- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1932
- Premiera: 7 I 1932
Dystrybucja
H. Rozenfeldowa
Dystrybucja (na Lwów)
Klara Mechel
Obsada aktorska:
Eugeniusz Bodo (Szczerba, komisarz policji),
Adam Brodzisz (aspirant Andrzej Tulesza),
Maria Bogda (Janina Reńska),
Wiktor Biegański (Aleksander Goppe),
Zula Pogorzelska (właścicielka pensjonatu),
Paweł Owerłło (komendant Szkoły Policji Państwowej),
Wiesław Gawlikowski (starszy przodownik policji, ojciec Andrzeja),
Stefan Jaracz (fałszerz),
Czesław Raniszewski (fałszerz),
Jerzy Roland (fałszerz),
Czesław Skonieczny (sublokator),
Stanisław Sielański (sublokator),
Franciszek Petersile (lokaj Goppego),
Adam Aston (student),
Mieczysław Bil-Bilażewski (mężczyzna w kawiarni)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
Rok 1931. Szkoła Policji Państwowej w Mostach Wielkich. Koniec roku szkolnego. Wśród absolwentów jest Andrzej Tulesza. Podczas uroczystości dowiaduje się, że jego ojciec Stanisław, starszy przodownik policji, zginął w ulicznej strzelaninie. Tulesza udaje się do Warszawy. Komisarz Szczerba informuje go o wynikach śledztwa i zgadza się, by Andrzej brał udział w dalszym dochodzeniu.
Przy drugiej ofierze strzelaniny znaleziono paszport Alfreda Truwe. Informacje od policji w innych krajach wskazują, że mężczyzna posługiwał się nieprawdziwymi nazwiskami i był podejrzany o fałszerstwo dolarów.
Dociekliwa analiza śladów na miejscu zbrodni doprowadza policjantów do przemysłowca Aleksandra Goppe, który wszelkie podejrzenia zrzuca na swojego byłego szofera. W czasie wizyty w jego willi komisarz Szczerba znajduje skrawek amerykańskiego banknotu i dyskretnie zabiera go ze sobą. Ekspertyza wykazuje, że banknot jest podrobiony. Śledztwo staje w martwym punkcie.
Na Starym Mieście Andrzej udziela pomocy młodej kobiecie, która zemdlała. Kiedy w pobliskiej aptece Janina dochodzi do siebie, Andrzej, zauroczony nieznajomą, odprowadza ją do pensjonatu.
Obserwacja willi Goppego pozwala ustalić, że kontaktuje się z nim mężczyzna, którego rysopis odpowiada fałszerzowi pieniędzy, odnotowanemu w policyjnej kartotece. Andrzej śledzi go. Dociera do mieszkania, w którym zastaje jednego z członków szajki. Dochodzi do bójki zakończonej aresztowaniem przestępcy. Po jego przesłuchaniu komisarz Szczerba jest niemal pewny, że za morderstwem Alfreda Truwe i fałszerstwem dolarów stoi jedna osoba.
Goppe spotyka się w kawiarni z Janiną. Okazuje się, że jej brat był sekretarzem przemysłowca i niedawno ślad po nim zaginął. Teraz Goppe ją szantażuje. W zamian za informacje o bracie żąda, by kobieta wykorzystała zaaranżowane spotkanie z Andrzejem i zebrała informacje o toczącym się śledztwie. Wieczorem zaprasza ją na kolację do Adrii.
Wcześniej Janina spotyka się z Andrzejem. Idą na spacer do ogrodu zoologicznego. Oboje nie potrafią ukryć miłosnych uczuć wobec siebie.
Wieczorem komisarz Szczerba, który śledzi Goppego, umawia się z Tuleszą w Adrii. Kiedy Andrzej widzi Janinę w towarzystwie przemysłowca, nie chce słuchać żadnych wyjaśnień. Zdesperowana kobieta rzuca się z mostu. Ratują ją policjanci patrolujący rzekę. W tym czasie komisarz Szczerba odwiedza pensjonat i czyta list, które Janina napisała do Goppego. W czasie przesłuchania kobieta potwierdza, że była szantażowana. Szczerba ujawnia, że zamordowany Alfred Truwe był jej bratem.
