka (mężczyzna w kabinie telefonicznej),
Bolesław Mucman (basista w filharmonii)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
- Piosenki
|
Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza
|
Paweł jest wynalazcą i właśnie skonstruował rewelacyjny model radioodbiornika, nie może jednak znaleźć nikogo, kto zainteresowałby się wynalazkiem. Znienawidzony przez niego sąsiad Gaweł jest sklepikarzem. Violetta jest skrzypaczką. Ma już dziewiętnaście lat, ale aby spłacić rodzinne długi, musi udawać obdarzone talentem muzycznym cudowne dziecko. Podczas jednego ze swych koncertów poznaje Pawła i zakochuje się w nim. On jednak nie zwraca uwagi na namolną smarkulę. Kiedy jednak Violetta, już jako atrakcyjna panienka, umawia się z Pawłem - ten traci dla niej głowę. Po licznych perypetiach udaje mu się przy pomocy Gawła unieważnić dawne długi ukochanej. Teraz kiedy Violetta jest już wolna od wierzycieli, nic nie stoi na przeszkodzie jej szczęściu z Pawłem.
Fantastyczna familijna komedia pomyłek w reżyserii Mieczysława Krawicza, realizatora wielu przedwojennych szlagierów filmowych. Wspaniały scenariusz ironicznie puentuje rzeczywistość lat 30-tych, dając aktorom możliwość wykorzystania swego doskonałego warsztatu w dziesiątkach żartów sytuacyjnych.
W rolach głównych znakomicie skontrastowani wielcy polscy aktorzy - Adolf Dymsza i Eugeniusz Bodo. W roli Violetty, zdziecinniałego kobieciątka, urocza i piękna Helena Grossówna, początkowo tancerka, uczennica słynnych paryskich kursów baletowych M. Krzesińskiej i B. Niżyńskiego. Piosenki Aaa, kotki dwa i Może ty będziesz mą królewną (słowa Ludwik Starski, muzyka Henryk Wars), w wykonaniu Eugeniusza Bodo i Adolfa Dymszy sprawiają, że do dziś Paweł i Gaweł jest niedoścignionym wzorem polskiego filmu muzycznego. Mistrzowska rola – perełka przekomicznego Ludwika Sempolińskiego grającego żigolaka.
"Myliłby się, ktoby przypuszczał, że film ten jest rozprowadzeniem popularnej bajeczki Fredry, opowiadanej przez Pana Jowialskiego. Z bajeczki wzięto jedynie tytuł i plan sytuacyjny, wyjaśniony w dwu pierwszych wierszach: Paweł i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze, a Gaweł na dole. Resztę dokomponowało aż trzech scenarzystów i trzeba przyznać, że nie brakło im pomysłów. Komedia jest bardzo zabawna i pełna dobrego, sytuacyjnego komizmu.
Różnorodność humoru wzbogacają ponadto aktorzy, każdy, reprezentujący inny genre. A więc Grossówna – urocza, naiwna i świeża. Bodo – komik z premedytacją. Dymsza – komik żywiołowy, bawiący się sam swą groteską. Orwid – niezawodny, wypróbowany komik cyniczno-sentymentalny. Komedyjka jest zręczna, pomysłowa i zabawna. Warto ją zobaczyć”.
(Kino 1938 nr 40)
„Komedia Paweł i Gaweł stanowi nie tylko bardzo przyjemny odpoczynek po Drugiej młodości, ale również nagrodę za obejrzenie tego chybionego dramatu. Scenariusz, zupełnie luźno związany z bajką Fredry, został bardzo zręcznie i konsekwentnie zbudowany, chociaż nie odznacza się zbytnią oryginalnością. Już za czasów Peryklesa, dla zabawienia widzów, aktorzy przebierali się w różne, najmniej spodziewane stroje – i tym wypróbowanym pomysłem najczęściej operują twórcy krajowych komedii. Mimo to film Paweł i Gaweł osiągnął niebywale wysoki poziom w porównaniu z innymi, podobnymi obrazami, wyprodukowanymi w Polsce – jest bowiem bezpretensjonalny, wyreżyserowany w należytym tempie, obfitujący w świetne sceny komiczne, a przede wszystkim doskonale zagrany.
