- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1929
- Premiera: 2 X 1929
Pierwowzór literacki
powieść Stanisława Przybyszewskiego
Atelier i laboratorium
Danny Kaden-Studio
Dystrybucja (na Małopolsce i Śląsku)
Ursus
Obsada aktorska:
Grzegorz Chmara (Henryk Bielecki),
Agnes Kuck (Łucja, kochanka Bieleckiego),
Maria Majdrowicz (Nina, żona Ligęzy),
Julian Krzewiński (Ligęza, obywatel ziemski),
Artur Socha (Jerzy Górski, literat),
Ludwik Fritsche (lichwiarz),
Janina Romanówna (Nastka Żegota, aktorka),
Aleksander Zelwerowicz (właściciel wydawnictwa),
Jan Kurnakowicz (sekretarz w wydawnictwie),
Stanisława Wysocka (Anna, babka Bieleckiego),
Bolesław Mierzejewski (dyrektor teatru),
Jerzy Dworski (Karewicz, scenograf w teatrze),
Lech Owron (aktor w sztuce "Mocny człowiek"),
Władysław Walter (woźny w teatrze),
Tekla Trapszo,
Michał Danecki,
Tadeusz Fijewski (boy w hotelu),
Roman Dereń (lokaj w hotelu),
Jan Dobracki (charakteryzator w teatrze),
Anna Daszyńska,
Jan Czapski,
Tadeusz Ordeyg,
Barbara Fijewska (najmłodsza tancerka),
Zofia Pflanz-Dróbecka (kobieta w loży),
Leon Łuskino (mężczyzna na widowni)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
Warszawa, koniec lat 20-tych. Dziennikarz Henryk Bielecki marzy o sławie pisarza. Jego przyjaciel Jerzy Górski, uzależniony od narkotyków literat, kończy właśnie powieść Mocny człowiek. Bielecki przynosi mu morfinę i doprowadza do samobójstwa. Potem kradnie rękopis. Świadkiem tego jest Łucja, jego kochanka, która przyszła odwiedzić Górskiego. Henryk zapewnia ją, że powieść przyniesie im szczęście i majątek. Wydawca zgadza się ją opublikować pod warunkiem, że autor pokryje koszty. Powieść ukazuje się pod tytułem Giganci i odnosi wielki sukces.
Na wyścigach Bielecki spotyka Ligęzę, przyjaciela z dawnych lat, bogatego właściciela ziemskiego. Jego żona Nina jest zachwycona powieścią Giganci. Następnego dnia spotykają się w hotelu. Na prośbę Ligęzy, który spieszy się na konferencję, Henryk, oczarowany Niną, dotrzymuje jej towarzystwa.
W domu czeka na niego list od dyrektora teatru Ateneum, który jest zainteresowany wystawieniem dramatu Mocny człowiek na podstawie jego powieści. W teatrze Henryk spotyka zmieszanego Ligęzę, który w ramach „konferencji” adoruje Nastkę Żegotę, znaną aktorkę.
Za jego aprobatą, Henryk zabiera Ninę na przejażdżkę. Próbuje ją uwieść, ale ona zarzeka się, że jest mężatką. W tym czasie Ligęza romansuje z Nastką. Kiedy w hotelu Nina odkrywa zdradę męża, zabiera bagaże i jedzie z Bieleckim do domu jego babki. Zostają kochankami. Łucja domyśla się, że Henryk spędził noc z inną kobietą. Grozi, że ujawni jego mistyfikację. Henryk zabiera ją na dancing. Dyrektor teatru wznosi toast za autora Mocnego człowieka. Łucja wznosi toast za pamięć o Górskim i mdleje. Nieprzytomną kobietę Henryk wywozi za miasto i wrzuca do rzeki. Przerażony jedzie do Niny i szuka ukojenia w jej ramionach. Łucja zostaje uratowana przez rybaka.
W teatrze Ateneum trwają ostatnie przygotowania do premiery. Bielecki nie może doczekać się Niny. W trakcie przedstawienia jedzie do niej, ale znajduje tylko list. Nina wyznaje, że odchodzi, bo zna jego tajemnicę.