Komisarz udaje się do willi Goppego, by go aresztować. Dochodzi do bójki, policjant traci na chwilę przytomność. Goppe ucieka tajnym podziemnym przejściem. Szczerba rusza za nim, ale nie udaje mu się go złapać. Przemysłowiec dociera do opuszczonego budynku, w którym ukrywają się fałszerze pieniędzy. W popłochu zacierają ślady. Komisarz wzywa posiłki i sam wchodzi do budynku. Przestępcy go obezwładniają. Niedopałek papierosa wywołuje pożar. Przyjeżdża straż pożarna i policja. Andrzej w ostatniej chwili ratuje komisarza Szczerbę.
powyższe streszczenie powstało na podstawie niekompletnych materiałów filmowych
BWB-Film to spółka, którą w roku 1931 założyli Michał Waszyński, Eugeniusz Bodo i Adam Brodzisz. Ich celem była produkcja własnych filmów, bo – jak sami mówili – „cały nasz zapał i doświadczenie musieliśmy dotąd dawać innym i słuchać posłusznie wszelkich nakazów, ograniczeń, które niejednokrotnie sprzeciwiały się naszym pojęciom o formie i istocie sztuki, wypaczały najlepsze nasze chęci”. Pod swoim szyldem zrealizowali jednak tylko dwa filmy – Bezimiennych bohaterów i Głos pustyni.
Pierwszy z nich jest opowieścią o codziennej, pełnej niebezpieczeństw służbie policjantów. Scenariusz o szajce fałszerzy pieniędzy ze zbrodnią w tle, napisany przez Eugeniusza Bodo (pierwszy w jego literackim dorobku), był – jak na tematy podejmowane w ówczesnym polskim kinie – nową propozycją. Dawał też okazję do realizacji filmu sensacyjno-kryminalnego z wykorzystaniem schematów kina amerykańskiego.
W opinii recenzentów udało się to w dość znacznym stopniu. Zręczna intryga, elementy suspensu, niezłe tempo, dobra muzyka Henryka Warsa i udane zdjęcia warszawskich plenerów były atutami filmu. Należała do nich też „pożyteczna propaganda”, która przybliżała widzom pracę policjantów.
W obsadzie wyróżnili się: Eugeniusz Bodo w roli komisarza prowadzącego śledztwo, Wiktor Biegański jako przemysłowiec-przestępca oraz Adam Brodzisz i Maria Bogda, para w życiu prywatnym, a od tej pory popularny duet aktorski. Mistrzowskie epizody zaprezentowali Stefan Jaracz i Zula Pogorzelska.
Uroczysta premiera filmu odbyła się 7 stycznia 1932 roku w kinie Majestic przy ul. Nowy Świat 43. Przybył na nią prezydent RP Ignacy Mościcki oraz m.in. Władysław Jaroszewicz – komisarz rządu RP na miasto stołeczne Warszawę, Karol Romer – dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ, Janusz Gąsiorowski – szef Sztabu Głównego WP i Janusz Jagrym-Maleszewski – komendant główny Policji Państwowej.
Film Bezimienni bohaterowie powstał na przełomie kina niemego i dźwiękowego. Został udźwiękowiony muzyką. Tylko niektóre dialogi są mówione, większość zapisana jest na planszach.
Film był dotąd nieznany szerszej publiczności. Po II wojnie światowej ocalały zaledwie jego krótkie fragmenty. Niekompletna, ale obszerna kopia zachowana w prywatnym archiwum we Francji i sprowadzona w roku 2020 do Polski pozwala dopiero teraz na jego poznanie.
„Przed pięciu, sześciu laty widywaliśmy filmy amerykańskie, poświęcone „bezimiennym bohaterom”, ludziom walczącym o ochronę życia i mienia obywateli, a więc policji i straży ogniowej. Na tych wzorach właśnie wytwórnia B.W.B.-Film oparła swój pierwszy film. Jako film propagandowy spełni on niezawodnie swoje zadanie, wykazując, jak często policjant naraża życie w walce o bezpieczeństwo obywateli.
Scenarjusz, pomimo pewnych niejasności (historja z bratem bohaterki), posiada wszystko to, co się zazwyczaj składa na film kryminalny, począwszy od zabójstwa w jednej z pierwszych scen aż do brawurowej walki w kryjówce przestępców – w scenie przedostatniej. Bo ostatnia jest, oczywiście, happy endem. P. Bodo jako scenarzysta posługuje się umiejętnie amerykańskiemi wzorami w epizodach (rozsuwająca się ściana, sposoby walki, wędrówka kanałami), zaś reżyser (Waszyński) utrzymuje żywe tempo co się w polskim filmie zdarza nieczęsto. Pozatem jednak film odznacza się niejednolitym stylem – raz jest niemy, to znów mówiony, a w paru miejscach nawet „śpiewany”. Wykonywanie piosnki miłosnej na ławce ogrodu zoologicznego jest pomysłem niezbyt fortunnym.
