- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1931
- Premiera: 30 XII 1931
Pierwowzór literacki
powieść Elizy Orzeszkowej
Dystrybucja (na Małopolsce, Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim)
Ursus-Film
Obsada aktorska:
Krystyna Ankwicz (Franka),
Mieczysław Cybulski (Paweł),
Zuzanna Karin (Małgorzata, siostra Pawła),
Basia Wywerkówna (córka Franki i Pawła),
Mieczysław Gielniewski (chłop),
Eugeniusz Gielba (parobek Jasiek),
Tadeusz Ordeyg (sołtys),
Lech Owron (szofer),
Irena Carnero (prząśniczka),
Maria Chaveau (kucharka),
Czesław Skonieczny (właściciel dancingu),
Stanisław Sielański (lokaj),
Henryk Rzętkowski (kucharz),
Ina Ney (tancerka na dancingu),
Jerzy Ney (tancerz na dancingu),
Genowefa Oranowska
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
Pewnego dnia Franka, prostytutka, jest świadkiem napaści sutenera na jej koleżankę. W trakcie szamotaniny zostaje raniona nożem. Do zdrowia dochodzi w szpitalu. Lekarz proponuje jej zmianę życia - wyjazd z nim i jego żoną na wieś i posadę służącej.
Na wsi Franka poznaje rybaka Pawła. Zakochują się w sobie. Paweł, dla którego nie ma znaczenia jej przeszłość, chce się z nią ożenić. Pod przydrożnym krzyżem przysięgają sobie miłość aż do śmierci. Po ślubie cieszą się wspólnym życiem. Wkrótce na świat przychodzi ich córka. Jednak Franka jest coraz bardziej znudzona gospodarstwem i mężem, który nie zapewnia jej atrakcji.
Paweł wyjeżdża na kilka dni. Franka idzie na zabawę do dworu, gdzie adoruje ją szofer. Świetnie się z nim bawi, pije alkohol, tańczy na stole.
Po powrocie Paweł zastaje pusty dom. Od siostry dowiaduje się, że jego żona uciekła z szoferem.
W Warszawie Franka występuje na dancingu jako śpiewaczka Mimi Lupescu. Jest też damą do towarzystwa dla bogatych klientów. Zdesperowana, z nieślubnym dzieckiem wraca po jakimś czasie na wieś.
Paweł przyjmuje ją z miłością, a dziecko uznaje za swoje. Franka pewna uczucia męża, uwodzi parobka Jaśka. Ich schadzkę w stodole zauważa jeden z chłopów. Paweł rzuca się na Jaśka, potem bije pasem Frankę. Mieszkańcy wsi też chcą wymierzyć jej karę, ale Paweł staje w obronie żony. Zamyka ją w domu. Franka dosypuje mu do jedzenia truciznę. Paweł dostaje silnych boleści. Kiedy prawda wychodzi na jaw, Paweł nie może uwierzyć, że żona dążyła do jego śmierci. Sołtys chce aresztować Frankę, ale Paweł znów staje w jej obronie. Wybacza jej. Franka nie chce już dłużej żyć. Rzuca się do rzeki. Zrozpaczony Paweł stoi na brzegu i wspomina ich pierwsze spotkanie.
Dramat psychologiczny Cham, adaptacja XIX-wiecznej powieści Elizy Orzeszkowej, należy do najciekawszych osiągnięć kina międzywojennego. Powstał w debiutującej wytwórni Del-Film, a zrealizował go ambitny 27-letni Jan Nowina-Przybylski, który po klęsce swojego pierwszego filmu (Krwawy Wschód) w drugim chciał udowodnić swoje reżyserskie umiejętności. Pomogła mu w tym doświadczona ekipa – kierownik produkcji Józef Rosen, operator Albert Wywerka i reżyser dialogów Emil Chaberski.