Tymczasem w teatrze zjawia się Łucja. Rozmawia ze scenografem Karewiczem, któremu zdradza, że Bielecki chciał ją utopić, dlatego postanowiła go zdemaskować. Zdenerwowany Henryk przyjeżdża na koniec przedstawienia. Zachwycona publiczność domaga się, by autor pojawił się na scenie. Na oczach wszystkich Bielecki przyznaje się, że jest złodziejem i mordercą. Popełnia samobójstwo, zabijając się strzałem z rewolweru.
W roku 1929, u kresu kina niemego, niespełna 30-letni Henryk Szaro należał do elity polskich reżyserów.
W ciągu czterech lat ten tytan pracy, specjalista od filmowych adaptacji dzieł literackich, nakręcił sześć filmów. Największy rozgłos przyniosło mu Przedwiośnie według powieści Stefana Żeromskiego, zrealizowane w 1928 roku. Producent Michał Libkow, właściciel wytwórni Gloria, wyznawał zasadę, że jeden sukces rodzi następny. Nie szczędził więc starań, by kolejny film Henryka Szaro zapewnił jego firmie sukces na miarę europejską.
Do powieści Stanisława Przybyszewskiego Mocny człowiek (1911) Henryk Szaro miał stosunek szczególny. Jego rosyjski mistrz i nauczyciel, Wsiewołod Meyerhold, był nią zafascynowany i jako pierwszy przeniósł na ekran w 1915 roku. Bohaterem powieści jest dziennikarz marzący o sławie pisarza. Dla zaspokojenia swoich ambicji kradnie rękopis swojemu przyjacielowi, a jego doprowadza do śmierci. Złodziej i morderca uosabiał życie „ponad moralnością”. Pod koniec lat 20-tych - wobec rozwijającego się w Europie kapitalizmu – ten temat nabrał niezwykle aktualnych znaczeń. Wszędzie można było spotkać „mocnych ludzi”, którzy bez skrupułów dążą do sławy i bogactwa, chcą zapanować nad innymi i podporządkować sobie świat.
Do współpracy Henryk Szaro zaprosił twórców wybitnych. Pisarz Andrzej Strug skrócił i uwspółcześnił powieść, Jerzy Braun, znany filozof i publicysta, współpracował przy scenariuszu. Giovanni Vitrotti, wzięty włoski operator, podjął się realizacji zdjęć, a Niemiec Hans Rouc budowy dekoracji. W obsadzie znaleźli się znani polscy aktorzy – Maria Majdrowicz, Janina Romanówna, Aleksander Zelwerowicz, Jan Kurnakowicz, Władysław Walter. W głównej roli wystąpił Grzegorz Chmara, znany rosyjski aktor dramatyczny, który zasłynął w filmach niemieckich rolami Jezusa Chrystusa i Raskolnikowa.
Film powstał w ciągu dwóch miesięcy. Zdjęcia kręcono w Warszawie - m.in. w atelier Kaden Studio przy ul. Wolskiej, w Teatrze Ateneum, w Domu Prasy Polskiej przy ul. Marszałkowskiej, nad Wisłą oraz w ruinach zamku w Czersku. Premiera odbyła się 2 października 1929 roku w Warszawie w kinie Casino.
Mocny człowiek, reklamowany jako „czołowe dzieło polskiej kinematografii, zrealizowane z amerykańskim rozmachem”, zebrał entuzjastyczne recenzje. Podkreślano odwagę reżysera, który odszedł od społeczno-narodowych tematów, niezrozumiałych na Zachodzie i nakręcił „pierwszy film na eksport, na wyniesienie, pokazanie obcym bez obaw i skrupułów”. Z uznaniem pisano o doskonałych zdjęciach, ciekawym montażu i dobrej grze aktorów. Podziw wzbudził Grzegorz Chmara. Jego bohater – jak pisano - to „człowiek zły i bezwzględny, zdolny do zbrodni i zdrady, ale ludzki, bo pod wpływem miłości do kobiety sam sobie wymierza sprawiedliwość”. Tak złożonej, głębokiej i poruszającej kreacji nie było w ówczesnym w polskim kinie.