Helena Grossówna stała się obecnie, zupełnie zasłużenie, czołową siłą w polskiej komedii filmowej, wcale nie gorszą – jeśli nie lepszą – od gwiazd międzynarodowych. Ogromny urok i wdzięk, prostota gry, inteligentna interpretacja wszelkich sytuacyj – są niezaprzeczonymi walorami świetnej aktorki, której wielki talent ostatnio jeszcze bardziej się rozwinął. Nadspodziewanie dobrze wypadł Eugeniusz Bodo, a nieco słabiej – Adolf Dymsza. Obydwaj jednak są mili – i wraz z partnerką głównie przyczynili się do tego, że Paweł i Gaweł w niczym nie ustępuje komediom importowanym z zagranicy”.
(Aleksander Piskor, Paweł i Gaweł, Prosto z Mostu 1938 nr 4)
„Polski film Paweł i Gaweł to jeszcze jedno zmarnowanie dobrych aktorskich sił na głupi scenariusz. Tak głupi, że łączenie tego z bajką Fredry jest wprost profanacją. Reżyseria M. Krawicza nie wydobyła żadnych nowych momentów. Jest to zawsze ten sam teatr sfilmowany – nigdzie nie ma mniej wartości czysto filmowych, jak w polskich filmach. Nie ma nawet tego pierwiastka ruchu, właściwego amerykańskim filmom komediowym. Sentyment jest tam tani, a piosenki raczej rewiowe Bodo i Dymszy odebrałyby resztę złudzenia poetycznego, gdyby w ogóle było w tym filmie.
Grossównie kazano być nieprzyjemnie histeryczną – grała też bez wielkiego przekonania swoją rolę. Obóz cygański w rosyjskim stylu z samowarem (sic!), z „rubachami na wypusk” jest jakąś parodią. Przecież to nic nie ma wspólnego z Cyganami w Polsce. Nie wyglądają tak ani Cyganie króla Kwieka, ani Cyganie na kresach.
Plain-airy nie były frapujące, komizm zaś był całkiem płytki, oparty na tym, że 19-letnia panna udaje 13-letnią dziewczynkę, co jest mało prawdopodobne.
Dobrych, literackich scenariuszy, pisanych przez polskich autorów potrzebuje film w Polsce najwięcej”.
(Anna Zahorska, Paweł i Gaweł, Kultura 1938 nr 41)
„Paweł i Gaweł w jednym stali domu, jeden na górze, a drugi na dole” i płatali sobie figle. Znamy wszyscy tę bajeczkę, ale nie wszyscy wiedzą, że powstał film, który będąc w bardzo dalekim związku z bajeczką, a raczej z jej tytułem, ma jednak za temat przygody dwóch przyjaciół: Pawła i Gawła i stara się je opowiedzieć w sposób wesoły i dowcipny.
Największą zaletą tego filmu jest jego bezpretensjonalność. Można było zrobić go lepiej, niewiele brakowało, aby był filmem bardzo dobrym, ale, choć to i owo można Pawłowi i Gawłowi zarzucić – jest to film miły i przyjemny. Publiczność słucha śpiewów cygańskich i niefrasobliwej gadaniny wykonawców ról, ogląda dobre zdjęcia, nie przejmuje się zbytnio losami bohaterów, ale cała ta historyjka ją bawi, zwłaszcza że Grossówna jest szalenie ujmująca, Orwid zabawny, Dymsza wyborny. Bodo robi, co może, ale naprawdę krzywdzi się tego utalentowanego artystę, powierzając mu role bez wyrazu, role cukierkowych amantów. To nie dla niego. Bodo może grać Pochronia, ale nie może grać lalusia.
Reżyseria sprawna, umiejętnie podkreślała komiczne fragmenty filmu, dzięki czemu widzowie mieli sposobność do zabawy i śmiechu”.
(K. Paweł i Gaweł, Kurier Warszawski 1938 nr 275)
Stroje Heleny Grossówny zapewniła firma Villars ul. Marszałkowska 121, o urządzenie łazienki zadbała firma J. Konińskiego i F. Żugajewicza ul. Marszałkowska 153, aparat radiowy dostarczyła firma Radio-Kington ul. Nowogrodzka 28
Reportaż z planu:
„Hall eleganckiego hotelu. Błyszcząca jak lustro posadzka, białe marmurowe ściany, matowe, oszklone drzwiczki kabin, nad którymi srebrzystym niklem połyskują napisy: „Telefony” i „Lift”. Koło tego właśnie „liftu” rozgrywa się „mrożąca krew w żyłach” scena. Biorą w niej udział trzej ulubieńcy publiczności kinowej: Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza i Józef Orwid. W chwili, gdy wchodzę do hallu rozlega się trzask – jakby klaśnięcie z bicza. To Bodo, rozczerwieniony i zły, „wali naodlew” Dymszę po twarzy. Dymsza zatacza się, lecz odzyskuje natychmiast równowagę i skolei klasycznym „sierpowym” częstuje stojącego za nim Orwida, który z hałasem pada na ziemię. Maleńki windziarz w błękitnej liberii z przerażeniem przygląda się bójce.