Z wykonawców słówko przedewszystkiem o Zuli Pogorzelskiej. Jest ona świetna, ale… Możeby ktoś napisał dla niej odpowiedni scenariusz zamiast robić z niej piąte koło u wozu. Wszyscy powitają z przyjemnością, po długiej nieobecności, Marję Bogdę; sympatyczna ta artystka czyni postępy, przytem umie się ubrać. Biegański jako herszt opryszków czuje się w nieswojej skórze. Bodo poprawny, Brodzisz, niestety, wciąż jeszcze niewyzyskany”.
(St. H. Bezimienni bohaterowie, Kino 1932 nr 3)
„Bezimienni bohaterowie to policja, gdy walczy z przestępcami. „Ta walka – mówi komendant szkoły policyjnej do abiturientów – nie przyniesie wam sławy ani zaszczytu”. Albowiem w części społeczeństwa polskiego żyje jeszcze, nabyte w latach niewoli, uprzedzenie przeciw policji. Bezimienni bohaterowie, ukazując pełną trudów i poświęcenia służbę, jaką pełni policja na straży bezpieczeństwa, przyczynią się do rozwiania tych niesłusznych uprzedzeń. Jest to zatem film pożyteczny. A zarazem – zajmujący i piękny.
Bardzo zręcznie nawiązana intryga trzyma widzów w napięciu, które stopniowo rośnie, osiąga punkt najwyższy w scenach końcowych i likwiduje się w pogodnym epilogu. Skorzystano tu inteligentnie z dobrych wzorów amerykańskich. W układzie scen nie ma błędów, rażących w wielu filmach krajowych, prócz może wadliwej inscenizacji śpiewu w ogrodzie zoologicznym. Tempo wytrzymane od początku do końca – oto zasadniczy plus tego filmu. Dobra technika zdjęć, obfitość plenerów, wyborne sceny uliczne, nieustające wrażenie ruchu, wreszcie – umiejętne powiązanie romansu kryminalnego z romansem miłosnym – to wszystko składa się na całość ujmującą i miłą dla oka. Wypada jeszcze dodać, że film, w niektórych tylko momentach mówiony, rozgrywa się na tle dobrej muzyki Warsa.
Co do gry dość licznego zespołu – palmę pierwszeństwa należy przyznać Eugenjuszowi Bodo w roli komisarza Szczerby. Inteligentny i wszechstronny ten artysta dał poznać się zaszczytnie w Wietrze od morza; dziś zajmuje on bezsprzecznie jedno z przodujących miejsc w kinematografji polskiej. Jaracz zabłysnął fonogeniczną dykcją w zbyt krótkim, niestety, epizodzie. Zulę Pogorzelską jeszcze raz pokrzywdzono, każąc jej odgrywać rolę groteskowej starszej damy. W. Biegański przypomniał się publiczności kinowej w roli przebiegłego i eleganckiego opryszka. Brodziszowi przypadła w udziale dość bierna, lecz efektowna rola młodego policjanta, w którym kocha się czarująca Marja Bogda, która powraca na ekran po dłuższej przerwie. Marja Bogda jest ozdobą Bezimiennych bohaterów, a sceny w których występuje z Brodziszem należą do najudatniejszych i najmilszych”.
(Kurier Warszawski 1932 nr 8)
"Bezimienni bohaterowie mają mocny scenarjusz. Skonstruował go Eugenjusz Bodo, jeden z najbardziej utalentowanych aktorów filmowych, który w roli głównej kom. Szczerby jest doskonały. Brodzisz wnosi do filmu swoją urodę i wdzięk, ale rolę ma dość niewdzięczną i dającą niewielkie pole do popisu. Marja Bogda, ładna i miła, w roli głównej kobiecej potrafiła dać więcej z siebie niż dotychczas, jest naturalna, bardziej wyrazista, opromieniła odtwarzaną postać blaskiem uczucia. Zula Pogorzelska robi ze siebie straszydło, ale robi doskonale. Bardzo dobrzy są Biegański i Owerłło. Doskonały epizod dał Jaracz.
Film, będący jak gdyby polskim odpowiednikiem znanego amerykańskiego filmu policyjnego z Lon Chaneyem, rozwija się logicznie i w żywem tempie. Niektóre sceny są wręcz doskonałe. Plenerów trochę brak, zdjęcia jednak wszystkie są bardzo staranne i czyste technicznie, film jest wykonany bez zarzutu, intryga interesuje, akcja toczy się wartko”.