Mocny człowiek był z powodzeniem wyświetlany w kilku krajach europejskich. W czasie II wojny światowej ślad po nim zaginął; podzielił los większości zniszczonych wtedy dzieł polskiej kinematografii. W 1997 roku, po ponad 50 latach, odnaleziono jego kopię z francuskimi napisami w Królewskim Archiwum Filmowym w Brukseli. Można więc powiedzieć, że przedwojenna dystrybucja w Europie uratowała Mocnemu człowiekowi życie.
Pierwszy raz po wojnie film został pokazany w roku 2003 w Warszawie podczas 1 edycji festiwalu Święto Niemego Kina. W roku 2006, z okazji jubileuszu 50-lecia działalności Filmoteki Narodowej, Mocny człowiek ze współczesną muzyką zespołu Maleńczuk Tuta Rutkowski Super Trio został wydany na płycie dvd.
„Reżyser Henryk Szaro dowiódł jeszcze raz, że doskonale wyczuwa, czego wymaga kino. Przeprowadził konsekwentnie linję dramatyczną Mocnego człowieka, wykazując w montażu, że dorównywa znakomitym zagranicznym reżyserom.
Na czoło wykonawców wysuwa się Grzegorz Chmara, znakomity artysta teatru Stanisławskiego. Gra z umiarem i wykazuje dużą technikę filmową. Bieleckiego zagrał Chmara po mistrzowsku, umiejętnie podkreślając momenty tragiczne. Maria Majdrowicz, piękna artystka Teatru Narodowego, dała wyraźną sylwetkę Niny Ligęzy. Debiut Agnes Kuck wypadł nadspodziewanie dobrze. Artur Socha jako Górski stworzył świetny typ suchotnika morfinisty”.
(Mocny człowiek, Kino Dla Wszystkich 1929 nr 99)
„Trylogja Przybyszewskiego to utwór tak rozbudowany i powikłany pod względem treści, tak mało posiadający walorów wzrokowych, a tak bardzo przeładowany psychologją, że trudno dociec, dlaczego tę właśnie książkę obrała Gloria jako temat swojego nowego obrazu. Chyba dlatego, żeby napiętrzyć przed sobą istna górę trudności i łamać sobie następnie głowę nad ich przezwyciężeniem. Autorzy scenarjusza zdołali dokonać trudnego doboru w galerji postaci grających główną rolę w tej powieści. Dobrze uczynili poprzestając na Bieleckim, Łusi i Ninie; dobrze uczynili redukując dziewięć popełnionych tam zbrodni do trzech. Jak na jeden film zupełnie dość. Realizacja obrazu świetna, na europejskim poziomie. Ciężka, dusząca atmosfera powieści Przybyszewskiego podkreślona bez zarzutu przez cały nastrój filmu, przez przewagę zdjęć w atelier, przez zdjęcia nocne, chmury, deszcz i burzliwą noc z błyskawicami, przez światła i cienie i mistrzowski, zwiększający napięcie montaż. W żadnym dotychczas filmie polskim nie zastosowano tylu fascynujących efektów, tricków i zdjęć nakładanych. Reżyser Henryk Szaro miał tu popis nielada, jest to najlepszy z jego filmów, co świadczy o stałem pogłębianiu się jego mocnego, refleksyjnego talentu. P. Szaro jest typem reżysera opanowanego; nie puszcza on cugli swemu temperamentowi twórczemu, poddając każdy fragment swej pracy spokojnej rozwadze.
Dużo zawdzięcza film operatorowi S. Vitrotti. Wnętrza, budowane przez H. Rouca, doskonałe – zwłaszcza hall i schody w hotelu europejskim. Rozwój akcji bardzo szybki i konsekwentny. Początek może nawet za szybki – nasz widz nie lubi się śpieszyć. Zato ostatnie akty to prawdziwy popis realizatorów. Montaż ich daje kapitalny efekt grozy, napięcia, tempa i niepokoju.