Gwarancją sukcesu okazał się też scenariusz napisany przez wybitnego historyka polskiej literatury Mariana Szyjkowskiego, który skrócił powieść, dokonał kilku zmian, ale zachował „esencję jej treści i konstrukcji”. Najważniejszą różnicą było uwspółcześnienie akcji i przeniesienie jej z Polesia na Ziemię Łowicką. W jej scenerii rozgrywa się dramat małżeństwa – prawego, dobrego rybaka i kobiety z miasta, uzależnionej od swojej mrocznej przeszłości. Uosabiają oni odwieczny konflikt dwóch światów (wieś-miasto) i odmiennych ludzkich charakterów, których nie może pogodzić nawet bezgraniczna miłość.
Film Cham został przyjęty z uznaniem. Recenzenci podkreślali świetny scenariusz („prosty i jasny, utrzymujący uwagę widza w napięciu”), udane plenerowe zdjęcia oddające koloryt regionu (ślub, żniwa), piękną muzykę Jana Maklakiewicza wykorzystującą motywy łowickie i pieśni Stanisława Moniuszki. Dobrze oceniono też aktorów: Mieczysława Cybulskiego, który pozytywnego „chama” zagrał z męską siłą i jednocześnie wrażliwością oraz Krystynę Ankwicz, bardzo przekonującą w niejednoznacznej roli wiarołomnej żony.
Premiera filmu odbyła się 30 grudnia 1931 roku w kinie Apollo przy ul. Marszałkowskiej 106. Przeszło miesiąc później, 11 lutego 1932 roku, w specjalnym uroczystym pokazie udział wzięli: prezydent Ignacy Mościcki, premier Aleksander Prystor, minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki, generał Kazimierz Fabrycy, generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski oraz ambasador Francji Jules Laroche.
Pod koniec 1932 roku Chamem zainteresowała się francuska wytwórnia C.I.D.A.C. Po przeróbkach, których dokonał scenarzysta Charles Mere, film wszedł na paryskie ekrany w kwietniu 1933 roku jako koprodukcja francusko-polska pod zmienionym tytułem L’ange du mal (Anioł zła). Kopia tej właśnie wersji zachowała się do naszych czasów. Z tego faktu wynika mylna informacja powielana w powojennych opracowaniach, że film od początku był realizowany we współpracy z Francją. Oryginalna wersja Chama nie ocalała.
„Temat do tego filmu twórcy: kierownik produkcji Józef Rosen, reżyser Jan Nowina Przybylski i scenarzysta prof. Marjan Szyjkowski, wybitny krytyk i tłumacz, zaczerpnęli z głośnej swego czasu powieści Elizy Orzeszkowej. Już to samo, że zwrócono się przy wyborze scenarjusza do twórczości jednej z najznakomitszych autorek polskich, której dzieła dotychczas nie były filmowane – mimo że posiadają one tzw. Fotogeniczność – dobrze nas usposabia do obrazu.
Sam scenarjusz w konstrukcji prosty i jasny, doskonale pomyślany i napisany od początku do końca, utrzymuje uwagę widza w napięciu. Drobne usterki, jak niezupełnie ścisłe odgraniczenie sprawy wyzdrowienia Pawła od wizyty znachorki, nie mogą zaszkodzić wrażeniu, jakie sprawia dobrze zmontowana całość. Na podkreślenie zasługują też doskonałe djalogi, opracowane znakomicie przez dyr. Emila Chaberskiego, który w dziedzinie filmu mówionego zdobył sobie, jako reżyser djalogów, wybitne uznanie. Nie sposób też nie wspomnieć o pięknej muzyce prof. Jana Maklakiewicza i o prześlicznych zdjęciach Alberta Wywerki, który, jako operator, stanął na wysokości zadania.
Gra aktorów, zwłaszcza Krystyny Ankwiczówny, Mieczysława Cybulskiego i młodej, wyróżniającej się urodą i głosem Zuzanny Karin, doskonale oddaje wszystkie perypetje filmu i odznacza się prostotą i umiarem artystycznym.
