Czesław jest rzeźbiarzem. Zamierza wziąć udział w konkursie Współczesna Wenus. Rezygnuje ze swojej dotychczasowej modelki Liny. Chce znaleźć kobietę, która będzie mu pozować do nowego dzieła. Odwiedza go jego mecenas, baron Stumberg, bogaty bankier. Rozmawiają o zbliżającym się Salonie Zimowym Sztuki.
Czesław widzi w taksówce elegancką kobietę. Jej uroda idealnie pasuje do jego wizji współczesnej Wenus. Idzie za nią do domu. Zaskoczona kobieta zaprasza go na herbatę. Zgadza się zostać jego modelką. Spotykają się w jego pracowni. Oboje są sobą zauroczeni. Z każdym spotkaniem coraz bardziej zbliżają się do siebie.
Baron Stumberg martwi się o Hankę, swoją narzeczoną, która od jakiegoś czasu stała się skryta i tajemnicza. Odwiedza Czesława, ale ten, z uwagi na obecność ukochanej, nie otwiera mu drzwi. Spotykają się dopiero wieczorem na dancingu. Ku zdumieniu Czesława okazuje się, że jego ukochana jest… narzeczoną Stumberga.
Zazdrosna Lina radzi baronowi, że jeśli chce poznać tajemnicę Hanki, powinien zobaczyć nowe dzieło Czesława. Baron odwiedza artystę, ale ten nie chce pokazać mu nieukończonej rzeźby. Stumberg odsłania ją sam, ale twarz kobiety nie jest jeszcze ukształtowana. Zaprasza Czesława na swoje zaręczyny z Hanką. Z listu od niej artysta dowiaduje się, że zdecydowała się na związek z baronem. Na przyjęciu zaręczynowym Stumberg wręcza narzeczonej drogocenną kolię. Czesław natomiast oddaje jej przy wszystkich bransoletkę, którą u niego zostawiła.
Następnego dnia Hanka nie zastaje Czesława w pracowni. Spotyka tam natomiast barona, który wybacza jej zdradę. Wyjeżdżają w długą podróż po Europie. Hanka nie może zapomnieć o Czesławie.
W tym czasie on topi smutki w alkoholu. Pogrąża się w rozpaczy, staje się włóczęgą.
Na wystawie noworocznej Pro Arte publiczność podziwia nagrodzoną rzeźbę Współczesna Wenus. Wśród tłumu jest Czesław, ale rozpoznaje go tylko Franciszek, jego pomocnik. Zabiera go do domu, gdzie czeka na niego stęskniona Hanka.
25-letni Michał Waszyński swój drugi film, Kult ciała, zrealizował z myślą o rynku europejskim. Ambitny projekt wymagał dużego kapitału, który zapewnił mu doświadczony producent Juliusz Zagrodzki i współpracy zagranicznych fachowców. Młody reżyser skompletował ekipę, w której oprócz Polaków, znaleźli się m.in. Stefan Szekely, węgierski scenarzysta i reżyser, operatorzy: Węgier Akos Farkas i Austriak Hans Theyer oraz rosyjscy scenografowie Borys Biliński i Paul Minine. Główne role zagrali znani w kinie europejskim: Dunka Agnes Petersen-Mozżuchinowa i Węgier Victor Varconi, który odnosił także duże sukcesy w filmach amerykańskich. Film niemal w całości został nakręcony za granicą. Zdjęcia w atelier powstały w Wiedniu, a plenery w Budapeszcie i Nicei.
Kult ciała jest adaptacją powieści młodopolskiego pisarza Mieczysława Srokowskiego. Utwór swego czasu wywołał skandal, został skonfiskowany, a autorowi wytyczono proces o obrazę moralności. Pisarz przedstawił bowiem swoich bohaterów jako kochanków, traktujących miłość wyłącznie jako cielesną rozkosz i perwersyjny erotyzm.
Scenarzyści Anatol Stern i Stefan Szekely, by uniknąć obyczajowych kontrowersji, erotyczne namiętności bohaterów zamienili w delikatną i nastrojową grę uczuć. Powstał kameralny melodramat, nastrojowa „rapsodia miłości” (pod takim tytułem film był rozpowszechniany za granicą).
Opinie o Kulcie ciała były zróżnicowane. Z jednej strony chwalono reżyserię Michała Waszyńskiego, który okazał się „mistrzem półtonów, które przemawiają do duszy i serca widza” (Kino dla Wszystkich). Podkreślano też „subtelną i szczerą grę” pary głównych bohaterów. Z drugiej jednak strony film oceniono jako „nudny sentymentalny melodramat”, w którym nawet sławni aktorzy nie wznieśli się „ponad poziom przeciętny” (Kurier Warszawski). Recenzenci odnieśli się też do zagadnienia koprodukcji. Jedni z uznaniem przyjęli tak dalece zaawansowaną „produkcję mieszaną”, która pozwoliła na nową jakość w polskim kinie i dystrybucję filmu w Europie. Inni ostro krytykowali „udział sowicie opłaconych zagranicznych gwiazd” i realizację filmu poza Polską, co dyskredytowało „rodzime zaplecze techniczne”.
Po II wojnie światowej film Kult ciała uznano za zaginiony. W 1997 roku, po ponad 50 latach, odnaleziono jego niekompletną kopię z francuskimi napisami w Królewskim Archiwum Filmowym w Brukseli.
„Reżyser M. Waszyński miał trudne zadanie do wykonania. Powieść M. Srokowskiego przerobiona świetnie na scenarjusz przez A. Sterna, otoczona atmosferą drastycznej popularności, śmiała jest, jak żadna inna w polskiej literaturze. Z tej próby też reżyser wyszedł obronną ręką, więcej, bo wyszedł zwycięsko!