Gra aktorów rozmaita. Grzegorz Chmara jest filarem filmu, nie odbiegając nigdzie od typu, który sobie założył. Bielecki w jego kreacji wstrząsa posępnym tragizmem. Świetny jest Artur Socha jako literat suchotnik. Kobiety słabsze. P. Majdrowicz ma nazbyt nieruchomą twarz i nie przekonuje. Inaczej powinna wyglądać kobieta, dla której „mocny człowiek” szaleje z miłości i popełnia samobójstwo. Kuck w roli Łusi nie wykorzystana (debjutantka). Zapewne mogłaby wydobyć z siebie więcej ekspresji – wiele scen nie powiodło jej się zupełnie. Dobry jest p. Krzewiński; Mierzejewski umie zawsze zachować umiar. P. Romanówna wywiązała się nieźle ze swej roli. Z postaci epizodycznych najlepsza p. Wysocka i Zelwerowicz”.
(Mocny człowiek, Kino Teatr 1929 nr 15)
„Mocny człowiek jest zmodernizowaną przeróbką powieści Przybyszewskiego z Grzegorzem Chmarą w roli głównej. Początek dobry, a pod niektóremi względami – imponujący. Mocny człowiek jest jeszcze jednym filmem krajowym, zakrojonym na skalę europejską i świadczącym dodatnio o wyrobieniu technicznem, kulturze artystycznej i ambicji tych wszystkich, co przyłożyli do niego rękę, z reżyserem H. Szaro na czele.
Mocny człowiek posiada scenarjusz może nieco literacki, ale ciekawy i dziś aktualniejszy niż kiedykolwiek. Osią dramatu jest problemat etyczny: czy dla zdobycia szczęścia, sławy, władzy, majątku – wolno „nadczłowiekowi” pogardzić zwykłą ludzką etyką, zabijać, kraść, fałszować, zdradzać czyjeś zaufanie, jak to czyni bohater dramatu, literat Henryk Bielecki. Odpowiedź: „nie wolno!” podano może z siłą nie dość przekonywującą, nie dość umotywowaną logicznie, a za bardzo skupioną w napisach, co należy przypisać wadliwej kompozycji filmu; również nie jest uwidoczniony przełom moralny bohatera pod wpływem subtelnej Niny Ligęzowej, której postać wogóle wypadła blado i niewyraźnie.
Reżyserję i technikę zdjęć (Giovanni Vitrotti) można pochwalić bez zastrzeżeń, gdy się weźmie pod uwagę ubożuchne uposażenie techniczne naszych „ateliers” (pożal się Boże!). Ogrom pracy, pomysłowości i rutyny, włożony w błyskotliwą ornamentację filmu licznemi epizodami w plenerach i wnętrzach, zręczne stosowanie efektów świetlnych i zdjęć trikowych – to wszystko zasługuje na rzetelne uznanie, a nawet na podziw, jakkolwiek nie wnosi nic nowego: za granicą robią to lepiej i na większą skalę.
Wśród licznego zespołu wykonawców wyróżnia się Grzegorz Chmara, rasowy artysta, reprezentujący wysoką klasę europejską; poza nim tylko Artur Socha stworzył ciekawą i przejmującą kreację”.
(Mocny człowiek, Kurier Warszawski 1929 nr 271)
„Pomysłu filmowania Przybyszewskiego nie można nazwać szczęśliwym: jest to literatura, która chyba najmniej się do tego nadaje. Przyznać jednak trzeba, że scenarjusz został wykrojony zręcznie, a nawet z zachowaniem pewnych charakterystycznych cech „przybyszewszczyzny”, co także zostało podkreślone w reżyserji („nastroje” w willi za miastem). Pomimo to, że role kobiece prawie całkowicie zawiodły, całość filmu wypadła więcej niż poprawnie, ze względu na dobry montaż, stopniowanie napięcia akcji oraz pomysłowe szczegóły dekoracyjne, wykraczające poza szablon (teatr).
Mocny człowiek to film mogący śmiało zawędrować na każdy europejski ekran (dla amerykańskiego jest zbyt ponury) i wszędzie znaleźć swoich widzów. Jeżeli mielibyśmy doszukiwać się w nim powinowactwa z jakąś „szkołą”, to chyba najprędzej z niemiecką. Przypuszczam, że wpłynął na to współudział Grzegorza Chmary (w roli Bieleckiego), który długi czas pracował w Niemczech i specjalnie grywał bohaterów Dostojewskiego w okresie filmowego ekspresjonizmu, lansowanego przez wybitnego niemieckiego reżysera Roberta Wiene. „Szkoła” Chmary zaciążyła na naszym reżyserze Szaro. Wpływ ten zresztą w tym wypadku nie popsuł stylu obrazu, nadał mu tylko jakąś trochę obcą fizjonomję”.
