- Kraj: Polska-Czechosłowacja
- Rok produkcji: 1933
- Premiera: 5 X 1933
Pierwowzór literacki
powieść Ilji Illfy i Jewgienija Pietrowa
Aparatura
Tobis-Klangfilm
Produkcja
Rex-Film, Terra-Film (Czechosłowacja)
Dystrybucja (na Małopolsce i Śląsku)
Pol-Film
Obsada aktorska:
Vlasta Burian (Ferdynand Suplatko, fryzjer),
Adolf Dymsza (Władysław Klepka, antykwariusz),
Zula Pogorzelska (prezesowa Domu Sierot),
Wanda Jarszewska (zarządzająca Domem Sierot),
Wiktor Biegański (profesor spirytysta),
Lo Kittay (pomocnik profesora),
Stanisław Belski (Apollo Rozenmann, właściciel sklepu meblowego),
Eugeniusz Koszutski (Repecki, urzędnik),
Aniela Rolandowa (dentystka),
Stefan Szczuka (prowadzący licytację),
Józef Kondrat (szofer),
Helena Zarembina (uczestniczka seansu spirytystycznego),
Konrad Narkiewicz (kierowca samochodu Citroen),
Leopold Morozowicz (mężczyzna, który przynosi Ferdynandowi list),
Jerzy Kobusz (łobuziak),
Karol Hubert
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
Czech Ferdynand Suplatko jest fryzjerem w Pradze. Pewnego dnia otrzymuje list z informacją o śmierci zamożnej ciotki Apolonii. Ferdynand jedzie do Warszawy, by przejąć spadek. Ku swojemu zdumieniu w mieszkaniu ciotki zastaje jedynie dwanaście krzeseł. Postanawia je sprzedać. Spotyka się z antykwariuszem Władysławem Klepką, który bierze krzesła w komis i obiecuje sprzedać je jak najszybciej. W czasie przenoszenia jedno krzesło zostaje na ulicy. Przypadkowo trafia ono do pobliskiego Domu Sierot, któremu ze względu na brak funduszy, grozi zamknięcie.
Ferdynand nocuje w mieszkaniu ciotki. Za ramą obrazu znajduje list, z którego wynika, że ciotka ukryła w jednym z krzeseł 100 000 dolarów. Rano okazuje się, że Władysław sprzedał krzesła hurtownikowi. Mężczyźni umawiają się, że znalezione pieniądze podzielą po równo.
Od hurtownika dowiadują się, że krzesła kupiły różne osoby. Pierwsze poszukiwania nie przynoszą rezultatu. Wracają do antykwariatu, gdzie czeka na nich prezesowa Domu Sierot. Jest zainteresowana krzesłami, gdyż kryją one pewną tajemnicę. Zdenerwowany Czech nie chce rozmawiać i wyprasza ją za drzwi.
W trakcie dalszych poszukiwań mężczyźni trafiają do gabinetu dentystycznego. W stojących w poczekalni dwóch krzesłach nie znajdują jednak pieniędzy.
Następnie wyruszają do Gdyni. W trakcie załadunku dostają się na pokład okrętu Polonia. W jednej ze skrzyń znajdują krzesło, ale nie ma w nim pieniędzy. Nie wiedzą, że ich tropem podąża prezesowa Domu Sierot, która kupuje wszystkie poszukiwane krzesła.
Ferdynand i Władysław jadą do Płocka. Właściciel dwóch krzeseł nie chce ich sprzedać. Ulega dopiero wtedy, kiedy dowiaduje się, że krzesła są kradzione i szuka ich policja. W żadnym nie ma pieniędzy.
Następnie trafiają do profesora, u którego odbywa się seans spirytystyczny. Udają duchy, co pozwala im szybko sprawdzić dwa krzesła. Nie ma w nich jednak pieniędzy.
Potem biorą udział w licytacji. Przez nieuwagę zamiast czterech krzeseł kupują wózek dziecięcy. Krzesła kupuje natomiast prezesowa Domu Sierot. Mają być wysłane do Warszawy pociągiem towarowym. Ferdynand i Władysław dostają się do wagonu. Rozpruwają krzesła i nic nie znajdują. Okazuje się, że w wagonie jest klatka z niedźwiedziem. Kiedy zwierzę uwalnia się z niej, przerażeni mężczyźni dalszą drogę… odbywają zamknięci w klatce.
