Aleksander Żabczyński, Kazimierz Junosza-Stępowski
W majątku Dziewannowo pod Krakowem mieszka obywatel ziemski Antoni Dziewanowski. Jego córka, Ada jest pełną życia i temperamentu niesforną dziewczyną, gwiżdżącą na maniery odpowiednie dla panienek z jej sfery. Dziewanowski wraz ze swoim przyjacielem, hrabią Orzelskim postanawiają, że ich dzieci się pobiorą. Po jakimś czasie hrabia Orzelski z synem Fredem chce odwiedzić Adę na pensji w Krakowie i poznać ze sobą młodych. Fred wysyła ojca "na zwiady", a sam idzie spotkać się z przyjaciółmi. Ada, widząc starszego pana, wzięła go za kandydata do swej ręki i zrobiła na nim celowo jak najgorsze wrażenie, aby wybić mu z głowy małżeństwo.
W międzyczasie na pensji zaangażowany zostaje młody muzyk, pan Bemol. Aby dostać pracę na pensji dla panienek i zarobić na wystawienie swojej operetki, udaje starego, zdziwaczałego pedagoga. Na jednej z lekcji Ada go demaskuje. W tajemnicy przed wszystkimi Bemol uczy Adę swojej operetki Fijołek, napisanej specjalnie dla jego ukochanej - kapryśnej primadonny Iry Roletti. Ada koniecznie chce zobaczyć premierę przedstawienia. Posłaniec Rzepko pomaga jej wyrwać się z pensji. Tuż przed przedstawieniem primadonna ciężko zaniemogła - zaginął jej ukochany pekińczyk Bimbuś. W ostatniej chwili Bemol i dyrektor teatru decydują, że główną rolę zagra Ada, gdyż świetnie zna całą rolę. Na widowni jest Fred, który od pierwszego wejrzenia zakochuje się w młodej śpiewaczce. Po przedstawieniu wraz z grupą przyjaciół - malarzy, porywa Adę i zabiera na bal w pracowni malarskiej. Na zabawie Ada odwzajemnia uczucie Freda.
Następnego dnia Fred zawiadamia ojca, że nie żeni się z Adą, bo zakochał się w primadonnie z operetki. Tłumacząc się Dziewanowskiemu, przypomina, że on także kochał się kiedyś w primadonnie. Zabiera go do teatru, by pokazać mu nową wybrankę serca. Po przedstawieniu wychodzi na jaw, że to właśnie Ada jest ukochaną Freda. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie i tak dawno zaplanowanemu małżeństwu młodych. Dziewanowski odnajduje swą dawną miłość - Irę Roletti, na koniec odnajduje się także zaginiony Bimbuś.
Przezabawna komedia muzyczna z piosenkami Jerzego Jurandota (słowa) i Zygmunta Wiehlera (muzyka). Nie kochać w taką noc to grzech i Ada, to nie wypada to piosenki wciąż chętnie śpiewane zarówno przez profesjonalnych wykonawców w kabaretach i teatrach, jak i amatorów na wakacyjnych piknikach. Reżyser Konrad Tom, aktor, scenarzysta, autor dialogów i reżyser wielu znakomitych filmów, nakręcił obraz, który wciąż niezwykle śmieszy.
W jednej z głównych ról - Antoni Fertner, nestor polskich komików, obdarzony nieprawdopodobną vis comica, dzięki której już w początkach XX wieku stał się jednym z najlepiej rozpoznawalnych aktorów Cesarstwa Rosyjskiego. W roli jego niesfornej córki wystąpiła utalentowana Loda Niemirzanka, której karierę przerwała wojna. W filmie występuje także Kazimierz Junosza- Stępowski, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów pierwszej połowy XX wieku. Znakomita muzyka, rewelacyjne dialogi, komizm najlepszej przedwojennej próby.
„Z prawdziwą przyjemnością stwierdzamy fakt znacznej poprawy naszej produkcji. Wiadomym znakiem tej poprawy jest film Ada, to nie wypada, który śmiało można nazwać najlepszą polską komedią obecnego sezonu. Niemała to zasługa Konrada Toma (autora scenariusza i reżysera) i gry świetnego zespołu. W żadnym filmie nie widzieliśmy tak dużego „gwiazdozbioru siewców” humoru (Fertner, Krukowski, Gierasieński, Woliński i inni). Nawet najdrobniejszy epizod stanowi zamkniętą w sobie mistrzowską całość, co przy 100% wyzyskaniu ładnych plenerów, dowcipnych dialogach, miłej muzyce (Wiehler), świetnych zdjęciach (Wywerka), tworzy film godny obejrzenia przez tych, co ustawicznie narzekają na polską produkcję. Może i oni zauważą znaczną poprawę”.
