- Kraj: Polska
- Rok produkcji: 1936
- Premiera: 27 II 1936
Aparatura
British Acoustic
Obsada aktorska:
Franciszek Brodniewicz (Twardowski),
Kazimierz Junosza-Stępowski (diabeł),
Maria Bogda (Kasia, córka Brzękalskiego),
Elżbieta Barszczewska (Neta),
Mieczysława Ćwiklińska (stryjna Nety),
Maria Malicka (matka Twardowskiego),
Zofia Lindorfówna (Barbara Radziwiłłówna),
Józef Węgrzyn (król Zygmunt II August),
Jan Kurnakowicz (Maciek, sługa Twardowskiego),
Stefan Jaracz (mistrz Marcin, alchemik),
Bogusław Samborski (bogaty mieszczanin, narzeczony Nety),
Stanisław Sielański (sługa),
Tadeusz Wesołowski (dworzanin),
Michał Znicz (sędzia),
Franciszek Dominiak (Brzękalski, rządca w majątku Twardowskiego, ojciec Kasi),
Ludwik Fritsche (dworzanin na Wawelu),
Stanisław Grolicki (dworzanin na Wawelu),
Zygmunt Chmielewski (poseł z Moskwy),
Aleksander Bogusiński (poseł z Moskwy),
Julian Krzewiński (von Kupfer, szlachcic niemiecki),
Helena Buczyńska (przekupka sprzedająca tkaniny na jarmarku),
Helena Zarembina (przekupka na jarmarku),
Irena Grywiczówna (mieszczka),
Alina Halska (kobieta czekająca na rozmowę z Twardowskim),
Janina Krzymuska (szlachcianka na weselu Nety),
Loda Niemirzanka (szlachcianka na weselu Nety),
Aniela Rolandowa (kelnerka w winiarni),
Irena Skwierczyńska (mieszczka),
Tekla Trapszo (kobieta żebrząca o chleb),
Ludwik Sempoliński (śpiewak),
Czesław Skonieczny (strażnik w więzieniu),
Antoni Różycki (dworzanin),
Andrzej Bogucki,
Jan Bonecki (pijany szlachcic w karczmie),
Marcin Bay-Rydzewski,
Feliks Chmurkowski (ksiądz),
Jerzy Chodecki,
Stanisław Daniłowicz,
Michał Halicz (szlachcic w karczmie),
Karol Hubert,
Zdzisław Karczewski (strażnik w więzieniu),
Eugeniusz Koszutski (tańczący na weselu ze stryjną Nety),
Józef Kondrat (żebrak na jarmarku),
Ziutek Kudła (Twardowski jako dziecko),
Aleksander Maniecki,
Leopold Morozowicz (handlarz na jarmarku),
Wacław Pawłowski (mieszczanin w winiarni),
Wincenty Rapacki jr. (dworzanin na Wawelu),
Józef Redo,
Zygmunt Regro-Regirer,
Bolesław Rosłan,
Bronisław Romaniszyn,
Henryk Rzętkowski (handlarz perfumami),
Stefan Szwarc,
Stefan Szczuka (gospodarz w winiarni),
Jan Wojcieszko,
Piotr Zajlich (tańczący poloneza kontuszowego),
Kazimiera Jałowiecka (tańcząca poloneza kontuszowego)
- Treść
- O filmie
- Głosy prasy
- Ciekawostki
- Galeria
XVI wiek. Pewnej nocy podczas burzy we dworze szlachcica Twardowskiego zjawia się diabeł, który zachwala mu uroki światowego życia. Za jego namową Twardowski, który marzy o uszczęśliwieniu świata, udaje się Krakowa, by mistrz Marcin, przyjaciel diabła, dał mu moc panowania nad światem. Alchemik zwleka jednak z wyjawieniem sekretów swojej wiedzy, którą uważa za przeklętą.
Na jarmarku Twardowskiemu wpada w oko piękna szlachcianka, Neta. Zakrada się do jej komnaty i wyznaje miłość. Neta następnego dnia ma wyjść za mąż za bogatego mieszczanina. Twardowski obiecuje jej wielkie bogactwo, jeśli tylko go poślubi. W tym czasie diabeł uśmierca za nieposłuszeństwo mistrza Marcina. Twardowski, korzystając z tajemnych ksiąg, przywołuje diabła. W zamian za władzę i bogactwo zaprzedaje mu swoją duszę, którą ma oddać w Rzymie za siedem lat.
Następnego dnia zjawia się na ślubie Nety, obsypuje ją złotem i zostaje jej mężem. Otacza ukochaną przepychem i bogactwem. W kraju i zagranicą rośnie jego sława i mit człowieka, który może spełnić każde życzenie. Na prośbę króla Zygmunta Augusta wywołuje ducha zmarłej królowej Barbary Radziwiłłówny, choć przeczuwa, że skończy się to nieszczęściem. Król zapada na ciężką chorobę, a Twardowski trafia do więzienia.