W Warszawie Ferdynand i Władysław są świadkami otwarcia nowego sierocińca. W przemówieniu prezesowa wyjaśnia, że było to możliwe dzięki kwocie 100 000 dolarów znalezionej w krześle, które ktoś podrzucił do sierocińca. Spełniła wolę fundatora i skompletowała wszystkie dwanaście krzeseł. Dzieci śpiewają piosenkę na cześć nieznanego darczyńcy.
W roku 1933 Józef Rosen, bliski współpracownik Michała Waszyńskiego, założył wytwórnię Rex-Film.
Miał ambitny zamiar wcielenia w życie „kinematografii słowiańskiej”, czyli realizacji filmów wspólnie z krajami sąsiednimi. Z wielu projektów do końca udało się doprowadzić tylko jeden.
Komedia 12 krzeseł, wolna przeróbka rosyjskiej powieści satyrycznej napisanej w roku 1928 przez Ilję Illfa i Jewgienija Pietrowa, to jedyna w kinie przedwojennym koprodukcja polsko-czeska. Większość ekipy stanowili Polacy: reżyser Michał Waszyński, operator Antoni Wawrzyniak, kompozytor Władysław Daniłowski, autor piosenek Marian Hemar oraz popularni aktorzy – Adolf Dymsza i Zula Pogorzelska. Stronę czeską reprezentowali m.in. reżyser Martin Fric, scenarzysta Karel Lamac i wybitny aktor Vlasta Burian.
12 krzeseł to historia czeskiego fryzjera i polskiego antykwariusza, którzy ruszają na poszukiwania dwunastu krzeseł, sprzedanych różnym osobom, by odzyskać sto tysięcy dolarów, ukrytych w jednym z nich.
Atutem filmu są: wartka akcja, która przenosi się w różne miejsca Polski (m.in. Warszawa, Płock, Gdynia) oraz przygody głównych bohaterów, z których niemal każda może być osobną etiudą komiczną.
Film cieszył się dużym powodzeniem, także krytycy przyjęli go życzliwie. Największe uznanie zdobyli „królowie humoru” Vlasta Burian i Adolf Dymsza. Fabuła została prawie całkowicie im podporządkowana, co – jak pisano – „odbiło się jednak ujemnie” na innych aktorach (na czele z gwiazdą sceny i ekranu Zulą Pogorzelską), którzy pozostali w ich cieniu.
Podkreślano również nierówną reżyserię duetu Waszyński-Fric i słabe wykorzystanie możliwości komików w niektórych scenach, ale niemal jednogłośnie uznano „słowiańską produkcję mieszaną” za nową wartość w polskim kinie.
Premiera czeska odbyła się 22 września 1933 roku w kinie Fenix w Pradze. Premiera polska – dwa tygodnie później, 5 października 1933 roku w kinie Casino w Warszawie przy ul. Nowy Świat 50.
Do czasów obecnych ocalała jedynie niekompletna kopia filmu.
„Nazwać go można właściwie filmem „słowiańskim”: pomysł scenarjusza zaczerpnięto z powieści rosyjskiej, noszącej ten sam tytuł, zrealizowano go zaś wspólnemi siłami polsko-czeskiemi. Prawdopodobnie dzięki współpracy czeskiej, mamy nareszcie polską komedję bez bogatej jedynaczki, ubogiego konkurenta, papy-pantofla i mamy-Ksantypy. I to już jest wiele, gdyż tamte osoby doszczętnie nam się znudziły i z prawdziwą przyjemnością przenosimy się do innego środowiska.
Przygody czeskiego fryzjera i polskiego antykwarjusza w poszukiwaniu jednego z 12 krzeseł, w którem pewna dobra ciocia umieściła 100.000 dolarów – tylko w ogólnej koncepcji przypominają treść wspomnianej wyżej rosyjskiej powieści. Przygody te miejscami są bardzo zabawne, miejscami zaś mogłyby być zabawne, gdyby reżyserzy zadali sobie więcej trudu. Niektóre epizody są „puszczone” i poszczególne ogniwa filmu nie są ze sobą połączone filmowo, lecz traktowane jako oddzielne scenki. Wartość ich komizmu jest rozmaita: czasem utrzymana w stylu fars amerykańskich, czasem, niestety w stylu Romea i Julci (scena spirytystyczna – zwykłe błazeństwo, niewyzyskane filmowo). Pewną oryginalnością odznacza się epizod, w którym Burjan z Dymszą nie mogą się porozumieć w żadnym języku, aż wreszcie porozumiewają się przy pomocy… gwizdania. Groteskowość takiego pomysłu jest istotnie zabawna.