(Kurier Filmowy 1936 nr 9)
„Niezwykłą niespodzianką jest poprawa w produkcji tzw. polskiej, którą obserwujemy wyraźnie w komedii Ada, to nie wypada. Jest to wcale zabawna historyjka (jak na polski film), która odznacza się małą dozą chamstwa, lepszym niż zwykle montażem i zupełnie niezłym tempem. Niemirzanka w głównej roli niepotrzebnie naśladuje Lodę Halamę, bardzo dobry jest Gierasieński, Fertner, Krukowski i nowoodkryty dla kina Woliński, który uderza filmowym stylem gry, umiarkowanym i swobodnym. Na minus należy zapisać znowu konwencjonalne hrabianki, jak je sobie wyobrażają kucharki u państwa Prztyckich i dialogi. Oto próbka: „Tak bym ci skórę wytatarował, że przez ruski miesiąc siedzieć byś nie mogła”. Staro-polszczyzna a la Murzyn warszawski”.
(Andrzej Mikułowski – Prosto z Mostu 1936 nr 50)
„W pogrzebowym korowodzie polskich komedyj ta nie jest najgorsza. Podpatruje nie bez pewnego sprytu sytuacje z różnych filmów – wiedeńskich i amerykańskich – łączy je w potoczek dość wartki, dość szumiący, rzadko coprawda dowcipny, lecz nie pozbawiony pewnego małomiejskiego wdzięku”.
(Stefania Zahorska, Ada, to nie wypada, Wiadomości Literackie 1936 nr 53-54)
„Twórcą filmu jest Konrad Tom, autor scenariusza i reżyser. Wydaje mi się, że Tom wymyślił najpierw tytuł dla swego obrazu, a potem do tytułu tego dokomponował scenariusz. Nie można komedii tej uważać za chybioną, nie wnosi ona jednak nic nowego do polskiej produkcji filmowej. Scenariusz pełen jest reminiscensyj z najrozmaitszych filmów polskich i zagranicznych, nie mówiąc już o tym, że pomysł i zasadniczy wątek obrazu zaczerpnięty został z operetki Nitouche. Niektóre chwyty i sytuacje rażą swą banalnością, inne znowu są zgoła nieprawdopodobne (pensja z nieprawdziwego zdarzenia, nieszczęśliwa maskarada Krukowskiego jako profesora Bemola, autora operetki, nie wiedzieć po co występującego w roli zgrzybiałego nauczyciela na prywatnej pensji itp.).
Posmak banalności, wiejący od scenariusza, zaciążył również i na grze aktorów. Jedynie Loda Niemirzanka, aktorka pełna wdzięku i wszechstronnie uzdolniona, wnosi ze sobą dużo świeżości i bezpośredniości, stwarzając udatną sylwetkę enfant terrible z białego dworka w typie Franciszki Gaal, którą zresztą przypomina zarówno temperamentem, jak i zacięciem aktorskim. Fertner powtórzył po prostu swą rolę z Bolka i Lolka, Junosza-Stępowski gra bez przekonania, czemu dziwić się absolutnie nie można. Nieprzyjemnie jest nawet patrzeć na znakomitego aktora w tak błahej i banalnej roli. Krukowski szarżuje niemiłosiernie, w czym dopomaga mu świetny skądinąd Gierasieński. Żabczyński jest poprawny. Szczęśliwiej wypadły mniejsze role Krzymuskiej, Zarembiny, Zimińskiej, Andrzejewskiej, Betcherowej i Wolińskiego. Z tym wszystkim – film ma szereg momentów szczerze komicznych, miłą muzykę Wiehlera (piosenka Ada, to nie wypada napewno „chwyci”), dobre i czyste zdjęcia. Sympatyczne wrażenie wywierają sceny zbiorowe na pensji, sprawnie i starannie wyreżyserowane”.
(E.Ż. Ada, to nie wypada! Kino 1936 nr 48)
Suknie Lody Niemirzanki i Miry Zimińskiej udostępniła firma Villars ul. Marszałkowska 121, natomiast kapelusze – firma Parisette ul. Nowogrodzka 18.
W roli Bimbusia wystąpił pekińczyk należący do tancerki Ireny Irwing, która w filmie zagrała jedną z pensjonarek.
Z miłości do kina #8
Filmy, które kochamy. Odcinek 2.
Ada, to nie wypada (muz. Zygmunt Wiehler - sł. Jerzy Jurandot) wykonanie w filmie: Loda Niemirzanka i chórek dziewczęcy
Wciąż się martwi biedny tatek, Co ma robić nie wie sam. Taki jak ja gagatek - Nie lada to kram. I po każdej nowej psocie, Gdy go dręczy wyczyn mój, Płaczą z nim wszystkie ciocie, I babka, i wuj:
Ada, to nie wypada! Tak być nie może, trudna rada, Na widok wszystkich twoich fantastycznych psot Aż oblewa zimny pot! Ada, to nie wypada, Co rusz to wybryk, maskarada, Twe eskapady dzikie i twe figle psie, Co ty robisz, zmiłuj się!
Pannie z twojej sfery W tym wieku za mąż czas, Ty zaś masz maniery Jak sztubak z niższych klas!
Ada, to nie wypada Gdzie wychowanie, gdzie ogłada?! Ten, kto by cię małżeństwem uszczęśliwić chciał, Po tygodniu wpadnie w szał!