(Tadeusz Kończyc, Bezimienni bohaterowie, Świat 1932 nr 4)
„Film Bezimienni bohaterowie ma tę wielką zaletę, że nie ma wielkich pretensyj, a jest zwykłym, przeciętnym policyjno-kryminalnym przebojem, obliczonym na gusty najszerszej publiczności. Oczywiście należy w imię sztuki filmowej pierwszy utwór wytwórni filmowej B. W. B. zwalczać, nie ma bowiem nic wspólnego ze sztuką, ale zgodzić się na to trzeba, że szczerość poczynań twórców i ich świadoma rezygnacja z artystycznych aspiracyj, mają też pewne znaczenie. Reżyser Waszyński i scenarjopisarz Bodo, zrobili bombę kryminalną, nie zajmując się ideałami, górnemi myślami i uczuciami i urabianiem dusz obywateli. /…/
Scenarjusz Bezimiennych bohaterów opiera się na starych, a nawet może przestarzałych amerykańskich receptach. Tu płonie dom, w którym leży związany przez bandytów komisarz, tam pędzi na ratunek policja na motocyklach… Publiczność przejmuje się – zdążą czy nie zdążą? Oczywiście zdążą, bo inaczej nie byłoby nieodzownego happyendu. Jest i kobieta, agentka bandy, kochająca się w młodym policjancie i pogoń w kanałach na wzór Nędzników, i usuwające się ściany, i szantaż, i samobójstwo. Wątki intrygi zazębiają się nie zawsze prawidłowo (afera z szoferem), za dużo może szatańskich uśmiechów zadowolenia, za dużo naiwności, ale akcja toczy się wartko, i, o dziwo, polski film nie jest nudny, nie jest beznadziejną historyczno-dramatyczną piłą!
Jeżeli chodzi o opracowanie formalne, to stwierdzić trzeba, że zdobyczy montażowych nie ma w B. W. B. zbyt wiele. Trochę symbolizmu (figurka policjanta), trochę ciekawych przebitek w rozmowie fałszerzy dolarów – i to wszystko. Bardzo dużo powtórzeń i zapożyczeń, kilka pomysłów oryginalnych nie zawsze udanych, jak groteskowa scena miłosna w ogrodzie zoologicznym, dobra może w satyrze filmowej, ale tu nie licująca z charakterem filmu. Ujęcia fotograficzne szablonowe, efektów świetlnych brak. Natomiast bardzo dobry dźwięk, tak formalnie, jak treściowo. Pierwszy raz w polskim filmie lekkie, naturalne djalogi, bez fałszywych teatralnych akordów. /…/
Z aktorów wyróżnić trzeba Eugenjusza Bodo, spokojnego, opanowanego i inteligentnego. Wspaniały w króciutkim epizodzie Jaracz. Dobra Pogorzelska a la Marlena Dietrich. Bogda monotonna i nieciekawy, uśmiechnięty lub zrozpaczony, o dwóch wyrazach twarzy, ale bez wyrazu, Adam Brodzisz”.
(J. B. T. Bezimienni bohaterowie, Kurier Polski 1932 nr 17)
Przy realizacji filmu Bezimienni bohaterowie współpracowały następujące firmy:
- Maison Goussin – suknie Marii Bogdy
- Antoine – mister Alex – fryzura Marii Bogdy
- Maksymilian Apfelbaum - futra
- Nowakowski i s-wie, Fater i syn, Steinberg - urządzenie wnętrz
- Marciniak S.A. - żyrandole
- Aleksander i Bracia Łopieńscy - brązy i marmury
- Standard Electric Co. w Polsce – telegraf
Film Bezimienni bohaterowie był kręcony w Warszawie - m.in. w ogrodzie zoologicznym, na rynku Starego Miasta, na skrzyżowaniu ul. Nowy Świat i ul. Chmielnej oraz w Adrii - najbardziej znanym w latach 30-tych lokalu rozrywkowym.
Zdjęcia początkowej części filmu zostały zrealizowane w Mostach Wielkich niedaleko Lwowa (obecnie Ukraina) w Szkole Policji Państwowej. Inicjatorem jej powstania był pułkownik Janusz Jagrym-Maleszewski, komendant główny Policji Państwowej w latach 1926-1935. Placówka funkcjonowała w latach 1929-1939 i była najnowocześniejszą szkołą w kraju kształcącą szeregowych policjantów. Rocznie kończyło ją ok. 1200 absolwentów. Szkoła mieściła się w dawnych koszarach po garnizonie wojska austriackiego. Obecnie w tym miejscu znajduje się garnizon wojsk ukraińskich.