Główną atrakcją tego filmu jest jego malowniczość. Bardzo dobrym pomysłem było przerzucenie akcji w strony tak fotogeniczne, jak Księstwo Łowickie. Barwność strojów, wysoce charakterystycznych, pociąga oko, a figury działające zarysowują się plastycznie na tem malowniczem tle. Sceny z życia wiejskiego, jak żniwa, zwożenie zboża do stodół mają swój odrębny, a piękny wyraz. Równie silną fotogenicznością odznaczają się pejzaże: woda, las, obejście chłopskie, zagroda Pawła doskonale spełniają swoje zadanie. Film jest rdzennie polski i może dlatego tak miły i pełen sentymentu.
Reżyserowi Przybylskiemu można powinszować sukcesu: od Krwawego Wschodu do Chama niosły go snadź siedmiomilowe buty. Olbrzymi krok naprzód!”
(Tadeusz Kończyc, Trzy filmy krajowe, Świat 1932 nr 4)
„Znakomita powieść Elizy Orzeszkowej ożyła na ekranie w przeróbce filmowej, według scenariusza, opracowanego przez prof. Marjana Szyjkowskiego, pod kierunkiem reżyserskim Jana Nowiny-Przybylskiego. Przeróbkę filmową wykonano z pietyzmem, zasługującym na uznanie. Postać tego dziwnego „chama”, który kojarzy polską, chłopską cierpliwość i spokojny upór z iście chrześcijańską dobrocią wobec doszczętnie zdeprawowanej dziewczyny z miasta, Franki – odbiega od szablonu i stanowi dla widzów problem, dający nieco do myślenia. Również, do pewnego stopnia, zagadką psychologiczną jest bohaterka, z duszą rozszczepioną, zatrutą jadem spelunek wielkomiejskich i ulegającą naprzemian dobrym i złym popędom. Obok tych dwóch głównych figur przesuwa się przez ekran szereg postaci epizodycznych, z których wyróżniają się: szofer (Lech Owron) i dwie miłe śpiewaczki, Zuzanna Karin i Irena Carnero.
Tytułowym „Chamem” jest Mieczysław Cybulski, artysta ujmujący, inteligentny i zdolny. Jego gra, pod względem mimicznym, jest poprawna, jakkolwiek zarzucić mu można, jak na „chama”, zbytnią delikatność rysów. Momenty wokalne w dialogu zdradziły w sympatycznym „gwiazdorze” filmów niemych materjał jeszcze surowy, wymagający usilnej pracy nad szlifowaniem intonacji i dykcji. Należy dodać, że części mówione i śpiewane potraktowano raczej teatralnie niż filmowo, to też nie należą one do najlepszych momentów filmu.
Najlepszym epizodem jest fragment ślubu w Łowickiem, z tłumem wieśniaków, zebranych przed kościołem, z procesją, na tle dzwonów i śpiewów chóralnych, odtworzonych z czystością i precyzją, które zaszczytnie świadczą o technice krajowych zdjęć dźwiękowych. Specjalne uznanie należy się Krystynie Ankwiczównie, która z przejęciem, szczerością i inteligencją wcieliła się w postać nieszczęśliwej Franki oraz operatorowi, Albertowi Wywerce za prześliczne krajobrazy”.
(B. Cham, Kurier Warszawski 1932 nr 3)
„Wielkie nazwisko Elizy Orzeszkowej utorowało drogę na ekran pięknej i szlachetnej postaci „chama”, prostego chłopa, rybaka, który wcielił w życie nakaz przebaczenia i miłosierdzia, nakaz Chrystusowy, tak doszczętnie zapomniany w epoce współczesnej.