(Stef. H. Z życia ekranu, Bluszcz 1929 nr 49)
„Film ten jest zwycięstwem polskiej kinematografji, jeszcze jednym dowodem, że wkracza ona na zdrową drogę. Wielkim atutem tego filmu jest dobry scenarjusz. Napisany wspólnie przez J. Brauna i H. Szaro jest logiczny, zwarty i ciekawy. Treść nie trzyma się niewolniczo tekstu S. Przybyszewskiego, nie bacząc na to, że jest jednak trochę męcząca, chociaż dzięki mistrzowskiej reżyserji oraz kapitalnej grze Grzegorza Chmary trzyma uwagę w napięciu.
Grzegorz Chmara to filar tego filmu. Na jego barkach spoczywał ciężar szalenie trudnej roli, którą potrafił ująć trafnie i przeprowadzić po mistrzowsku do końca. Dał sylwetkę wyraźną, opanowaną „mocnego” człowieka, który w swej drodze do celu nie cofa się nawet przed zbrodnią. Agnes Kuck, debiutantka, zagrała postać Łucji, kochanki Bieleckiego, ze zrozumieniem i inwencją. Potrafiła ożywić tę trudną rolę, dała wiele serca i szczerości.
Mierzejewski tym razem wypadł interesująco w roli dyrektora teatru, Walter był znakomitym portjerem, Zelwerowicz i Kurnakowicz tworzyli dobraną parę: wydawcę i jego sekretarza. Socha w roli Górskiego, morfinisty i suchotnika, nie trafiał do przekonania. Marja Majdrowiczówna jeszcze raz udowodniła, że film to nie pole dla jej twórczości.
Dekoracje pomyślane doskonale, zdjęcia Vitrottiego prześliczne. Jasne, czyste, malownicze. Reżyserja pierwszorzędna. Słowem film polski, jakich nam brakowało.
Brawo! Henryk Szaro!”
(T. Mic. Mocny człowiek w kinie Apollo, ABC 1929 nr 279)
Przy realizacji filmu współpracowały następujące firmy:
- toalety pań - firma Gustaw Żmigryder ul. Ossolińskich 2
- konfekcja męska – firma A. Chojnacki ul. Marszałkowska 107
- urządzenie wnętrz – firma Poleński ul. Bracka 4; Pałac Sztuki ul. Trębacka 2; Poldruo ul. Mazowiecka 20; Sakiel ul. Nowy Świat 42
- dywany perskie – firma Sarkis Panossian ul. Senatorska 23
- samochody – firma Auto-Konzern-Chrysler ul. Wierzbowa 8
O pracy nad scenariuszem Mocnego człowieka tak opowiadał Andrzej Strug:
„W Mocnym człowieku chodziło mi przedewszystkiem o rzucenie tego ciekawego typu na tło współczesności. W tym celu należało nie tylko zmodernizować psychikę „mocnego człowieka”, ale i zmodyfikować pewne przewodnie motywy książki Przybyszewskiego.
- W jakim kierunku Pan poszedł?
- Przedewszystkiem trzeba było pozbawić Bieleckiego blasków demoniczności, tak fascynującej przed laty dwudziestu dla luminarzy Młodej Polski, i tak obcej dzisiejszym czasom. Uposażyło się więc bohatera powieści Przybyszewskiego w pewne cechy kulturalnego „raubrittera” (rycerza-rozbójnika) – jednego z wielu, których spotykamy dziś jeszcze, my, pisarze, na swych drogach. A pozatem Bielecki Przybyszewskiego to przecież stuprocentowy szarlatan i złodziej cudzych marzeń. Został on przeprowadzony zbyt już jednoplanowo, trzeba więc było uczynić go bardziej ludzkim, i jego nierealne nieco mroki duchowe rozświetlić temi promieniami skruchy, zwątpień, wzlotów i nadziei, które nie obce są najgorszym nawet szelmom.
- Rozumiem, przekształcił Pan szatana w człowieka…
- Do pewnego stopnia. Znakomicie pomógł nam w tem Chmara, aktor bardzo głęboki i mający doskonałą szkołę teatru Stanisławskiego.