Razem z nim, lecz odsunięci o kilka metrów od pola walki, patrzą inni: robotnicy w szarych kitlach, eleganccy panowie i panie o twarzach, wysmarowanych ceglastą szminką, panienka w białym fartuchu, tęga kobieta, niosąca na tacy szklanki z herbatą… Wszyscy zamarli w pełnym skupienia wyczekiwaniu. Tylko wysoki pan o siwiejących skroniach nie może ustać spokojnie na miejscu. Raz po raz wykrzykuje:
- Mocniej go, Bodo! Dodek – nie daj się! Źle! Niedobrze! Jeszcze raz!
I – o dziwo, na rozkaz wysokiego pana, nic wspólnego, zdawało by się, nie mającego z całym zatargiem, walka rozpoczyna się od początku. Znów Bodo policzkuje Dymszę, znów Orwid przewraca się od ciosu na ziemię. Ale wysoki pan jeszcze nie jest zadowolony, jeszcze ma coś do zarzucenia:
- Dodek za wolno odzyskał równowagę!
- Orwid niedobrze upadł!
- Windziarz jest za mało przestraszony!
Scenę powtarza się trzeci, czwarty, dziesiąty raz… W przerwach uczestnicy walki popijają herbatę; panienka w białym fartuchu ociera im chusteczką spocone twarze; uczepieni na rusztowaniach u hotelowego sufitu mechanicy kierują na „plan” światła reflektorów. Bójka znów wybucha ze zdwojoną siłą”.
(I. Tomska, Ludzie padają w atelier’s, Muza Filmowa 1938 nr 3)
Dlaczego nie chcesz spać
(muz. Henryk Wars - sł. Ludwik Starski)
wykonanie w filmie: Adolf Dymsza i Eugeniusz Bodo
W górze tyle gwiazd,
W dole tyle miast.
Gwiazdy miastom dają znać,
Że dzieci muszą spać.
Ach śpij kochanie,
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz.
Czego pragniesz daj mi znać,
Ja ci wszystko mogę dać,
Więc dlaczego nie chcesz spać?
Ach śpij, bo nocą,
Kiedy gwiazdy się na niebie złocą
Wszystkie dzieci, nawet złe
Pogrążone są we śnie,
A ty jedna tylko nie
Aa aa aa, aa aa aa,
Były sobie kotki dwa
Aa aa aa, kotki dwa
Szarobure, szarobure obydwa.
Ach śpij, bo właśnie
Księżyc ziewa i za chwilę zaśnie,
A gdy rano przyjdzie świt,
Księżycowi będzie wstyd,
Że on zasnął, a nie ty.
...
Ach śpij, bo właśnie
Księżyc ziewa, ale już nie zaśnie.
Będzie krążył teraz sam,
Tu postuka, zajrzy tam,
On to lubi, ja go znam.
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Tadeusz Faliszewski, Orkiestra „Lonora-Electro”, 1938
- Mieczysław Fogg, Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Henryka Warsa, 1938
- Orkiestra Taneczna „Odeon” pod dyr. Jerzego Gerta, refren śpiewa Albert Harris, 1938
Moja królewna
(muz. Henryk Wars - sł. Ludwik Starski)
wykonanie w filmie: Eugeniusz Bodo
Za siódmą rzeką,
Bardzo daleko
Stąd
Hen, za górami stu,
Szukałem ciebie śpiąca królewno
I to był pewno
Błąd
Bo cię znalazłem tu,
A gdy ta bajka znów przypomina się dziś
Taką nasuwa mi myśl:
Może ty jesteś mą królewną,
Której szukam dzień po dniu?
Jeśli tak, to już wiem na pewno,
Zbudzę serce twe ze snu.
Nie zaklęciem zbudzę je tajemnym,
Nie słowem, nie trunkiem,
Ale najzwyklejszym pocałunkiem,
Takim do utraty tchu
Jeśli ty jesteś mą królewną,
Której serce zbudzić mam,
To już wiem, to juz wiem na pewno
Że jak w bajce będzie nam.
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Tadeusz Faliszewski, Orkiestra „Lonora-Electro”, 1938
- Mieczysław Fogg, Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Henryka Warsa, 1938
- Orkiestra Taneczna „Odeon” pod dyr. Jerzego Gerta, refren śpiewa Albert Harris, 1938
- Fotosy
- Materiały prasowe
- Plakaty