Co święci szczególny triumf w Kulcie ciała, to dyskrecja, z jaką reżyser Waszyński potrafił odzwierciedlić ową zmysłową miłość, która opętała bohaterów dramatu. Waszyński okazał się mistrzem półtonów, które przemawiają do duszy i serca widza. Efekty techniczne (Jan Theyer) i dekoracje (B. Biliński) są w tym filmie czarodziejskie i każą tęsknić do tych chwil, gdy i w polskich ateliers będziemy mogli osiągnąć podobne.
Twórcy tego filmu zaangażowali do odtworzenia głównych ról artystów o wszechświatowej sławie: Michała Victora Varconyi’ego i Agnes Petersen-Mozżuchinową. Subtelna gra tych artystów pochłania całkowicie uwagę widza i zmusza do bacznego śledzenia rozwoju dramatycznych wypadków akcji. Varconyi wydobył ze swej roli maximum głębokiego wyrazu. Gra jego sięga wyżyn skupionej sztuki. Agnes Petersen-Mozżuchinowa w żadnym dotychczas filmie nie była tak piękna i wzruszająco szczera w interpretacji roli. Polscy wykonawcy: Krystyna Ankwicz, Paweł Owerłło i Eugenjusz Bodo stworzyli dobrze opracowane role.
Reasumując, należy stwierdzić, że Kult ciała jest pierwszą i szczęśliwą próbą stworzenia filmowej produkcji mieszanej, opartej na związku Polski z zagranicą”.
(A. G. Kult ciała, Kino dla Wszystkich 1930 nr 3)
„Pierwszy polski film „europejski” zawiódł w pewnej mierze pokładane w nim nadzieje. Wybór tematu, zaczerpniętego z tak głośnej ongiś powieści Mieczysława Srokowskiego, okazał się filmową pomyłką. Pewne niewątpliwe walory powieści, mianowicie liryczna poetyczność nastrojów i języka – są to walory dla objektywu filmowego nieuchwytne.
Z drugiej zaś strony wytwórcy starali się uniknąć posmaku grubej sensacji erotycznej (która, powiedziawszy szczerze, głównie zaważyła na poczytności książki) i potraktowali temat dość dyskretnie (trzeba to zapisać na ich korzyść), wiedzeni dobrym smakiem i… obawą przed cenzurą. Został tylko blady szkielet nieinteresującej filmowo akcji, w której się nic a nic nie dzieje – sentymentalny melodramat, nieprzekonywujący i banalny. Powodzenie takiego filmu na rynkach europejskich jest conajmniej wątpliwe, mimo sławnych nazwisk, widniejących na afiszach.
Michał V. Varkonyi i Agnes Petersen nie wznieśli się ponad poziom dobrej miary przeciętnej. Daleko im do ich kreacji dawniejszych. Szlachetna postawa Varkonyi’ego i wykwintna uroda Agnes Petersen mają wprawdzie zawsze swoją wartość filmową, tem bardziej jednak należy żałować, że właśnie takich artystów scenarjusz zmusił do posługiwania się szablonem.
„Polskość” filmu reprezentują: Krystyna Ankwicz, zdradzająca w kilku scenach duży nerw aktorski, choć niekorzystnie ucharakteryzowana; Eugenjusz Bodo, którego talent skrępowano bezbarwną rolą oraz Owerłło, zawsze dobrze się prezentujący.
Reżyserja poprawna, nie ujawniająca jednak inwencji twórczej. I ten fakt należy, zdaniem naszem, przypisać nudzie, wiejącej z samego scenarjusza, który wogóle jest źródłem wszystkich niedomagań omawianego obrazu.
Zdjęcia technicznie doskonałe”.
(Zast. Kult ciała, Kurier Warszawski 1930 nr 19)
„Kult ciała – pierwszy obraz produkcji mieszanej polsko-węgiersko-austrjackiej jest wolną przeróbką powieści Mieczysława Srokowskiego pod tym samym tytułem. Przeróbka ta, uwzględniając zasadniczy motyw, odbiegła bardzo daleko od oryginału, którego największą i jedyną może zaletą był piękny, płomienisty, barwny język.
Film reżysera Waszyńskiego, współpracującego na terenie zagranicznym ze Stefanem Szekelym i operatorami Theyerem i Farkasem, osnuty jest na scenarjuszu Anatola Sterna, przerabianym kilkakrotnie wskutek kaprysów „gwiazdora” Varkonyiego, co nie wyszło scenarjuszowi na dobre.
Scenarjusz w pierwszej połowie może mniej „fotogeniczny” niż w drugiej, gdzie akcja rozwija się żywo i ma momenty wysoce dramatyczne, dające szerokie pole do popisu grze Michała Varkonyiego i Agnes Petersen-Mozżuchin, pełnej subtelnego wdzięku i urody. Sceny pomiędzy Czesławem i Hanką noszą na sobie piętno szczerego artyzmu i są wyrazem gry aktorskiej bardzo wysokiej klasy.
Najbliżsi tych dwojga wykonawców, jeśli chodzi o umiar, są pp. Delius i Owerłło.
P. Ankwiczówna, artystka o ładnych warunkach, pokazana jest w tym filmie zgoła inaczej niż w dotychczas przez nią nagrywanych filmach krajowych, to też wypadła o wiele lepiej.
Bodo nie miał dobrej roli, a to co grał, grał bez przekonania.
Film jest wykonany po europejsku w całem znaczeniu tego słowa: gra wybitnych aktorów, świetne opracowanie techniczne, ładne plenery”.
(Tadeusz Kończyc, Na srebrnym ekranie – Kult ciała, Świat 1930 nr 4)