W tym czasie Neta romansuje z królewskim dworzaninem. Na wieść o zdradzie Twardowski za pomocą tajemnych sił opuszcza więzienie. Neta wyznaje, że kocha nie jego, tylko jego bogactwo. Wzburzony Twardowski wypędza ją i zamienia w przekupkę. Pogrąża się w pijaństwie. Używa bez opamiętania czarodziejskich mocy, a kiedy mają go pojmać strażnicy, znika. Co jakiś czas przelatuje na kogucie nad Krakowem i rozrzuca – ku radości mieszkańców - złote monety. Razem z Kasią, córką swojego rządcy, która od dawna go kocha, snuje wspólne plany. Wtedy zjawia się diabeł, by zgodnie z umową zabrać mu duszę. Twardowski traci moc czarodziejską. Diabeł porywa Kasię. Twardowski dopada go w karczmie Rzym. Walczy mieczem o swoją duszę. Diabeł śmiertelnie rani Kasię. Zabiera Twardowskiego w przestworza. Twardowski dociera na Księżyc.
Pan Twardowski, polski szlachcic, który zaprzedał duszę diabłu, bohater kilku baśni i legend, był inspiracją wielu utworów we wszystkich niemal dziedzinach sztuki.
W filmie fabularnym pojawił się po raz pierwszy w roku 1921. Na motywach jego losów Wiktor Biegański zrealizował baśń fantastyczną z Bronisławem Oranowskim w głównej roli.
Piętnaście lat później z legendą Pana Twardowskiego zmierzył się Henryk Szaro, reżyser dużych i znaczących produkcji (m.in. Zew morza, 1927; Przedwiośnie, 1928; Mocny człowiek 1929; Na Sybir, 1930). Scenariusz napisany przez Wacława Gąsiorowskiego i Anatola Sterna stwarzał możliwość realizacji atrakcyjnego, pełnego rozmachu filmu kostiumowego z elementami fantastyki. Z uwagi na ograniczone środki finansowe Henryk Szaro wykorzystał ją tylko częściowo. Większość scen, także zbiorowych, została nakręcona w atelier, co sprawiło, że film, jak zauważyli recenzenci, „stracił dużo powietrza i stał się zbyt ciasny”. Żal im było też Krakowa filmowanego w makietach, skoro „trudno wprost o fotogeniczniejsze miasto w Polsce”. Mimo to podkreślano wysoki poziom realizacji zdjęć Seweryna Steinwurzla, zwłaszcza trickowych (rzadko występujących w ówczesnym polskim kinie), a także dbałość o kostiumy i detale scenograficzne.
Henryk Szaro po raz kolejny udowodnił też, że był specjalistą w reżyserowaniu dużych scen zbiorowych.
W Panu Twardowskim wystąpiła plejada aktorów. W rolach drugoplanowych – m.in. Mieczysława Ćwiklińska, Maria Malicka, Stefan Jaracz, Jan Kurnakowicz – pokazali po raz kolejny kunszt swojego aktorstwa. Ozdobą filmu są urodziwe, grające główne role kobiece Elżbieta Barszczewska (pierwsza ważna rola w jej karierze) i Maria Bogda. Prym na ekranie wiodą jednak Kazimierz Junosza-Stępowski, kreujący diabła sugestywnie i przekonująco (to jedna z najbardziej oryginalnych ról w jego dorobku) oraz Franciszek Brodniewicz, który ukazując Pana Twardowskiego jako człowieka z krwi i kości, ujawnił w wielu scenach swój aktorski temperament.
„Jest to jeden z tych niewielu filmów polskich, których nie można pominąć krótką notatką. Jakiekolwiek bowiem byłyby jego wady, okupiono je tak rzetelnym wysiłkiem i taką sumiennością w potraktowaniu tematu, że wszelkie zarzuty zejść muszą wobec należnych pochwał na plan dalszy.
Prawda historyczna o Twardowskim, szlachcicu polskim, żyjącym za panowania Zygmunta Augusta, tak już przerosła w legendę, że trudno się jej wprost doszukać. Pozostawiał więc ten temat scenarzyście duże pole do popisu i fantazji. Trudność była jedna: trzeba było mianowicie dorównać naszemu wyobrażeniu o księżycowym czarowniku, jednej chyba z najpopularniejszych polskich postaci. Twórcom filmu o Panu Twardowskim udało się to w zupełności i zato przedewszystkiem należy im się gorąca pochwała.
Pod względem technicznym film stoi na rzadko w naszej produkcji spotykanym poziomie. Operator Steinwurzel pokazał w kilku scenach klasę zgoła amerykańską (na przykład świetna w nastroju scena wywoływania djabła oraz szereg scen trickowych).