Największą atrakcją tej czesko-polskiej spółki są, oczywiście, Burjan i Dymsza. Oni to głównie skupiają na sobie uwagę widza. Burjan, jak zwykle zdradza pewną predylekcję do przedłużania djalogów i monologów, co wpływa na osłabienie tempa filmu, zwłaszcza na początku. Dymsza – jak zwykle – najlepszy jest tam, gdzie jest swym własnym reżyserem, nie oglądając się na niczyje wskazówki. W całości film ten ma zadatki na lepszy niż jest. Widocznie dwóch reżyserów na jeden film to za dużo. Publiczność jest pewnie innego zdania, gdyż bawi się bardzo szczerze”.
(St. H. Dwanaście krzeseł, Kino 1933 nr 43)
„Film ten jest pierwszą próbą produkcji mieszanej polsko-czeskiej. Scenarjusz osnuto na popularnej rosyjskiej powieści Pietrowa. Jest ona dobrym materjałem do przeróbki filmowej, gdyż pogoń za majątkiem, ukrytym w jednym z 12 krzeseł, rozprzedanych różnym osobom pozwala rozwinąć akcję w przestrzeni i urozmaicić ją różnemi widokami. Niestety, nie umiano wyzyskać należycie tych atutów.
Scenarjusz uległ widocznie różnym przeróbkom i zatracił właściwą linję. Nagięto go do dwóch ról popisowych: Vlasty Buriana jako spadkobiercy, który dziedziczy skarb w krześle i Adolfa Dymszy jako antykwarjusza, który bierze udział w pogoni za skarbem. Burian wyróżnia się temperamentem, Dymsza – ekscentrycznością.
Komik czeski jest rozpętany, polski jego partner – powściągliwy, ale jego pozorny chłód i spokój zawiera niekiedy więcej humoru niż hałaśliwa szarża. Najlepszą sceną w filmie jest rozmowa między Czechem i Polakiem w języku… ptasim. Dymsza i Burian porozumiewają się gwizdaniem.
Reżyserja wspólna M. Waszyńskiego i M. Fricza wypadła dość nierówno. Niektóre sceny są puszczone, inne – przewlekłe. P. Pogorzelska w roli prezeski sierocińca jest źle obsadzona i nie ma nic do powiedzenia. Ilustracja muzyczna W. Dana zasługuje na uznanie. Technika zdjęć na poziomie europejskim. Strona dźwiękowa – bez zarzutu”.
(B. Dwanaście krzeseł, Kurier Warszawski 1933 nr 277)
Przy realizacji filmu 12 krzeseł współpracowały następujące firmy:
- firma K. Szulc i S-ka ul. Królewska 10 – urządzenie pokoju kąpielowego
- firma Edeko ul. Św. Krzyska 28 – gabinet dentystyczny
- przedstawiciel dr E. Paulin ul. Królewska 29 a - aparat do ondulacji Gallia
- firma Chowańczak ul. Krakowskie Przedmieście 17 - futro
- His Masters Voice ul. Marszałkowska 132 - patefon
- firma A. Marciniak ul. Wronia 23 - lampy
- firma Polskie Zakłady Siemens ul. Foksal 18 - elektryczne maszynki do strzyżenia i golenia
Adolf Dymsza wziął udział w czeskiej premierze filmu 12 krzeseł. Po powrocie podzielił się wrażeniami z dziennikarzem tygodnika Kino.
„Wczoraj Dymsza wrócił z Pragi. Pewnie opowiada dykteryjki w kawiarni. Nie omyliłem się, bo oto pod bramę popularnego ogródka „gazuje” na swojej poczciwej i trochę sfatygowanej Tatrze Dodek.
- Serwus, panie Dodku!
- Witam, witam! Co nowego u was w Warszawie? Bo u nas w… Pradze wszystko po staremu. /…/
- Jak było w Pradze?
- Wolnego, panie Es! Najpierw ustawimy „kobyłkę”, wejdziemy do ogródka na pół czarnej i pogadamy o wszystkim po kolei.
