- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1937
- Premiera: 19 II 1937
Tytuł angielski
WHAT WOMEN WANT
Aparatura
Tobis-Klangfilm
Obsada aktorska:
Lena Żelichowska (Lena Kort, pieśniarka),
Mieczysław Cybulski (Walter King, właściciel perfumerii),
Antoni Różycki (Lewaso, aferzysta),
Stanisław Sielański (Gold, detektyw),
Stefan Hnydziński (detektyw),
Maria Zarębińska (Ewa, narzeczona Golda),
Zofia Wilczyńska (pokojówka w hotelu),
Bronisław Romaniszyn (dyrektor hotelu),
Czesław Skonieczny (jubiler),
Bronisław Oranowski,
Halina Supełówna,
Stefan Szwarc,
Jerzy Roland (mężczyzna, który przegrał w kasynie),
Jerzy Bielenia (barman),
Klemens Mielczarek (boy hotelowy),
Michał Halicz (wspólnik Lewasa),
Kazimierz Szerszyński (wspólnik Lewasa),
Lech Owron (krupier),
Maria Bożejewiczówna,
Tadeusz Mergel
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
- Piosenki
|
Lena Żelichowska, Czesław Skonieczny
|
Młoda kobieta, Lena Kort, kradnie u jubilera klejnoty. Obserwuje ją pewien mężczyzna w samochodzie, aferzysta Lewaso. Rozmawia z jubilerem, twierdząc że jego znajoma zabrała klejnoty, ale on za nie zapłaci. Do sklepu przychodzą zawiadomieni przez jubilera detektywi. Ustalają, że kobieta mieszka w hotelu i jest stałą klientką wytwornej perfumerii. W pokoju hotelowym Lena ukrywa klejnoty w żyrandolu.
Tymczasem Walter, właściciel perfumerii, zafascynowany Leną, która jest śpiewaczką, udaje się na jej występ. Ostrzega kobietę, że śledzą ją detektywi. Radzi jej wyjechać natychmiast za granicę i odwozi na dworzec. Kiedy przychodzi do domu, zastaje tam Lenę. Okazuje się, że nie mogła wyjechać, bo zabrakło jej pieniędzy. Walter i Lena idą do hotelu po ukryte klejnoty. Śledzi ich Lewaso. Aferzysta wyjawia Walterowi, że Lena jest kleptomanką, a on jeździ za nią po całym świecie i płaci za kradzione przez nią przedmioty.
W wyniku śledztwa okazuje się, że Lewaso jest właścicielem tajnego domu gry, a Lenę zamierzał szantażować. Zostaje aresztowany. Walter wierzy, że jego miłość uleczy Lenę z nałogu i będą mogli rozpocząć nowe życie.
Film O czym marzą kobiety jest polską wersją niemieckiej komedii sensacyjnej Was Frauen traumen (reż. Geza von Bolvary, 1933) W rolach głównych Aleksander Marten obsadził piękną Lenę Żelichowską i Mieczysława Cybulskiego. Akcja rozgrywa się w wytwornych lokalach wymyślonego państwa, bohaterką jest urodziwą kleptomanką, która dostaje się w sidła oszusta z wyższych sfer.
„Film O czym marzą kobiety musi każdego przekonać, że pomyślny rozwój polskiej produkcji zależy przede wszystkim od pozyskania zdolnych i inteligentnych reżyserów. Nasz rodzimy rynek posiada tak niewielu pomysłowych reżyserów, iż zupełnie się nie dziwię, że realizatorzy najnowszego polskiego filmu, chcąc mieć obraz, który naprawdę zostanie powitany „szczerymi oklaskami” sprowadzili główną siłę kierowniczą z zagranicy. Ta doraźna współpraca przysporzyła polskiej produkcji film z sensem artystycznym, polskiego zaś aktora wzbogaciła o niejedno pożyteczne doświadczenie.
Dobre kierownictwo odbiło się bardzo korzystnie na grze aktorów. Od pierwszej sceny widoczne jest, iż każdy niemal artysta czuje rolę i stara się wykonać powierzone mu zadanie jaknajlepiej. Sposób mówienia, mimika, gestykulacja, bez mała sposób chodzenia aktorów nabrały swobody i naturalności.
W samym przeprowadzeniu tematu obraz wyróżnia się pomysłowością i zręcznym powiązaniem poszczególnych motywów akcji i wprowadzeniem w jej bieg czołowych postaci filmu. Udźwiękowienie wypadło również nadspodziewanie dobrze. Głos aktorów brzmi czysto i przyjemnie. Pewne niedociągnięcia daje się zauważyć jedynie w partiach śpiewanych, dialogi natomiast uchwycono znakomicie”.
(T. K. M. – Kino 1937 nr 11)
„Film pochodzenia niewątpliwie zagranicznego. Reżyser kształcił się prawdopodobnie na wzorach obcych. Stąd pochodzą zalety jego reżyserii. Obciążają go natomiast błędy rodzime: rozwlekłość, nieumiejętność zmontowania filmu, operowanie banalnością. A szkoda! Pozwalam sobie twierdzić, że p. Marten ma talent i może powiększyć grono nieliczne naszych reżyserów. Znać w jego robocie zaniedbanie i lenistwo, ale znać i kulturę, są przebłyski niewątpliwych zdolności. Film zaczyna się bardzo interesująco i mniej więcej do połowy zajmuje, dopiero potem przychodzi jakaś fala niemocy i słabości, akcja zamiera, bohaterowie poruszają się, jak senni – z winy reżysera, który z pierwszorzędnego materiału, mogąc zrobić doskonały film, zdobył się jedynie na szarzyznę.