Obsada aktorska błyszczy najlepszemi nazwiskami. Nawet drobne epizody powierzono takim znakomitościom, jak Ćwiklińska, Węgrzyn, Jaracz, Znicz. Z pośród ról głównych na pierwsze miejsce wysunął się bezapelacyjnie Kazimierz Junosza-Stępowski. Jego szatan był wspaniały, niesamowity i potworny, ale w ani jednym geście, w ani jednem słowie nieprzejaskrawiony.
Brodniewicz stworzył z Pana Twardowskiego postać interesującą, ale trochę może zbyt współczesną. W stylowych polskich strojach wygląda bardzo pięknie.
Duet Kurnakowicz i Sielański – doskonały. Z pań – Bogda wygląda prześlicznie, ale kwestje swoje wypowiada jak wyuczoną lekcję. Barszczewska natomiast mówi ślicznie, ale wygląda znacznie mniej ładnie niż na scenie. Ćwiklińska i Malicka w epizodach – ponad wszelkie pochwały.
Na zakończenie kilka zarzutów. Przedewszystkiem: za dużo zdjęć robionych w atelier. Pocóż naprzykład filmowano Kraków w makietach, skoro trudno wprost o fotogeniczniejsze miasto w Polsce? Drugą wadą, wypływającą bezpośrednio z tej pierwszej, jest nadużywanie zbliżeń. Film wskutek tego pozbawiony jest perspektywy i powietrza, klatka taśmy natłoczona jest stale zbyt dużemi postaciami, które duszą się ciasnocie.
Są to jednak wady, wypływające, zdaje się, jedynie z warunków ekonomicznych polskiej produkcji – to też nie należy ich kłaść na karb reżysera czy operatora”.
(h. p. Pan Twardowski, Kino 1936 nr 11)
„Szczerze można powinszować realizatorom tego filmu. Mimo wszystkich zastrzeżeń, o których poniżej. Pan Twardowski pod względem rozmachu, wysokiego poziomu zamierzeń i staranności wykonania – zostawił za sobą daleko w tyle filmy tegoroczne. Jest w tym obrazie jakaś siła, wieje zeń urok przeszłości. Może ta przeszłość nie wszędzie jednakowo mocno i wyraziście jest wydobyta, może w Panu Twardowskim powinno być więcej zadzierzystości, junackiej beztroski (w pierwszych scenach zwłaszcza), nie mniej jednak reż. Henryk Szaro usiłował podkreślić tło i zarysować kontury postaci, działających w dramacie; położył też nacisk na wydobycie elementów czarodziejskości i to mu się udało. Scena w lochu mędrca, który duszę djabłu zaprzedał, wypadła tajemniczo i groźnie. Sceny z życia ludu krakowskiego, sceny na Wawelu, plenery (okolice Krakowa, zamek królewski, widok z Wawelu) zasługują na wyróżnienie. Znać w nich nastawioną poetycko i malarsko fantazję scenarzystów, którzy potrafili piękną legendę, bardzo trudną do przeistoczenia w film, przetworzyć w zajmujący scenariusz, wnikliwość artystyczną reżysera i operatora.
Wobec zapełnienia listy wykonawców najświetniejszemi nazwiskami aktorskiemi (Ćwiklińska, Jaracz, Stępowski i inni) trudno się dziwić, że film o Twardowskim jest trochę nasiąknięty teatralnością, sposób gry – odbiega od tych metod, jakie panują w filmie: cechuje go przewlekłość, przez co akcja rozciąga się czasem niepotrzebnie. Ale okupuje ten brak poziom tej gry, na ogół wysoki. Przytem niektórzy aktorzy, jak Kurnakowicz, są bliżsi filmu, umieją się liczyć z tempem, jakie powinna mieć akcja. Brodniewicz w roli tytułowej jest na ogół dobry, choć także trochę za teatralny. Ale ma kapitalne momenty, skrzące się prawdziwem życiem filmowem. P. Bogda – miła i banalna. P. Barszczewska chwilami ładnie wygląda, jest dopiero materjałem, trudno o niej coś powiedzieć.
Czystość zdjęć – doskonała. Film interesuje od początku do końca i jest pięknie sfilmowaną bajką, godną pochwały. Wysiłek był rzetelny”.
(K-c, Pan Twardowski, Kurier Warszawski 1936 nr 69)
„Można było z tej świetnej, bogatej polskiej legendy zrobić albo dramat faustowski na serjo i poważnie, albo też groteskę, pozornie arealną, w istocie aktualną, mięsistą i krwistą. Polski film nie zaangażował się ani w tym, ani w tamtym kierunku, nie pokusił się o żadną oryginalność lub choćby opanowanie możliwości tkwiących w arcyciekawych, wielorakich wersjach i motywach tematu. Poprostu sfilmował „jak to było” i „co to było” realistycznie, w tonie pogodnym, w miarę wesołym, trochę bezmyślnym, zlekka słodkawym, naogół jednak żywym i nie najgorszym. Wbrew wszelkim złym przeczuciom i oczekiwaniom, film ten nie stanowi ujemnej pozycji w bilansie polskiej wytwórczości.