„Cham!” – tem obelżywem słowem cechuje bohatera szofer z miasta, nędzny osad szumowin, zbieranych dookoła dancingów i spelunek. „Cham!” – woła w pasji popędliwa i zepsuta miastem Franka, którą ten „cham” wyratował i przygarnął, której kilkakrotnie przebaczał, której nieprawe dziecko przyjął i wychował…
Innych chamów, w rękawiczkach i lakierkach, widzimy dookoła siebie, więc sylwetka tego chłopa – chrześcijanina, nieskażonego rozprzężeniem etycznem, wydaje się postacią niemal nierealną, obcą, egzotyczną…
A jednak „cham” Orzeszkowej wyrósł z gleby polskiej, jest dzieckiem ludu, jest zjawiskiem swojskiem, tak, jak rdzennie swojskie jest wszystko, co go otacza i co przemawia do widzów kolorytem łowickim, pieśnią, słowem, biciem dzwonów kościelnych, brzękiem kos w polu…
Dzięki (nareszcie!) dobrej instalacji technicznej, piosenki, śpiewy chóralne, rozmowy wychodzą w Chamie bez zarzutu. Szwankuje natomiast intonacja w djalogach, w niczem nie przypominająca istotnej gwary ludowej. Inscenizacja fragmentów mówionych wybitnie teatralna. Najlepszym epizodem filmu jest wyjście z kościoła i procesja, ozdobą zaś - jego plenery w dobrem ujęciu Alberta Wywerki. Dodatnio wypadła inscenizacja znanej piosenki o prząśniczkach w ładnej interpretacji młodych śpiewaczek, Zuzanny Karin i Ireny Carnero.
W tytułowej roli „chama” wystąpił Mieczysław Cybulski, w miarę ujmujący i w miarę dramatyczny, zaś Krystyna Ankwiczówna wcieliła się doskonale w postać Franki, dziewczyny zdeprawowanej i płonnie walczącej ze złemi nałogami”.
(B. „Cham” na ekranie, Kino 1932 nr 2)
Przy realizacji filmu współpracowały następujące firmy:
- Herman Schutt – W. Stokowski i S-ka ul. Ossolińskich 6 – meble kuchenne
- Konrad Jarnuszkiewicz i S-ka ul. Grzybowska 25 – łóżka szpitalne
- Bracia Borkowscy ul. Jerozolimska 6 i firma M. Fiszer ul. Graniczna 12 – lampy i żyrandole
- Towarzystwo Przemysłu Ludowego ul. Bracka 17 – urządzenie chaty łowickiej
- Royal ul. Jerozolimska 25 – maszyna do pisania
- Weksler ul. Marszałkowska 132 - patefon
- G. Kagarlicki Plac Grzybowski 7 – zegar z kukułką
- dancing Adria i bar Pod Bukietem – nakrycia i stoły
Tak o adaptacji powieści Cham Elizy Orzeszkowej mówił przed premierą scenarzysta prof. Marian Szyjkowski:
„Chama Orzeszkowej uważam za jedną z najświetniejszych nowel polskich i europejskich wogóle. Ta świetność polega na treści i na formie; osią treści jest zagadnienie wiekuiste i niezmienne, najgłębiej wstrząsające istotą człowieka w tem starciu Dobra ze Złem, które autorka rozłożyła na dwóch płaszczyznach, wielokrotnie skontrastowanych. Dramat Pawła i Franki jest od zamierzchłej epoki mitu Ormuzda i Arymana trwającą bez żadnej zmiany w swem jądrze i bez żadnego osłabienia w swej pasji dramatycznej tragedją dwóch sprzecznych żywiołów, a zarazem i konfliktem dwóch płci i dwóch środowisk (wieś i miasto) i dwóch odmiennych warstw cywilizacyjnych, uczuciowych, psychofizycznych. Konflikt toczy się zwartą falą poprzez trzy etapy z mistrzowskiem, coraz silniejszem wzmacnianiem pędu aż do końcowej katastrofy, która nie jest beznadziejną, gdyż Dobro zwycięża po śmiertelnej ekspjacji w pozostałem dziecku Franki i w dalszym pochodzie zbożnego dzieła Pawła. Nieprzebrana siła emocjonalna tematu została przez autorkę wydobyta bez reszty i ujęta w konstrukcję tak harmonijną i tak artystycznie logiczną, jakiej mało wzorów dałoby się wskazać w literaturze europejskiej.