Gra aktorów dobra. W Antonim Różyckim znalazł niespodziewanie film polski doskonałego odtwórcę ról charakterystycznych amantów, old gentelmanów o pochmurnej przeszłości lub starzejących się z miłym uśmiechem lowelasów. /…/ Różycki jest świetny w każdym calu, ratuje film swoją pełną umiaru grą.
Partnerką jego jest wysoce utalentowana Lena Żelichowska, a jego „przeciwnikiem” – przemiły Cybulski. Sielański (bardzo komiczny) i Hnydziński dopełniają właściwej obsady”.
(K. O czym marzą kobiety, Kurier Warszawski 1937 nr 69)
Toalety Leny Żelichowskiej zaprojektowała i wykonała firma Villars ul. Marszałkowska 121; futra zapewniła firma Maksymiliana Apfelbauma ul. Marszałkowska 125, a garnitury Mieczysława Cybulskiego – firma Adolfa Zaremby ul. Wspólna 36.
Fragmenty reportażu z planu:
„Pan Mieczysław Cybulski wyjaśnia mi, że udaje się właśnie na nocne zdjęcia do atelier. Film musi być ukończony w terminie – aktorzy kręcą po 18 i 20 godzin na dobę, pracując bez wytchnienia. Jest godzina 1.30 w nocy. Brama atelier rozwiera się z trzaskiem /…/ Cybulski kusi nielada okazją – nocne zdjęcia to przecież gratka dla reportera wiecznie stroskanego poszukiwaniem tematów. /…/
Robotnicy ustawiają w hali nową dekorację. Poprzez stuk młotków i nawoływania techników przedostaje się cienki głosik gwizdka kierownika świateł, regulującego ustawienie „słońc”. Scena przedstawia hall jakiegoś imaginacyjnego hotelu. Są nawet drzwi obrotowe oraz portier, wykwintny i uprzejmy, jak uśmiech dyplomaty.
Aktorzy, wśród których widzimy Lenę Żelichowską, Antoniego Różyckiego, Stanisława Sielańskiego i Stefana Hnydzińskiego, grupują się około jakiegoś pana w białym, lekarskim płaszczu. Ten pan to „dusza filmu” – reżyser Aleksander Marten, znany niemiecki aktor i reżyser, który realizuje właśnie nowy obraz. Cybulski poprawia białą muszkę fraka i, lekko spóźniony, dołącza do walnego zgromadzenia aktorów biorących udział w następnej scenie. Oczywiście, korzysta z tego Sielański i z miejsca zmyśla jakiś znamienity kawał.
- Gotowe! – zabrzmiało gdzieś spod stropu. Jakaś blada pani poprawia brylantowe kolczyki, stojąc naprzeciw lustra. Setki tysięcy kilowatów światła koncentrują się teraz na jej postaci, podwajając swą moc przez odbicie w lustrzanej tafli. Reżyser ustawia scenę, reżyser wydaje dyspozycje operatorowi Wywerce, reżyser realizuje film – wszystko to jednak odbywa się cicho. Rozkazy są wypowiadane prawie szeptem. /…/
- Jestem zachwycona pracą – mówi Lena Żelichowska. Nie kończy jednak zdania, gdyż Cybulski, już ucharakteryzowany, zabiera mi ją z przed nosa, mówiąc na pocieszenie:
- Nasza Lena jest chyba najładniejszą aktorką, z jaką kiedykolwiek grałem. Teraz pójdziemy na plan i musi nam pan to wybaczyć.
Świetny aktor teatralny Różycki, który w tym filmie gra pierwszy raz większą rolę, ssie cygaro, które należy zresztą „do roli”. Marten zmienia kierunek światła, manewrując w ten sposób, aby cień padający z cygara na twarz Różyckiego imitował wąs. Efekt już uzyskano – w tej samej chwili Cybulski ma zgodnie ze scenariuszem rozpoznać po tym wąsie hochsztaplera…
Jest godzina 2.15 w nocy. Tu, w ścianach atelier, w wirze pracy – noc nie istnieje wcale”.
(Kino 1937 nr 5)
Nie pytaj mnie o nic
(muz. Tadeusz Górzyński - sł. Jerzy Jurandot)
wykonanie w filmie: Lena Żelichowska
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Orkiestra Taneczna „Rio-Rita” pod dyr. Jerzego Gerta, refren śpiewa Janusz Popławski, 1937
- Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Iwo Wesby’ego, refren śpiewa Adam Aston, 1937
To chyba czary
(muz. Tadeusz Górzyński - sł. Jerzy Jurandot)
Przedwojenne nagrania płytowe piosenki:
- Orkiestra Taneczna „Rio-Rita” pod dyr. Jerzego Gerta, refren śpiewa Janusz Popławski, 1937
- Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Iwo Wesby’ego, refren śpiewa Adam Aston, 1937