Przedziwnie odwrócił się w nim normalny u nas bieg rzeczy: wszystkie sceny zbiorowe są nieoczekiwanie dobre, wszystkie sceny kameralne gorsze aniżeliby należało przypuścić. W inscenizacji scen zbiorowych i historycznych uniknięto najgorszego niebezpieczeństwa – sztuczności kostjumów, nieruchomości grup, w sceny pijackich awantur zdołano wprowadzić trochę życia i zawadjackości, chwilami – jak w scenach na targu i lajkonika – udało się stworzyć obrazy o pewnym historycznym wdzięku, gdzieindziej urzeczywistniono dobry pomysł reżyserski z zaczarowanem weselem, rozlano nawet zgrabnie kałuże na krakowskim rynku, aby Ćwiklińska mogła brnąć przez nie wesoło, szeroko, zamaszyście i świetnie.
Lecz miłosne i filozoficzne sceny w Panu Twardowskim nie zmieniły swego dobrze nam znanego smaku. Coś się w nich sączy, klei i ciągnie – sławna polsko-filmowa maź, która oblepia gesty, twarze, słowa aktorów.
Pana Twardowskiego gra Brodniewicz, jest dobry w aparycji, słaby w słowie. Junosza-Stępowski i Jaracz czują się bardzo źle w swych przybranych skórach, a Węgrzyn zgrywa się nieprawdopodobnie”.
(Stefanja Zahorska, Pan Twardowski, Wiadomości Literackie 1936 nr 15)
„Jak na film polski, to – wcale, wcale… Ma ten film tę zaletę, że jest dobrze grany i sprawnie reżyserowany.
Ale nie brak mu również usterek. Rzecz dzieje się w czasach Zygmunta Augusta – tymczasem szlachta nosi kontusz z 18-go wieku. Przytem szlachta owa tańczy na weselu mieszczanki, bije się z mieszczanami na szable itp. Całe towarzystwo przemawia językiem współczesnym, archaizacja zaznaczona jest tylko jednem, często używanem słowem „waszmość”. Przytem przemawiają w ten sposób wszyscy – „waszmość” – mówi szlachcic do miejskiego łyczka *, a łyczek do chłopa – taki „demokratyzm” to w czasach Twardowskiego anachronizm.
Dalej – mając prawdziwy Kraków i mnóstwo prawdziwych polskich dworów nie trzeba było fotografować modelów Wawelu i dworku oraz malowanej wieży mariackiej.
Powodując się jednak sympatją dla produkcji krajowej, wypada się ucieszyć z tego przynajmniej, że film ten grany jest dobrze, rozwija się wartko, nie utyka na dłużyznach, ma czyste i jasne zdjęcia. Jest to film, o którym już można dyskutować, zarzucając mu to i owo, ale uznając to, że jest to przecież film z prawdziwego zdarzenia, nie zaś prowincjonalna szmira”.
* dawniej pogardliwie o mieszczaninie
(H. Eys., Pan Twardowski, Warszawski Dziennik Narodowy 1936 nr 63)
Franciszek Brodniewicz tak opowiadał przed premierą o roli Twardowskiego:
„Staram się przedstawić Twardowskiego jako człowieka z krwi i kości. To jest moim jedynym celem. Twardowski, pożerany głodem wiedzy, władzy i miłości - i dla nasycenia tego głodu sprzedający duszę djabłu – to przecież żywy człowiek! Małoż takich kręci się wokół jeszcze dzisiaj? Tylko że ten djabeł nazywa się dziś karjera. /…/
Nie zapominam ani przez chwilę o tem, że żyje w czasach renesansu polskiego. Być alchemikiem, sprzedać duszę djabłu, trafić na rozpustną kobietkę zamiast ideału, a idealnej kochanki nie zauważyć – cierpieć z tego powodu, walczyć z piekłem, rozrzucać złoto nad Krakowem, lecąc na kogucie – wywoływać ducha królowej Barbary przed królem Zygmuntem i wreszcie oddać się djabłu w ręce tylko dlatego, że mu się dało „verbum nobile” – słowo szlacheckie – jakaż to rozkosz niewysłowiona w naszych jałowych czasach! Po prostu z żalem zrzucałem z siebie co wieczór kostjum Twardowskiego, gdy kończyły się zdjęcia”.
(Z. K-wicz, Pan Twardowski o sobie, Wiadomości Filmowe 1936 nr 2)
- Fotosy
- Plakaty
- Programy filmowe