Twórcy Bezimiennych bohaterów tak zapowiadali swój film:
„Na pierwszy ogień dajemy film na tle życia „granatowych mundurów”. Fascynuje nas ten temat. Jakie wielkie możliwości artystyczne są w odtworzeniu twardej, ofiarnej, najeżonej niebezpieczeństwami służbie policjanta. Iluż wśród nich można zaliczyć do cyklu bezimiennych bohaterów. Czy przeciętny obywatel, mówiąc w taki czy inny sposób o naszej policji, wie i myśli o tem, że po całej szerokiej Rzeczypospolitej rozsiane są setki grobów poległych w obronie ładu i porządku, w obronie jego bezpieczeństwa – policjantów? Czy zna ich dolę, ich codzienną twardą pracę? To właśnie chcemy dać w naszym pierwszym obrazie”.
(Bodo-Waszyński-Brodzisz. Trójka sympatycznych entuzjastów, Kino 1931 nr 34)
Kulisy realizacji jednej ze scen Bezimiennych bohaterów:
„Łatwo było Eugenjuszowi Bodo w swoim scenarjuszu wstawić scenę, w której Wiesław Gawlikowski będzie, podczas ulewnego deszczu, zamordowany w jakiejś podejrzanej uliczce. Wybrano odpowiednią uliczkę, ale co robić dalej? Jak wiadomo, zdjęć plenerowych, czyli pod gołym niebem dokonywać można tylko wówczas, gdy jest słońce. Ale skąd wziąć deszcz, kiedy jest piękna pogoda? Reżyser Waszyński znalazł jednak wyjście.
Na jednym rogu ulicy stanął reżyser Waszyński ze swoim sztabem technicznym, na środku ulokowały się wozy straży pożarnej, które przy pomocy pomp motorowych oraz wężów umieszczonych na dachach domów, zrobiły istny potop. Biedny Gawlikowski grał całą scenę pod ulewnym deszczem. Gdy już po skończonych zdjęciach powrócił do wytwórni, wypompowano z jego butów i munduru kilka litrów wody. Nic dziwnego… dzielny Gawlikowski musiał grać pod przymusowym prysznicem aż trzy i pół godzin”.
(Jak się robi deszcz na ekranie, Kino 1931 nr 50)
„Dowiedziałam się od brata, że właśnie teraz robią się zdjęcia na Starem Mieście, że jest tam masa policjantów itd. Wobec tego, ponieważ mieszkam blisko rynku, dodałam gazu i w ciągu 5 minut byłam na rynku koło apteki, w której odbywały się zdjęcia. Widziałam przez szybę, jak Marja Bogda mdlała, a Brodzisz cucił ją, a potem, jak się do siebie migdalili, a potem, na moje szczęście, była przerwa, a ja niewiele myśląc, powiedziałam policjantowi, że idę po proszki i wtranżoliłam się do apteki i rzeczywiście kupiłam dwa proszki aspiryny, aby potem podejść do Marji Bogdy i poprosić ją o autograf. Ona zrobiła czarujący uśmiech i podpisała się, potem podeszłam do Brodzisza, który skrobnął swoje nazwisko. Przed apteką stał reż. Waszyński i rozmawiał z Bodo. Dygnęłam pięknie, przeprosiłam i… podpisali się”.
(list nastoletniej czytelniczki do redakcji tygodnika, Kino 1931 nr 41)
Film Bezimienni bohaterowie był pokazywany we Francji. Relacja dziennikarza tygodnika Kino:
„Po raz pierwszy we Francji pokazano dźwiękowiec polski Bezimienni bohaterowie. Pokaz odbył się w dzielnicy łacińskiej w pięknym teatrze Mutualite i miał charakter raczej próbny, chodziło bowiem nie o dochodowość, lecz o wejście w teren, o stwierdzenie wrażeń. Miałem okazję rozmawiać zaraz po premjerze z przedstawicielami krytyki i rzeczoznawcami. Ogólnie film podobał się. Muzykę uważają za zręczną i miłą. Zdjęcia i montaż oceniają na trójkę – zadawalająco; jeszcze niektóre miejsca szwankują, często są za ciemne, całość jednak prezentuje się wcale nieźle. Słowem Bezimienni bohaterowie pod względem technicznym nie zawstydzą nas na rynku europejskim.
Publiczność polska, złożona z emigrantów osiadłych w Paryżu i na przedmieściach, przyjmowała ten pierwszy dźwiękowiec polski pół-mówiony ze szczerem wzruszeniem. Dla człowieka żyjącego od wielu lat wśród obcych dziwnie przejmująco musi brzmieć z ekranu słowo polskie. A kiedy jeszcze widzi, jak żywe, ulice Warszawy! Doprawdy, chciałoby się wołać radośnie do naszych bandytów z filmu: Rodacy!...”
(Kino 1932 nr 49)