- A zdanie Pańskie o całości filmu?
- Jestem jak najlepszych nadziei. Reżyser obrazu, Henryk Szaro, jest człowiekiem olbrzymiej energji, podobnie zresztą, jak i pozostali pracownicy filmu. Mam nadzieję, że Mocny człowiek będzie jednym z tych nielicznych paru obrazów, które mocno pchną naprzód sprawę polskiej kinematografji i otworzą nawet drzwi naszym filmom zagranicę”.
(Na drogach Mocnego człowieka. Wywiad z Andrzejem Strugiem, Kino dla Wszystkich 1929 nr 95)
O swojej roli w Mocnym człowieku tak mówił Grzegorz Chmara:
„Od czasu Raskolnikowa, którego rolę grałem w filmie reżyserji Roberta Wienego żaden bodaj scenarjusz nie wywarł na mnie takiego wrażenia, jak treść Mocnego człowieka. Na tle setek przeraźliwie banalnych scenarjuszy, jakie realizuje obecnie zagranica, Mocny człowiek to rzecz wyjątkowo głęboka i silna. Jest w niej burzliwy duch dobrze znanego i bliskiego nam Przybyszewskiego. Oto czemu zgodziłem się bez wahania na uczynioną mi propozycję objęcia roli Bieleckiego. Tę postać rozumiem jednak nieco inaczej niż ją rozumiał Przybyszewski. Jestem zdania, ze demonizm tej postaci jest dziedzictwem okresu nietzscheańskiego, które zostało już za nami. Pragnę tę postać bardziej przybliżyć do życia, do prawdy. W tym celu należy otoczyć ją odpowiednią atmosferą, która pozwoli nam zrozumieć psychikę człowieka, stojącego przed problematem, czy ma zostać „Napoleonem czy wszą” – odwiecznym problematem Raskolnikowa ze Zbrodni i kary Dostojewskiego. /…/ Jestem jak najlepszej myśli o wynikach naszej pracy nad Mocnym człowiekiem. Sądzę, że film ten będzie mógł być wzorem, jaką drogą powinna kroczyć współczesna wytwórczość filmowa”.
(Do Polski przybył Grzegorz Chmara, Nasz Przegląd 1929 nr 164)
O swojej roli w Mocnym człowieku tak mówiła Maria Majdrowicz:
„Gram w Mocnym człowieku Ninę, tę, która zbawia Bieleckiego, półgenjusza, półrabusia. Starałam się dać w tej roli nie blady ideał platoniczny, ale kobietę owładniętą temi samymi pasjami, namiętnością i niepokojem, co wszystkie inne kobiety. Tylko, że Nina kocha i kochanym przez nią jest „mocny człowiek”.
Kiedy „mocny człowiek” kocha, kobieta zwykle zapomina o wszystkiem. Ja musiałam w swej roli uczynić wyłom w tem prawie. Oparłam się „mocnemu człowiekowi”, żądając odeń, by przełamał w sobie swą zbrodnię, by zerwał z kłamstwem swego życia.
Oddaję się grze w Mocnym człowieku ze szczególną pasją. Oczywiście, pasją wewnętrzną, nie okazywaną w szarży mimicznej, tak szkodliwej przed objektywem. Wiele, bardzo wiele zawdzięczam reżyserowi Szaro i jego niezmordowanej twórczej pracy oraz swemu partnerowi. Chmara jest wymarzonym odtwórcą roli Bieleckiego.
Muszę zaznaczyć, że dzięki stworzonemu przez reżysera ścisłemu kontaktowi pomiędzy członkami zespołu, pracowało się w zrealizowanym już obecnie dziele Przybyszewskiego ze szczególną radością. Temu prawdopodobnie należy też zawdzięczać szybkie tempo pracy. Nie mam również dość słów podziwu dla partnerki mej p. Agnes Kuck (Łusia) oraz dla Sochy (Górski). Słowem, jestem z pracy w obrazie zadowolona. Bardzo, bardzo!”
(Kiedy mocny człowiek kocha… Rozmowa z Marją Majdrowiczówną, Kino dla Wszystkich 1929 nr 94)