Lecz stosunek tego arcydzieła do wymagań kina? Ten wydaje mi się poprostu idealny: temat o wiekuistej sile i najbardziej wszechludzkiem znaczeniu, wprawiony w coraz szybciej wirujące koło rozpędowe; konstrukcja prosta i logiczna od początku do samego końca, obywająca się bez wszelkiej zbędnej „waty”; silna, niepospolicie plastyczna w rysunku, pozie i ruchu para bohaterów; uderzające o myśl i serce kontrasty uczuciowe i myślowe; szereg nawet drobnych szczegółów nawskroś „kinowych”, jakby w przeczuciu narodzin X Muzy już do noweli wprowadzonych – toż to niemal gotowy scenarjusz filmowy. I chyba zbyt słabą znajomością polskiej literatury da się wytłumaczyć fakt, że temat taki uszedł dotąd uwagi różnych autorów scenarjuszy, błądzących tak często po manowcach złego smaku i chorych sensacji, które już i polskim kucharkom przestały smakować.
W naszym scenariuszu staraliśmy się z całym pietyzmem dochować wszystkiego, co jest istotne w dziele Orzeszkowej: jej myśl i tej myśli zasadniczą konstrukcję. Wprowadzone zmiany nie dotyczą istoty rzeczy: przez modernizację życiowej sytuacji bohaterki w „prologu” pokazując ją na dnie upadku, rozdartą niemal na brudny strzęp morderczem działaniem miasta-molocha, ścieramy tylko to, co w tej partji dzieła mogłoby się wydać drobną warstewką pleśni czasu, uwypuklając silniej późniejszy kontrast procesu oczyszczenia na wsi, ściśle w myśl założenia dzieła. Ewangeliczna postać Pawła nie uległa żadnej istotnej zmianie w scenarjuszu. Jego „odmłodzenie” na ekranie jest wynikiem akcydentalnym i pod względem kinowym raczej może korzystnym.
Przeniesienie akcji na teren wsi łowickiej celem pokazania w Polsce i zagranicą prześlicznych strojów ludowych – w miejsce szarych i etnograficznie niepolskich ubrań nadniemeńskich – jest również koncesją na rzecz optyki kina.
W ten sposób przeniesione na ekran dzieło Orzeszkowej powinno wypełnić ten najwyższy postulat, który dramaturgji postawił Arystoteles: powinno budzić „grozę i litość”, powinno wzruszyć każde serce, w którem tli iskra człowieczeństwa; powinno wypełnić myśl pobożną zadumą i zadowolić smak najbardziej wybredny.
Na tej najszybszej, najbardziej bezpośredniej drodze powinien film o Chamie zanieść chwałę polskiej autorki i piękno polskiego ludu – obcym. A może - a może nawet przekonać tych swoich i tamtych obcych, że sztuka kinowa, o ile chce być sztuką naprawdę, nie może opierać się na kiczach, kawałach, tanich szablonach, wyświechtanych erotyzmach, grubych, naskórkowych efektach itp. Może nawet przekona ich arcydzieło polskiej autorki. To byłoby jej największe pozagrobowe zwycięstwo”.
(prof. M. Szyjkowski, Eliza Orzeszkowa na ekranie, Kino 1931 nr 48)
Tak o swojej roli w filmie Cham mówił Mieczysław Cybulski:
„Jestem bardzo zadowolony z tej roli. Już dawno marzyłem o tem, by zagrać człowieka z krwi i kości, a nie jakąś lalkę salonową czy manekin, misternie wprawiany w ruch przy pomocy tzw. intrygi.
- Jaką rolę gra pan w Chamie?
- W Chamie gram chama. W dramacie niemieckim byłby nazwany nadczłowiekiem, w Skandynawji – bohaterem. W Polsce zwie się pogardliwie chamem. Trudno! Co kraj, to obyczaj”.
(Zagadka Mieczysława Cybulskiego. Nadczłowiek, bohater czy cham? Kino 1931 nr 52)