Wiem, ma rację biedny papa, Lecz gdy mnie ogarnie bzik Trudno, przepadło, klapa, Nie wstrzyma mnie nikt! Nie ma rady, co ja zrobię, To wewnętrzny jakiś mus. Próżno wymyślam sobie Od trzpiotów, od kóz.
Iść, czy nie? Już piąta dobiega. Tik-tak, tik-tak, jak wlecze się zegar, Ach, żeby można raz Na przód pchnąć przeklęty czas! Iść, czy nie? Przyjść miała przed czwartą. Tik-tak, tik-tak, już czekać nie warto, A jednak trudno iść, Gdy to Ty masz przyjść tu dziś...
Nikt mnie nie rozumie Tak jak Ty, Nikt mnie wziąć nie umie Tak jak Ty, Tak zdumiewać, Tak irytować I tak się gniewać, I tak całować. Nikt nie patrzy na mnie Tak jak Ty, Nawet kiedy kłamiesz, Wierzę Ci. Twoje oczy świat mi zmieniły, Nikt mi nie jest miły Tak jak Ty.
[Druga zwrotka nie pojawia się w filmie]
Co? Chcesz iść? Już ósma dobiega? Tik-tak, tik-tak, jak pędzi ten zegar,- Ach, żeby można raz, Wstrzymać w biegu głupi czas! Żal tych chwil, co znikły już w dali. Tik-tak, tik-tak, to serce tak wali, Bo żal, że musisz iść, Bo tak słodko było dziś.
Można zamknąć serce przed miłością I uczynić najsilniejszą z twierdz. W taką noc ktoś jakby więzy rozciął, Miłość sama wkrada się do serc.
Nie kochać w taką noc to grzech Gdy sercu serca brak, Bez tego pusty dźwięk ma śmiech I wino traci smak. Nie kochać w taką noc to grzech, Gdy tęsknią serca dwa, Gdy ktoś miłości wart jak Ty, Ktoś o niej śni Jak ja.
Czy wiek czy dzień Cię znam, To przecież rzecz obojętna, Przyjemnie z sobą nam W te dziwną, pijaną noc.
Nie kochać w taką noc to grzech, Kochajmy póki czas! Niech miłość wejdzie w krew i myśl, Niech porwie dziś I nas.
Przedwojenne nagranie płytowe piosenki:
Mieczysław Fogg, Orkiestra Taneczna „Syrena-Record” pod dyr. Iwo Wesby’ego, 1936
Piosenka Paletki z balu młodej sztuki (muz. Zygmunt Wiehler - sł. Jerzy Jurandot) wykonanie w filmie: Marian Rentgen
Nie sądź malując jak Kossak, jak Frycz, Żeś poznał już sztukę prawdziwą. Bo „sztuka" - to znaczy wziąć forsę za kicz, Przyjść do nas i przepić grosiwo. Hokej się ceni, cariocę się ceni, A sztuka biedaczka ma schodzić na psy Płótno przed nami i płótno w kieszeni, Goło - wesoło - to my!
Był malarz i gąska, uwiecznić ją chciał, A rzeźbił jak mistrz Leonardo. Trzy dni ją uwieczniał, a w czwartym wpadł w szał I wrąbał modelkę z musztardą! Klimat się zmieni i ustrój się zmieni, A bieda z malarzem wciąż będą na „ty" Płótno przed nami i płótno w kieszeni, Goło - wesoło - to my!
Przedwojenne nagrania piosenki:
nie nagrano
Piosenka Bemola (tekst niekompletny) (muz. Zygmunt Wiehler - sł. Jerzy Jurandot) wykonanie w filmie: Kazimierz Krukowski
- Dobrze jest mieć cnoty liczne i gotówki w bród, Życie jednak skąpi darów, los się z nami drażni. Stąd cnotliwym brak gotówki, a forsistym cnót, Ja mam na to świetną radę: rozdwojenie jaźni.
Moje pierwsze ja Na organach gra, Same cnoty, świątobliwa mina. Moje drugie ja Cnoty w pięcie ma! Cud, miód, ultramaryna!
Moje pierwsze ja Czyste jest jak łza, Nie gra w karty, nie zna smaku wina. Moje drugie ja Cnoty w pięcie ma! Cud, miód, ultramaryna!
Sam już nie wiem który z nich Mocniej wlazł mi w krew Czy ten świątobliwy mnich, Czy salonowy lew?
Moje pierwsze ja Gardzi drugim ja, Drugie ja pierwszemu ja docina, A z pierwszego cnót Drugie forsę ma! Cud, miód, ultramaryna!
Fotosy
Materiały prasowe
Programy filmowe
Fotodokumentacja
Aleksander Żabczyński, Kazimierz Junosza-Stępowski
Aleksander Żabczyński, Loda Niemirzanka
Romuald Gierasieński w środku
Michał Halicz (w środku) i Ryszard Misiewicz (z prawej)
Strona Internetowa współfinansowana przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu
Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.
Główny serwis POIiŚ