Usiedliśmy przy stoliku w słońcu. Było gorąco. Dymsza zdjął marynarkę, łupnął mnie przyjaźnie po ramieniu i rozpoczął:
- Było klawo… Najpierw pojechał reżyser Waszyński z producentem Rosenem, a następnego dnia kompozytor Dan i ja. Podróż mieliśmy przyjemną i urozmaiconą. Pół drogi przesiedzieliśmy w wagonie restauracyjnym, gdzie uniżony sługa był przedmiotem zakładu na grubą forsę między konduktorami i kelnerami czeskimi. Jedni utrzymywali, że Dymsza to ja, inni zaś, że ja nie jestem Dymsza.
- Skądże Czesi mogli pana znać?
- Bo na kilka dni przed premjerą moja „potwarz” ukazała się w prasie czeskiej. No i oczywiście wygrali ci, co byli za mną… Zawsze tak jest, kto za mną trzyma, temu się dobrze dzieje. Zatem, jedni wygrali, drudzy przegrali, a ja z Danem… piliśmy wino. Było wesoło. A potem Praga – piękne miasto. Myślę, że piękniejszego nie ma chyba w całej Europie. Na dworcu - rejwach. Poznali mnie pobratymcy i urządzili, jak to się mówi w waszym dziennikarskim języku? - „spontaniczną” owację. Zajechaliśmy do hotelu i po krótkim odpoczynku Dan poszedł nagrywać płyty gramofonowe. Potem przyszedł Burian. Wyściskaliśmy się, wycałowaliśmy się aż do utraty tchu. Nagadaliśmy sobie dużo po czesku. Ale nie powtórzę panu wszystkiego, bo pan i tak nie zrozumie…
- W jakiem kinie odbyła się premjera?
- W kinie Fenix. Największe i najwytworniejsze kino w Pradze. Publiczności była kupa. Nastrój – uroczysty. Był pan poseł Grzybowski z małżonką, członkowie poselstwa i cała niemal kolonja polska z profesorem Marjanem Szyjkowskim na czele. Po czwartym akcie przerwano seans i tu się zaczęło… Fala publiczności rzuciła się do naszej loży. Myślałem, że mnie uduszą. W takim zgiełku udzieliłem wywiadów pańskim kolegom czeskim. Słowo daję, że nie pamiętam, o co mnie pytali i co im odpowiedziałem.
- Niech pan przeczyta, gazety mam w redakcji. Co dalej?
- Wieczorem byłem w teatrze Buriana Burianovo Divadlo. Powiadam panu, bon-bon, czyli bonbonierka. Cacko, nie teatr! Wystawiali jakąś farsę, w której mój przyjaciel Vlasta grał główną rolę. Publiczność pokładała się ze śmiechu. I oto w pewnej chwili zwrócił się do publiczności i rzekł: „Przepraszam, że przerywam. Niech mi wolno będzie wznieść toast na cześć moich kochanych gości z Polski, którzy są na sali, a którzy przyjechali do Pragi na premjerę polsko-czeskiego filmu 12 krzeseł. Na zdar, Polska!” Publiczność porwała się z miejsc i rozległy się entuzjastyczne okrzyki: „Na zdar, Polska!” Potem Burian zeszedł do mnie ze sceny, porwał w objęcia i zaczął całować. Płakać mi się zachciało i wołać: „Ja chcę do domu…”, ale przecież nie wypadało. Mężczyzna jestem, nie? Siłą wciągnął mnie na scenę i znów zaczął ściskać.
- Przedstawże mnie pan, przecież nie znam tych państwa – szepnąłem Burianowi na ucho, pokazując publiczność.
- Oto mój przyjaciel i znakomity partner Adolf Dymsza – powiedział i znów zaczął mi łamać gnaty w uściskach. Trzeba, u licha, przecież coś powiedzieć – pomyślałem. Zebrałem się do kupy i po czesku wypaliłem: „Tak Wam piknie dekuje…”. Chciałem jeszcze coś dodać, ale huragan oklasków zagłuszył me słowa.
- A potem?
- Potem spędziłem chyba najmilszy wieczór w mojem życiu: w domu profesora Szyjkowskiego. Cóż to za czarujący człowiek! Tego wieczoru nie zapomnę nigdy”.
(m.s. Na zdar, Polska! Na zdar, Dymsza! wołano w Pradze, Kino 1933 nr 41)